Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Weselsza strona malarstwa

Trzeba przyznać, że tytuł tego odcinka "Zapisków z lamusa" jest przewrotny. Bo co dla kogoś jest wesołe, dla kogoś innego już znacznie mniej, a w przypadkach skrajnych właściwie wcale. Taka na przykład karykatura - rozbawia, tak. Tyle tylko, że osoby postronne. Model karykaturzysty uśmiecha się, owszem, ale najczęściej przez łzy.

. - grafika artykułu
Wystawa obrazów Henryka Smuczyńskiego i rzeźb Kazimierza Piotrowskiego w Instytucie Krzewienia Sztuki w Poznaniu; na zdjęciu od lewej: artysta malarz Henryk Smuczyński, rzeźbiarz Kazimierz Piotrowski, rektor Uniwersytetu Poznańskiego Stanisław Runge, 1935, fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Doprawdy - to jednak dziwne uczucie. Siedzieć tak spokojnie i być pilnie obserwowanym. Bystre, ciekawe źrenice rysownika obiegają dokładnie twarz. Zatrzymują się na każdej wypukłości, każdej kresce. Dostrzegają wszystkie błędy i wady - nic przed niemi nie można zataić. I czuje się w całej okropności niesubtelność swej ziemskiej skorupy"* - pisał "Iks" w artykule Świat w karykaturze, który ukazał się na łamach "Nowego Kuriera" (nr 168/1932). Świadczy to o tym, że już na etapie powstawania dzieła portretowany ma nieznośne wrażenie, że coś z nim jest nie tak. Że ta ludzka, zwyczajna niedoskonałość, której przecież często się wstydzimy, obnażona zostanie bez kompromisów. Artysta bowiem patrzy uważnie i rysuje "właśnie to wszystko, co najbardziej nasze, charakterystyczne, indywidualne - on uwypukla, podkreśla". Ale czego się nie robi dla sztuki, dla obcowania z talentem, dla rozmowy z twórcą, którego zna całe miasto. I którego też nieco się boi. Henryk Smuczyński, bo o nim mowa, rysownik i malarz, a także jedno z kluczowym ogniw poznańskich kabaretów artystycznych, w tym "Różowej Kukułki" czy "Klubu Szyderców" - był wart poświęcenia, choć sam dziennikarz bez ogródek określał go mianem "strasznego" i "niebezpiecznego" człowieka. Czy jednak taki diabeł straszny, jak go malują?

"Zmierzam przedewszystkiem do opanowania rysunku - zwierzał się przedemną młody artysta - który jest bezsprzecznie postawą wszelkiego malarstwa" - wspominał rozmowę "Iks". I cóż na tej podstawie można było wywnioskować na temat młodego plastyka? Całkiem przytomny i świadomy, że nic się samo nie zadzieje - trzeba pracować, ćwiczyć, dążyć do doskonałości. Tym bardziej zastanawiające było, jak taki umysł, który łączy tę przytomność i kreatywne myślenie, postrzega rzeczywistość. Reporter nie omieszkał o to spytać, uzyskując odpowiedź godną artysty: "Świat? O ileż prostsze pytanie, niż odpowiedź. Świat jest rzeczywiście piękny. [W tym miejscu pojawił się wtręt autora, wyraźnie powątpiewającego w piękno tego świata]. Zwłaszcza oglądany oczami artysty, który zdołał się na chwilę odwrócić od twardej i bolesnej rzeczywistości. A to nie łatwe". "Czy pan lubi rysować?" - kolejne pytanie zdaje się wręcz przedszkolne, jednak warto je zadać. Choćby po to, by pozwolić twórcy z emfazą opowiedzieć o swojej pasji, a właściwie czymś więcej - "treści życia"!

Znalazło się w tej opowieści również miejsce na wtręt o początkach uprawiania karykatury. Droga to była ciekawa. Zaczęło się bowiem wszystko od malarstwa dekoracyjnego, potem przyszedł czas na "Różową Kukułkę", która stała się wstępem do niezwykłego świata innej zupełnie twórczości artystycznej. Smuczyński mówił: "W tej to pożytecznej instytucji artystycznej praca moja polegała właśnie na eksponowaniu tej weselszej strony malarstwa, jaką jest karykatura. Zmierzam raczej do portretu charakterystycznego, który jest formą zbliżoną do karykatury; różni się od niej tem, że nie deformuje cech charakterystycznych w kierunku groteski i śmieszności, ale w kierunku wyrazu, powiedziałbym ducha danej postaci. Jest to forma, zdaniem mojem, ciekawsza i głębsza". Można mieć wątpliwości, czy z taką opinią zgadzali się wszyscy portretowani. Nawet ci, którzy bacznemu oglądowi poddawali się z własnej woli, miewali z pewnością pewne oczekiwania co do efektu końcowego.

A kogo intrygujący rozmówca lubił "karykaturować"? "Ludzi obdarzonym ciekawemi cechami", przy czym kobiety rzadziej. Kobieta to bowiem "piękne stworzenie". Chociaż bywały i takie, które do skarykaturowania nadawały się znakomicie. Z grzeczności tego tematu jednak drążyć nie wypada... Co ciekawe, dziennikarz modeli i modelki określa mianem "pacjentów". Czyżby była to sugestia, że nic nie działa tak leczniczo, jak spojrzenie na siebie przez pryzmat kogoś innego, kto nie ma na celu upiększania i wygładzania, a kto z chirurgiczną precyzją wykona właściwe, odpowiadające rzeczywistości cięcia? Może tylko taka terapia jest w stanie wyleczyć z rozbuchanego ego i kreowania fałszywego wizerunku? "Moich «pacjentów» cechuje podczas rysowania jedno: starają mi się przedstawić zwykle ze strony, ich zdaniem, najbardziej interesującej - a to właśnie jest najmniej interesujące" - przyznawał karykaturzysta.

Nie mogło zabraknąć i pytania o plany. Smuczyński przygotowywał się do wystawy prezentującej jego wszechstronne zdolności. Malarstwo, rysunek, a w tym głównie portrety. A także oczywiście karykatury. Poza tym szykowała się odrębna, poświęcona tej gałęzi sztuki ekspozycja, która miała być pierwszą w Polsce dużą wystawą o tej tematyce. W dodatku zorganizowaną w Polsce.

Przyszłość przed artystą rysowała się więc świetlana. A "Iks", wciąż w trakcie tego wywiadu mierzący się ze świdrującym spojrzeniem swojego rozmówcy, konfrontował się ze swoimi obawami, co też te przenikliwe oczy w nim zobaczą...

Justyna Żarczyńska

* We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022