Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Autentyk

Mistrzowie poezji uważali - bo przecież coraz więcej ich odeszło, ostatnio pożegnaliśmy z bólem Adama Zagajewskiego - że rzeczywistości nie da się włączać do opisu poetyckiego bez odpowiedniego "namysłu". Przetworzenie, konieczność zmetaforyzowania, nabycia odpowiedniego języka stawiane były jako warunki konieczne powstawania "poezji prawdziwej".

. - grafika artykułu
Szczepan Kopyt, "Konfetti", fot. materiały prasowe

I chociaż wielu wydawanym tomikom przydałaby się ta rada, to jest jeden autentyczny, wyrazisty poeta, którego ani kategorie namysłu, ani mistrzostwa nie interesują. To Szczepan Kopyt, tym razem dotkliwie i znakomicie komponujący wizualno-literackie Konfetti wydane w poznańskim WBPiCAK-u.

O tym, jak pisze Kopyt, trudno jest pisać. Wydaje się, że jeśli tworzyć będziemy słowa o słowach podanych przez poetę, to tak jakbyśmy nie zrozumieli, o czym pisze. Bo bunt, demaskacja, autentyczne społeczne zainteresowanie tekstów Kopyta wzywa do działania, aktywizmu, czułości. Do "dziania się", wzniecania protestu, oddania się działalności ekologicznej, prawom człowieka, gospodarczym równaniom przepaści.

Nie jest to prosta publicystyka czy skupione notowanie, jakie uprawiał dla świadomości Różewicz, trapiąc się za swojego czytelnika telewizyjnym bełkotem. W Konfetti konsekwentnie rozwinięta jest poetyka, jaką czytelnik zna z poprzednich tomików Kopyta. Nie jest to jednak kontynuacja nudna czy przewidywalna. Wydaje się, jakby powstała  z rzeczywistej potrzeby nagadania i oznaczenia nowych przestrzeni życia społecznego, w których się nie układa.

Autentyczność jest niezwykłą wartością pisania i przebija też w Konfetti. Kopyt nie stroni od mieszania klasycznych kategorii literackich - podmiotów lirycznych i autobiograficznych, światów kreowanych i realnych. Nie udaje żadnej bufonady, nie popada w moralizatorski ton, a przede wszystkim nie dystansuje się od opisywanych wrażeń jako poeta. Jest twórcą, który nie odpłynął w elitarność, nie spogląda na społeczeństwo z punktu widzenia człowieka wrażliwego i zanurzonego w dobrostanie.

Konfetti otwiera cytat z Marksa, w którym porządek historyczny uznany zostaje za pewną maskaradę, zestaw użyteczności niepozwalający jednak na "dokonanie przewrotu w samych sobie". Potencjał rewolucyjny wybrzmiewa w zapożyczonych językach, zapożyczonych środkach. Kopyt doskonale, jeśli w ogóle nie najlepiej z wszystkich teraz piszących, "słyszy" to, co dzieje się w języku manifestacji, niezgody, lewicowym dyskursie. Nie przekształca tego, nie szuka fanfaronad i form, jakie ten system mogłyby skolonializować. Konstruuje rytmiczne frazy, mające niesłychaną moc, niemalże już psychodeliczną. Ujmuje proste, niezauważalne sytuacje i przywraca im właściwy tragizm, prostuje wrażliwość, odnawia moc performatywną. Konstruuje językowe historie, proste i szlachetne spojenia, by oddawać właściwy smutek, beznadzieję, niezauważalność, pomijanie.  Zerknąć wystarczy choćby do początku

"okupowany kraj noc ucieczka/ przed służbami/ typ bez hajsu laska z brzuchem/ lokalsi dość́ chłodni i ona / rodzi w jakiejś́ ruderze/ wojsko dokonuje czystki etnicznej/  cała trójka potajemnie przekracza granicę".

Kopyt nie boi się rezygnować z estetyki, nie stara się schlebiać gustom ani wyobrażać sobie lepszych rozwiązań za czytelnika. Być może dlatego Konfetti jest najlepszym i najbardziej dotkliwym tomem, jaki ostatnio się ukazał.

Michał Pabian

  • Szczepan Kopyt, Konfetti
  • wyd. WBPiCAK

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021