Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

(Nie)zwykły Jaś

To nagranie jest wyjątkowe. W tle słychać muzykę Mozarta, a na ekranie telewizora śpiewający kanarek. Ma na imię Ludwik. I wtóruje swoim śpiewem grającemu Jasiowi Lisieckiemu. 14 czerwca Jan Lisiecki wystąpi w Poznaniu.

. - grafika artykułu
Jan Lisiecki, fot. materiały Filharmonii Poznańskiej

To nagranie DVD z domu Jasia Lisieckiego w Calgary. Oglądam je w Poznaniu, w domu Aleksandry i Mariana Lisieckich, dziadków Jasia. Bo ten fenomenalny, młody kanadyjski pianista ma polskie korzenie. Polakami są jego rodzice - Anita i Zbigniew Lisieccy (absolwenci poznańskiej Akademii Rolniczej, obecnie Uniwersytetu Przyrodniczego), a i dziadkowie mieszkają w Polsce - ze strony mamy w Gdańsku, ze strony ojca w Poznaniu. - Od urodzenia był niezwykle żywym dzieckiem - wspomina Aleksandra Lisiecka, babcia Jasia. - Pierwszy raz odwiedził nas, gdy miał siedem miesięcy. Już wtedy nie można go było z oka spuścić, bo natychmiast ruszał poznawać świat. - A pamiętasz, jak na hulajnodze wybrał się na zwiedzanie Podolan? - dodaje dziadek, Marian Lisiecki. - Miłosz (brat ojca Jasia - przyp. A.P.) samochodem po całym osiedlu go szukał. Jaś miał wtedy zaledwie kilka lat. To dlatego, gdy zaczynał naukę gry na fortepianie, namawialiśmy jego rodziców, by na początek wypożyczyli pianino, bo nie wiadomo, czy tak żywe dziecko w ogóle usiedzi przy instrumencie.

Obawy dziadków się nie sprawdziły

Dziś Jaś - prosi, by go tak nazywać - mówi mi: - Muzyka mnie znalazła, sama do mnie przyszła. To ona mnie wybrała, a nie ja ją. I dodaje: - Nauka muzyki zaczęła się niewinnie i bardzo naturalnie - organicznie. Byłem dobrym uczniem, pływałem w klubie sportowym, kopałem piłkę, ale nauczyciele w szkole stwierdzili, że to nie wystarcza. W budżecie rodziców nie było planów na takie ekstrawagancje jak lekcje fortepianu. W domu nie było instrumentu, ale znajoma zaproponowała stare pianino, w nie najlepszym stanie. Moja pierwsza nauczycielka nie miała wykształcenia muzycznego. Nie było więc wielkich planów ani marzeń o muzycznej karierze, czyli, zdaje się, tak miało być. Może to wola Boża?

Potem wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie

W wieku 9 lat wygrał konkurs muzyczny w Calgary (jako najmłodszy zwycięzca w historii konkursu) i pierwszy raz wystąpił z orkiestrą. Miał zaledwie 15 lat, gdy podpisał ekskluzywny kontrakt z Deutsche Grammophon, stając się najmłodszym w historii tej prestiżowej wytwórni pianistą, który dla niej nagrywał! I trzecim polskim pianistą - po Krystianie Zimermanie i Rafale Blechaczu. Tyle że on nie potrzebował do tego zwycięstw konkursowych. Menedżerowie Deutsche Grammophon przez pewien czas przysłuchiwali się koncertom Lisieckiego w różnych miejscach świata i zaproponowali mu podpisanie umowy. W Polsce Jaś objawił się po raz pierwszy, gdy miał 13 lat. Jego gra zachwyciła znawców i publiczność podczas warszawskiego festiwalu Chopin i jego Europa, choć wtedy patrzono na niego trochę jak na kolejne cudowne dziecko. Ale dalsze edycje festiwalu potwierdziły jego autentyczny talent. W marcu 2013 roku Jaś skończył 18 lat. Choć ze swojej strony internetowej usunął własną biografię, bo - jak twierdzi - (...) o czym w niej pisać, moje życie dopiero się zaczyna i - moim zdaniem - niewielkie znaczenie mają moje osiągnięcia - to tak naprawdę w życiu osiągnął już tak wiele, że inni muzycy mogliby tylko o tym pomarzyć. A to otwierał sezon artystyczny w Paryżu, a to grał na słynnym festiwalu w Verbier w Szwajcarii czy przed królową Elżbietą II i 100-tysięczną publicznością na Parliament Hill w Ottawie, a to występował z Nowojorskimi Filharmonikami, nie mówiąc o tym, że ma za sobą debiut w Carnegie Hall. Dla Deutsche Grammophon nagrał już dwie płyty - z koncertami fortepianowymi nr 20 i 21 Mozarta (z Symphonieorchester des Bayerischen Rundfunks pod dyrekcją Christiana Zachariasa) i etiudami Chopina. Narodowy Instytut Fryderyka Chopina wydał zarejestrowane podczas festiwali Chopin i jego Europa w 2008 i 2009 roku oba koncerty Chopina, które wykonał z orkiestrą Sinfonia Varsovia pod dyrekcją Howarda Shelleya. A mimo to wszyscy, którzy się z nim zetknęli, podkreślają jego naturalność i bezpośredniość. Lisiecki nie pozuje, gdy mówi: - Nowoczesny świat nie pozwala na normalność, wszyscy muszą być tak czy inaczej niezwykli. A ja jestem zwykły Jaś.

Ciężko pracuje, bo wie, że "za pasją stoi praca, zawsze coś za coś"

Jednak nie ćwiczy po kilkanaście godzin dziennie. Kończy drugi rok studiów w Glenn Gould School of Music w Toronto, z koncertami podróżuje po całym świecie, dając ich około setki rocznie. I ciągle się uczy. Nawet o kontrakcie z Deutsche Grammophon mówi: - Kontrakt z DG to wspaniałe wyróżnienie i jednocześnie duża odpowiedzialność. To również szansa na rozwój, bo każda sesja nagraniowa jest wspaniałą lekcją muzyki. "Zwykły Jaś" przyznaje: - Kocham swoje życie, jest ono wspaniałą, pełną radości przygodą. Jestem bardzo szczęśliwy i wdzięczny za wszystko, co jest mi dane, i za to, na co sam zapracowałem. Lubię czytać, oglądam mnóstwo filmów, pływam, jeżdżę na nartach, interesuje mnie prawie wszystko. Chodzę do galerii, odwiedzam muzea, uwielbiam teatr... - I chętnie słucha jazzu oraz... Pink Floydów.

- Świat go zachwyca, wszystko go ciekawi - mówi dziadek Marian. - Z pasją opowiada nam o swoich podróżach, o tym, że marzy o zrobieniu kursu pilotażu. Rzadko natomiast mówi o swoich koncertach i muzyce - nie słucha swoich nagrań, bo uważa, że mógłby zagrać lepiej.

Gdy pytam Jasia, co czuje, gdy czyta o sobie: "arystokrata fortepianu", "jeden z najbardziej sensacyjnych młodych artystów", "młody Jan gra jak Fryderyk", trochę z zażenowaniem wyznaje: - Nie mam kontroli nad tym, jak i co o mnie piszą, i nie ma to dla mnie dużego znaczenia. Nie zgadzam się z tymi górnolotnymi porównaniami. Chopin swoją muzykę zostawił w prezencie nam wszystkim, a ja ją tylko gram.

W rodzinnym archiwum dziadkowie przechowują polskie wycinki z gazet o Jasiu, ale i jego listy do nich pisane czy niektóre szkolne prace z polskiej szkoły w Calgary. Między kolejnymi kartkami babcia Ola opowiada o koncertach organowych w farze, na które Jaś zawsze ją "zaciągał" podczas pobytu w Poznaniu, o spacerach po Starym Rynku, który ogromnie lubi, o tym, gdy jako 7-latek dał po mszy koncert organowy w kościele w Olpuchu koło Kościerzyny, gdzie gdańscy dziadkowie, Monika i Wojciech Płuciennikowie, mają domek letniskowy. A kilka lat później dziadkom Lisieckim śpiewał Ave Maria i grał na organach podczas mszy z okazji 50-lecia ich ślubu...

Dziś Jaś występuje w słynnych salach koncertowych

- Nietypowy koncert grałem za kołem podbiegunowym, w kościele-igloo. Wspaniałym doznaniem był debiut bez dyrygenta, w styczniu tego roku. Podczas tournee z Orkiestrą Filharmonii w Rotterdamie przed ostatnim koncertem zachorował dyrygent, więc czwarty koncert fortepianowy Beethovena zagrałem w Suntory Hall w Tokio z orkiestrą sam. Była to wspaniała przygoda! Każdy koncert jest dla mnie bardzo ważny i zostawia niezapomniane przeżycia: albo jest to wspaniała publiczność, albo świetna orkiestra, inspirujący maestro czy też piękna sala. Czasami wszystko razem.

Jakie wspomnienia pozostaną Jasiowi po pierwszym koncercie w Poznaniu (14 czerwca tego roku z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej pod batutą Marka Pijarowskiego), rodzinnym mieście jego ojca?

Anna Plenzler

  • Koncert zamykający sezon artystyczny 2012/2013 w Filharmonii Poznańskiej
  • Orkiestra Filharmonii Poznańskiej pod dyrekcją Marka Pijarowskiego
  • Jan Lisiecki - fortepian
  • W programie: F. Chopin - II Koncert fortepianowy f-moll op. 21, W. Lutosławski - Koncert na orkiestrę
  • 14.06, g. 19
  • Aula UAM
  • Bilety: 20-65 zł