Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Dokąd prowadzą nas dźwięki?

To pozornie prostolinijne i naiwne pytanie jest zadane zwiedzającym wystawę Dźwięki wokół Cybiny, skierowaną przede wszystkim do najmłodszych odbiorców, ich rodziców i opiekunów. Do końca października można ją oglądać w Galerii Śluza, należącej do Poznańskiego Centrum Dziedzictwa.

. - grafika artykułu
fot. PCD / Łukasz Gdak

Wystawę powinno się zwiedzać z audioprzewodnikiem, który pobieramy przy wejściu. Nakierowując ten sprzęt na wyróżnione na ekspozycji miejsca, możemy odsłuchać nagrania. To pejzaże dźwiękowe, które są tak naprawdę w tym przypadku najważniejszym elementem zwiedzania. Bo celem ekspozycji jest zapoznanie najmłodszych ze zjawiskiem soundscape'u - w myśl idei, że przyjęcie innej perspektywy na świat pozwala go lepiej zrozumieć bądź poznać na nowo.

Początek wystawy jest bardzo obiecujący. W tekście Dokąd prowadzą nas dźwięki uwaga odbiorców zostaje skierowana na to, w jaki sposób świat odbierają osoby niewidome: "Słuchając odgłosu naszych własnych kroków możemy się dowiedzieć po jakiej powierzchni idziemy, czy jest to chodnik, czy droga polna. Umiejętności te przydają się szczególnie osobom niewidomym. Dźwięki prowadzą je czasem lepiej niż mapa. Utrata wzroku nie oznacza jednak, że ucho słyszy wszystko od razu. Aby poznawać przestrzeń za pomocą słuchu, potrzeba bardzo wielu ćwiczeń". Wizytę na Dźwiękach wokół Cybiny można więc potraktować jako zachętę dla młodych odbiorców kultury do podjęcia takich ćwiczeń, aby mogli przekonać się o tym, jak dobrze za pomocą dźwięków da się poznawać świat. Dalej zwiedzający mogą "udać się" na spacer z Mariką, oglądając film wideo. Widzimy na nim jak dziewczynka idąc po ulicy opisuje ją - tak, jak percepuje świat słuchając otoczenia i sprawdzając przestrzeń przed sobą za pomocą białej laski. Możemy więc oglądać i ją słuchać albo skupić się wyłącznie na ścieżce samego soundscape'u.

W pierwszej sali natkniemy się też na osobliwą planszę zatytułowaną Czy wiesz, czym jest dziedzictwo? z towarzyszącym jej zdjęciem Ostrowa Tumskiego. W zamierzeniu edukacyjny tekst jest jednak wyraźnym przejawem polityki kulturalnej w duchu prawicowo-konserwatywnym i katolickim. Z trudem udało mi się wyłowić z niego pretekst, na zasadzie którego hasło "dziedzictwo" w ogóle trafiło na wystawę prezentującą pejzaż dźwiękowy Cybiny: "Na zdjęciu obok widać Ostrów Tumski. To miejsce jest naszym wspólnym dziedzictwem. Są tam cenne zabytki, a każdy z nich ma swoją ważna historię. Czy dźwięki, które można tam usłyszeć, również są cenne? Czy pomagają lepiej zrozumieć to miejsce? Przekonajmy się".

Od tego momentu można się poczuć trochę zdezorientowanym, a przy tym coraz bardziej zwraca się uwagę na różne, dość znaczące mankamenty ekspozycji. Teksty umieszczone na planszach są w zasadzie dość długie, a przy tym nudne. Nadrukowane zostały w moim odczuciu zbyt małą czcionką. Co gorsza, sam układ graficzny plansz nie został zbudowany z myślą o najmłodszych odbiorcach, gdyż teksty znajdują się u góry plansz, zawieszonych jak dla dzieci zdecydowanie zbyt wysoko. Zapewne twórcy wystawy założyli, że teksty dzieciom będą czytać rodzice. Jeśli faktycznie tak było jest to dość dyskusyjne, jeśli nie błędne założenie. W nowoczesnej pedagogice wartość tak hierarchicznego podejścia jest raczej podważana. Hierarchia jest też obecna na wystawie w jej aspekcie interaktywnym. Zwiedzający otrzymują zadanie przesłuchania pięciu nagrań, a następnie uporządkowania dźwięków od najcichszych do najgłośniejszych. Cóż - to jałowe ćwiczenie w porządkowaniu próbek audio "głośniej-ciszej" wydaje mi się dość kuriozalne. W zasadzie dlaczego mają nami rządzić takie hierarchie?

Z kolei na planszy z napisem Pejzaż dźwiękowy zaprezentowana jest postać Raymonda Murraya Schafera, badacza pejzażu dźwiękowego i pedagoga zajmującego się muzyką. Zastanawiam się, na ile dla najmłodszego odbiorcy kultury ważne jest, jacy naukowcy zajmowali się kwestią soundscape'u. Być może więcej sensu miałoby to, by odwiedzający wystawę mogli lepiej poznać samą naturę dźwięku i pejzażu dźwiękowego. Schafer - zaprezentowany jako starszy pan - sprawia wrażenie patriarchy, któremu należy się szacunek z racji nie tylko wiedzy, ale i podeszłego wieku (to pan z rocznika "33, więc bardzo już sędziwy). Uznajmy niemniej, że wystawa ma być może uczyć szacunku do starszych, badaczy i ważnych osób.

Poza tym twórcy wystawy wyjaśniają zagadnienie hałasu, dość arbitralnie i tendencyjnie dzieląc dźwięki na przyjemne i nieprzyjemne (te pierwsze to rzecz jasna odgłosy natury, te drugie - miasta). Wydaje mi się, że zamiast skupiać tak dużą uwagę na kwestii klasyfikacji nagrań czy ludzi, powinni oni jednak włożyć więcej wysiłku w to, aby pejzaże dźwiękowe prezentowane na wystawie Dźwięki wokół Cybiny były bardziej zróżnicowane i interesujące. Na końcu ekspozycji usytuowana jest Fonomapa, projekt zrealizowany przez Szymona Kaliskiego i Patryka Lichotę na 20. edycję Biennale Sztuki dla Dziecka w Poznaniu. Opisana została następująco: "Przed nami znajduje się Fonomapa - taki album dźwięków z całego Poznania. Powstała kilka lat temu, ale cały czas trafiają do niej nowe dźwięki. Można ich słuchać, a nawet tworzyć z nich utwory muzyczne. Spróbuj i Ty! Możesz stworzyć własny utwór, którego instrumentami będą odgłosy miasta".

Próbuję więc, ale choć instrukcja każe mi złapać "chmurkę", to nic mi nie wychodzi, chmurka znika, zostaję z białą planszą z siatką ulic. W lewym górnym rogu zauważam menu, więc próbuję z niego skorzystać. I choć udaje mi się otworzyć plany różnych dzielnic, mam kłopot z odtworzeniem na Fonomapie jakiegokolwiek dźwięku. Kreślę esy-floresy na wyświetlaczu dotykowym, muskam go i iskam - na próżno. Dostrzegam w pewnym momencie martwą muchę leżącą na brzegu Fonomapy i uznaję ją za znak, by dać sobie już spokój z próbami "ożywienia" tej instalacji. Z drugiej strony pozostaje zauważyć przy okazji, że sama czarno-biała grafika map pozbawionych jakichkolwiek oznaczeń, słów, znaków (poza nazwami dzielnic), jest chyba mało interesująca dla młodych odbiorców - a na pewno mało czytelna i nudna również i dla dorosłych.

Dźwięki wokół Cybiny to wystawa dość szybko nużąca w trakcie zwiedzania swoją monotonnością, a miejscami nawet i trochę tendencyjna, czy wręcz dziwna. Na podstronie Bramy Poznania poświęconej Galerii Śluza można przeczytać: "W tym roku wychodzimy z cienia starszej siostry - Bramy Poznania i zaczynamy działać na własny rachunek pod marką Galeria Śluza. Pod nowym szyldem kontynuować będziemy prezentację wystaw opowiadających o współczesnym Poznaniu i o tym, jak ukształtowała go przeszłość. Będziemy je budować wokół hasła To, co istotne. Miasto, ludzie, środowisko". Póki co jednak twórcom tej wystawy i osobom prowadzącym galerię nie udało się zarówno wyjść z cienia do bólu chrześcijańskiej ekspozycji stałej Bramy Poznania, jak i znacznie głębszego i mroczniejszego cienia Ostrowa Tumskiego, którego niesławną postacią symboliczną pozostaje Juliusz Paetz. Być może dominujący, katolicki punkt widzenia i zafiksowanie na haśle "dziedzictwo" tego zadania nie ułatwia.

Marek S. Bochniarz

  • wystawa Dźwięki wokół Cybiny
  • Galeria Śluza, ul. Dziekańska 1
  • czynna do 31.10
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021