Wywiady z nim praktycznie nie istnieją, dziennikarzy unika jak tylko może. Chociaż zdobył Fryderyki za albumy "Umowa o dzieło" oraz "Szprycer", to na scenie się nie pojawił.
Nie odbiera człowiek głupich nagród/
Nie skaczę po gali, jakbym wypił soczek z gumijagód.
W dobie pożerających nasz świat social mediów nie wrzuca milionów zdjęć na fejsbuka, nie zobaczymy na jego instagramie co jadł wczoraj na śniadanie czy jak bardzo śmiesznie wygląda z doklejonymi snapchatowymi uszami. Jego koncerty nie są też widowiskami spod znaku "światło i dźwięk". Bo dla Taco Hemingwaya liczy się tylko hip-hop. I aż hip-hop.
Wdarł się na polską scenę muzyczną w 2014 roku swoim drugim minialbumem "Trójkąt Warszawski". Udostępniony w internecie do odsłuchania za darmo podbił listy przebojów, by po przeniesieniu na krążek okupować czołowe pozycje oficjalnych list sprzedaży płyt. Od tego czasu zyskał miano jednego z najbardziej płodnych hip-hopowców występującego zarówno samodzielnie jak i w duecie z Quebonafide (jako Taconafide).
Tegoroczna trasa koncertowa promuje najnowszy album studyjny artysty "Café Belga". I to właśnie utwory z najnowszej płyty, na czele z "Fiji" i "ZTM", wybrzmią w Sali Ziemi obok największych przebojów Taco jak "Deszcz na Betonie" czy "Następna Stacja". Charakterystyczna minimalistyczna muzyka, gdzieniegdzie wsamplowane tematy filmowe - muzyka Taco nie zaskakuje, nie jest czymś odkrywczym.
Ale to nie z powodu melodii Taco Hemingway na koncertach potrafi zapełnić największe hale koncertowe; nie z powodu rytmu liczba wyświetleń jego utworów idzie w miliony (w chwili gdy wystukuję te słowa na klawiaturze opublikowane cztery miesiące temu "Fiji" ma ponad 19 milionów wyświetleń, a najpopularniejsze "Tamagotchi" ponad 60 milionów. MILIONÓW.
Jego siłą są teksty, pokazujące Taco jako wnikliwego obserwatora życia dzisiejszych... nastolatków? 20- i 30-latków? Chyba tego nieokreślonego pokolenia, którego życia nie opisze już Kazik Staszewski, a właśnie dużo młodszy od niego Hemingway. Przy czym Taco nie mówi nam kim jesteśmy i dokąd zmierzamy; nie pokazuje jak mamy żyć, co jest dobre, a co złe. Nie stawia się w roli demiurga, a raczej realizuje reportaż wcieleniowy i w swoistej czapce niewidce przebiega przez współczesność. Mniejsze problemy (czymże jest "apka youtube"a co nie chce grać w tle" z wspomnianego już "Fiji", dla jednych tylko mała głupotka, dla innych rzecz irytującą niemożebnie) są tylko pretekstem do szerszego spojrzenia na życie dzisiejszych młodych Polek i Polaków. Na ich miłość (świetny "Deszcz na betonie"!), na śmieciowe umowy nie dające przyszłości, na zawsze za mało w portfelu, na marność imprezowego życia.
W tym pokoleniu, na umowie - zleceniu/
Nie gada się o przyszłości i ZUS-ie, ubezpieczeniu/
Ci ludzie nie chcą gadać o wpłatach na lokatach premium/
I polityce tych pozycji raczej nie mamy w menu.
Ale, ale, idę na balet i żyję wspaniale/
Sobie zapalę i wypiję, żeby zalać te żale.
Nie zrozumiemy współczesnej wielkomiejskiej Polski bez Taco Hemingwaya. Bez jego błyskotliwego opisu otaczającej rzeczywistości. Tylko czy z jego pomocą zrozumiemy ją bardziej czy jeszcze mniej?
Adam Jastrzębowski
- Taco Hemingway
- 29.11, g. 22.30
- Sala Ziemi, MTP
- bilety: wyprzedane
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018