Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

A jednak żyli

Coś przyjdzie: miłość lub wojna to materiał, którego nie da się tak po prostu zapomnieć. Wyśpiewana przez Lenę Piękniewską dziecięca poezja czasu Zagłady we wspaniałej muzycznej oprawie Pawła Skorupki powinna być pozycją obowiązkową dla wszystkich - dorosłych i dorastających, bo nikomu nie wolno już o nich zapomnieć.

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele z dziecięcej twórczości okresu Holocaustu przetrwało do dzisiaj. Owszem, wszyscy znamy dzienniki Anny Frank, przynajmniej raz widzieliśmy filmy takie jak Chłopiec w pasiastej piżamie czy Życie jest piękne, ale czy zastanawialiśmy się kiedyś jak naprawdę wyglądała rzeczywistość żydowskich dzieci w gettcie łódzkim lub warszawskim? Czy mimo szalejącej dookoła wojny snuły plany, miały pragnienia i marzenia? Co myśleli ci wszyscy mali chłopcy i dziewczynki na własne oczy widząc okrucieństwo do jakiego zdolny jest drugi człowiek? Jak udawało im się przetrwać kolejny dzień paraliżującego strachu i przeczuwania nadejścia tego, czego nie da się objąć umysłem ani słowami? A jednak żyli próbując o tym pisać. I robili to pięknie.

Wartość i niesłychaną wprost wagę śladów, jakie pozostawili po sobie ludzie będący dopiero u progu życia, dostrzegła Lena Piękniewska. Po wcześniejszych Kołysankach na wieczny sen ponownie zdecydowała się oddać głos tym , których już tutaj nie ma. Wspólnie z Pawłem Skorupką oprawiła w muzyczne ramy obrazy, którym groziło zatarcie, a które dzięki temu mogą ukazać się nam z całą mocą. Ogromna w tym zasługa zespołu, jaki towarzyszy jej na scenie - Jacka Kity na fortepianie, Michała Górczyńskiego na klarnecie i  Michała Jarosa na kontrabasie. Takiej muzycznej spójności i namacalnego wręcz artystycznego porozumienia nie widuje się często.

Piątkowy koncert w Blue Nocie był jej pierwszym po ośmiu latach występem w Poznaniu, wcześniej spędziła tu trzydzieści lat życia. Piękniewska to artystka o niesłychanej wręcz dojrzałości i wrażliwości - udowadniała to już wielokrotnie. Nie tylko dostrzega zapisane świadectwa przeszłości, ale potrafi wyśpiewać je tak, że nabierają dodatkowego, współczesnego wymiaru. Robi to całą sobą, nie oszczędzając wokalnych środków wyrazu ani osobistych emocji, a każdy z utworów opatruje krótkim wstępem, dzięki któremu żydowskie dzieci nabierają realnego kształtu. "Mówią do nas" ze swoich wierszy i nie są już tak odległe jak wcześniej.

Nie sposób przejść obojętnie obok Marzenia śniącego o dalekich podróżach Abramka Koplowicza, które w wykonaniu Piękniewskiej dosłownie chwyta za gardło. Równie przejmująca jest kompozycja tytułowa Coś przyjdzie: miłość lub wojna do słów Zuzanny Ginczanki, która słuchając rozmów na mieście i czytając gazety już wiosną 1939 roku przeczuwała to, co miała przynieść jesień. Koplowicz pisał poezję od kiedy skończył 8 lat, a wiersz Marzenie napisał w łódzkim getcie mając lat 13. Rok później został zamordowany w Auschwitz. Ginczanka była piękną, młodą dziewczyną, w której kochali się okoliczni chłopcy. Została rozstrzelana w Krakowie w wieku 27 lat.

To niebywałe ile życiowej mądrości, czułości wobec innych i wobec przyrody, miłości do świata, a przede wszystkim nadziei i wiary w lepsze jutro mieści się w tych dziecięcych i nastoletnich wierszach. Na płycie i tym samym podczas piątkowego koncertu "mówili" do nas jeszcze Abram Cytryn (Wicher) - z getta do obozu zagłady zabrał swoje najlepsze wiersze, których prawdopodobnie nie poznamy już nigdy, oraz Janka Hescheles (Do Mamusi)- dziś Janina Altman, której matka popełniła samobójstwo w obozie jenieckim, a ojciec zginął w pogromie lwowskim. Jako jedyna spośród wybranych poetów przeżyła wojnę i mieszka dziś w Tel Awiwie.

Był jeszcze utwór anonimowy, krótki list dostrzeżony przez Lenę Piękniewską w gablocie muzeum w Auschwitz, którego autor na zawsze pozostanie nieznany. Nigdy się nie dowie, że jego wołanie do Chenełe zostało usłyszane.

Anna Solak

  • koncert Leny Piękniewskiej Coś przyjdzie: miłość lub wojna
  • Blue Note
  • 17.01

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020