Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. W garderobie u Ordonki

Niejedno już znakomite nazwisko przedwojennej gwiazdy estrady pojawiało się tutaj i niejedno jeszcze się pojawi. Ot, chociażby dzisiaj. Poznań bowiem odwiedzały sławy klasy najwyższej, otoczone wianuszkiem wielbicieli, którzy wyczekiwali momentu, gdy prasę rozgrzeje informacja o zbliżającym się występie uzdolnionej znakomitości.

. - grafika artykułu
Hanka Ordonówna jako Rita Holm, śpiewaczka i agentka wywiadu, w jednej ze scen filmu "Szpieg w masce", 1933, ze zb. Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Hanka Ordonówna, niezrównana pieśniarka, polska Yvette Guilbert, budząca zdumiewające wrażenie wszechstronnością swego talentu - wystąpi jedyny raz w Poznaniu w sobotę,  dnia 2 grudnia b.r. o godz. 11 wiecz. w teatrze »Słońce«"* - informował "Kurier Poznański" (nr 546/1933), nie szczędząc przy tym artystce komplementów. "Fascynująca interpretacja aktorska, uderzająca podatność psychiczna tej artystki porywają publiczność, zmuszając do najwyższego entuzjazmu" - czytamy bowiem dalej. Program, który zaprezentować miała Ordonówna na poznańskiej scenie był niezwykle bogaty - obejmował aż szesnaście piosenek "pełnych humoru, sentymentu i werwy". Koncert nie wymagał, jak pisano, szczególnej reklamy. Jego najlepszą promocją było samo już nazwisko Hanki Ordonówny pojawiające się na afiszu. Dość przypomnieć, za "Kurierem Poznańskim", że artystce udało się w jeszcze wówczas "kryzysowych czasach" kilka tygodni wcześniej zgromadzić w Warszawskim Cyrku publiczność w liczbie czterech tysięcy! Na podobne zainteresowanie ze strony widzów liczono także w Poznaniu. I - jak się okazało - nie były to nadzieje płonne. Już pierwszego dnia, kiedy zakupić można było bilety na koncert piosenkarki, ogromna ich część została sprzedana.

Występ był - zgodnie z przewidywaniami - niezwykle udany! "Ordonka w Poznaniu! Występ znakomitej artystki w teatrze »Słońce« zelektryzował całe miasto. Wszyscy mamy jeszcze w pamięci niedawny sukces wielkiej polskiej »diseuse« na srebrnym ekranie, w fascynującej kreacji »kobiety-szpiega«, wszyscy jeszcze dziś nucimy prześliczną piosenkę Ordonki »o miłości, która wszystko przebacza...«" - wspominano w "Nowym Kurierze" w artykule pt. "I gorętszy od krwi jest mój śpiew" (nr 279/1933). Wrażenie, jakie artystka wywarła na publiczności poznańskiej, musiało być ogromne, skoro korespondent warszawski specjalnie dla poznańskiej gazety udał się na rozmowę z Ordonką. Zachwyceni koncertem słuchacze spragnieni byli zapewne, by zajrzeć za kulisy, mieć chociażby skromny przyczynek do tego, aby w swoich wyobrażeniach nakreślić sobie artystkę jako osobę z krwi i kości. I udało się. Życzenie zostało spełnione. A wysłannik "Nowego Kuriera" faktycznie zajrzał za kulisy - do garderoby naszej gwiazdy.

"Ciepła, złotawa atmosfera drży pastelowemi smugami światła z pod kolorowych abażurów. Dużo luster, kwiatów, miękkie, wygodne siedzenia. Jest miło, pachnąco i przytulnie" - dziennikarz rozpoczyna swoją relację, opisując klimat panujący w tym wyjątkowym miejscu zaaranżowanym zgodnie z pomysłem artystki, która właśnie "za chwilę będzie śpiewała przy akompaniamencie chóru Dana płomienną pieśń hiszpańską, więc przybrana już jest w jakieś srebrne cudo - suknię o przedziwnym kształcie spiralnych kręgów sztywnych falban, zaprojektowanej przez Norblina". Ordonówna "zmieniona jest narazie do niepoznania". Opisuje dalej: "W krucze włosy wpięty jest między lśniące grzebienie pąk kwiatów, wyzywający, purpurowy; z boku przywarło do głowy aksamitne czerwone bolero". W powietrzu czuć radość artystki i napięcie oczekiwania przed wejściem na scenę, gdzie zaraz ponownie poruszy zgromadzoną publikę. W tej atmosferze pada pytanie, czy Ordonówna lubi swoją pracę. "Oh, dla nas, aktorów, muzyka, śpiew, taniec, to rytm samego życia. Nie bylibyśmy dobrymi aktorami, gdybyśmy nie kochali swego zawodu..." - pada od razu odpowiedź. Czy mogła być inna? Za moment relacja przenosi nas na widownię. Kto widział Ordonkę na scenie, przypomina sobie ten występ, jej "nabrzmiały namiętnością głos", kołysanie ciała... Słowem - emocje! Kto nie widział - wyobraża sobie, snując wizje oniryczne...

W przerwie dziennikarz podchodzi do Ordonówny, by zadać kolejne tak ważne dla miłośników jej talentu pytanie o przyszłe plany artystyczne. Piosenkarka odpowiada tym razem: "Ah, mój Boże, te rzeczy są jeszcze płynne, życie przynosi wciąż nowe niespodzianki. Z rewją jako taką skończyłam raz na zawsze. Myślę obecnie o występach w Teatrze Narodowym. Dyr. Solski proponuje mi »Salome« Wilde'a... W Krakowie kontynuuję występy w »Erosie i Psyche«... A potem - nowe piosenki i nowy znowu repertuar. Pracy mam bardzo wiele, ale to mnie nie przeraża. W tych dniach mam również skończyć pertraktacje w sprawie nowego filmu, ale o tem narazie nie chciałabym jeszcze mówić...". Czy artystka w ferworze pracy twórczej mogła pozwolić sobie na zabawę? Przyjemność jakiegokolwiek rodzaju? Cóż - przy takich planach wydawało się to w istocie niełatwe. Zabawy i przyjemności, jak się dowiadujemy, dostarczał Ordonównie mały, "nieprawdopodobne rozkoszny" króliczek... Ot, taka ciekawostka.

Korespondent kończy rozmowę z Ordonką wraz z pojawieniem się garderobianej, która daje artystce dyskretnie znać, że przerwa przed kolejnym występem dobiegła końca. Publiczność zaraz kolejny raz miała dać się oczarować talentowi jedynej w swoim rodzaju Ordonki.

Justyna Żarczyńska

* We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021