Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Sensacja sezonu!

Co roku o tej porze w normalnych, nieepidemicznych okolicznościach niejedną głowę zaprzątała już myśl o tym, jakim rozrywkom oddać się w ostatni wieczór roku. Nie każdemu odpowiadała wizja spędzenia tego wyjątkowego czasu w gronie znajomych, w domowym zaciszu i przy akompaniamencie telewizora, stąd niemała popularność sylwestrowych wydarzeń kulturalnych - szczególnie takich, które reklamowały znane nazwiska.

. - grafika artykułu
Fotografia grupowa członków Chóru Dana w strojach scenicznych, od lewej: NN, Tadeusz Bogdanowicz, Mieczysław Fogg, Władysław Dan (w smokingu); siedzą: Zachariasz Papiernik, Aleksander Kruszewski i Wincenty Nowakowski; fot. z okresu debiutu w Qui Pro Quo, fot. Van-Dyck, maj 1929, ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"W najbliższym czasie czeka miasto nasze największa artystyczna sensacja sezonu. Oto w sobotę, 30 i w niedzielę 31 grudnia (Sylwester) o godz. 11 wiecz. w teatrze »Słońce« odbędą się dwa atrakcyjne Wieczory Humoru, Tańca i Piosenki, w których udział przyjmą najwybitniejsi artyści stolicy, między innymi: TOLA MANKIEWICZÓWNA, urocza gwiazda rewji warszawskiej, »polska Jeanette Mac Donald«, ADOLF DYMSZA, najznakomitszy komik polski, król humoru, najpopularniejszy w Polsce gwiazdor filmowy (...), najsłynniejszy w Polsce, jedyny i bezkonkurencyjny CHÓR DANA, w najnowszym wesołym repertuarze oraz najsłynniejszy w Polsce piosenkarz, ulubieniec publiczności MIECZYSŁAW FOGG w popisowym repertuarze!"* - grzmiał "Kurier Poznański" (nr 588/1933).

Oprócz wyżej wymienionych gwiazd estrady i ekranu, wystąpić mieli również inni artyści, których nazwiska ujawniać planowano na łamach gazety stopniowo, aż do wielkiego finału, który rozegrać się miał na scenie kinoteatru. Program obejmował nowe przeboje, których poznańska publiczność nie słyszała dotąd na żywo. "Takich gwiazd, takiego programu Poznań jeszcze dotychczas nie podziwiał! - Każdy z powyższych artystów już sam jeden byłby wielką atrakcją, a cóż dopiero wszyscy razem!" - pisano dalej, sugerując równocześnie, że jakakolwiek reklama tego wydarzenia jest zbędna - zelektryzowani wiadomością o występie poznaniacy z entuzjazmem, jak czytamy w dzienniku, szturmem ruszyli po bilety, które zakupić można było w składzie cygar Szrejbrowskiego przy ul. Gwarnej 20. O wydarzeniu nie pisano inaczej, jak o "największej artystycznej sensacji sezonu" ("Kurier Poznański", nr 591/1933).

Tuż przed premierą, w ostatnim numerze "Kuriera Poznańskiego" w roku 1933, ukazało się sprawozdanie z próby przedstawienia w "Słońcu". "Życie na ogół jest trudne, więc w miarę możności trzeba je sobie ułatwiać. Normalnie biorąc, powinienem iść dzisiaj o godz. 11 wiecz. do »Słońca« i po przedstawieniu, które skończy się po pierwszej, wrócić do redakcji i napisać sprawozdanie. Nie jest to takie łatwe i przyjemne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje" - czytamy, jak mniemam, z niemałym zdumieniem. Oto bowiem okazuje się, że autor artykułu "Sylwester w »Słońcu«" ("Kurier Poznański", nr 600/1933), podpisany jako "t. krasz.", boleje nad swoim losem recenzenta imprezy reklamowanej jako artystyczna sensacja! Możemy tylko przypuszczać, kierując się nie tyle logiką, co ludzkim doświadczeniem, że niechęć powrotu do redakcji w celu wydania opinii o występie w noc sylwestrową motywowana była raczej czym innym, aniżeli poczuciem niełatwej, dziennikarskiej doli. Sprawę tę jednak przemilczmy i wykażmy zrozumienie. Skupmy się na pomyśle, który uratować miał recenzenta od nocnych, recenzenckich trudności klarownego sformułowania myśli. Nasz "t. krasz" zdecydował bowiem, że napisze relację z próby teatralnej: "Pójdę na próbę, porozmawiam z aktorami, co mi powiedzą, opowiem i - będzie wilk syty i owca cała" - pisał.

"Sala »Słońca« - Państwo ją znają - światła przyćmione. Próba. Na scenie technicy montują jeszcze dekoracje. Przed rampą p. Mankiewiczówna, a na dole orkiestra pod dyrekcją p. Kubika: w krzesłach jako jedyna publiczność - członkowie sylwestrowego zespołu. Snujemy się jak duchy z dyr. Nowomiejskim, aranżerem imprezy, od jednej i do drugiej ciemnej (w półmroku) postaci" - wspominał. Pierwszym artystą, którego poznał dziennikarz był Władysław "Dan" Daniłowski. Powitaniu panów towarzyszyła piosenka śpiewana przez Tolę Mankiewiczównę - "leit-motiv ostatniego polskiego filmu Parada rekrutów*, do którego Dan pisał melodję". Chwilę rozmawiano na temat nowej produkcji, by następnie przejść do tematu sylwestrowego programu. "Bardzo obfity. Obawiam się, że publiczność poprostu się zmęczy. Śpiewamy kilkanaście piosenek (my - to chór Dana), śpiewa Mankiewiczówna, śpiewa Fogg" - odpowiedział Dan na pytanie o wieczorny repertuar. Trudno podzielać obawy artysty - w obliczu takich sław chyba żaden widz czy słuchacz nie mógłby zmęczyć się bodźcami artystycznymi najwyższych lotów.

Na rozmowę z recenzentem znalazł czas także Fogg, którego publiczność znała przede wszystkim z radiowych audycji. "Staram się piosenki swoje nietylko śpiewać ale i malować. Chciałbym, żeby wszyscy słuchacze nietylko słyszeli ale i wiedzieli, to co śpiewam. Listy, jakie od nich dostaję, mówią, że mi się to częściowo udaje" - tłumaczył śpiewak.

Dalej dziennikarz miał okazję skonfrontować swoje wyobrażenia o Adolfie Dymszy z rzeczywistością. "Lekkie rozczarowanie. Wcale nie nadwiślański andrus w cyklistówce i spodniach w kratkę, lecz poważny pan w futrze z wydrą, meloniku i czerwonym szaliku (crie de saison)" - opisywał pierwsze wrażenie. Artysta mógł wyczuć owe rozczarowanie, ponieważ zdecydował się na zapewnienie: "Tak, czy owak - powiada jestem swój chłop. Dogadać się ze mną można". Panowie rzeczywiście dali się porwać dość długiej dyskusji na temat wspomnianego już filmu pt. Parada rekrutów oraz artystycznych planów aktora.

Ostatnią gwiazdą, z którą dziennikarz zamienił parę słów, była Mankiewiczówna. "Jestem pierwszy raz w Poznaniu. Szalenie się denerwuję przed występem" - miała powiedzieć. Czyżby kolejny przykład kokieterii? Reporter postanowił odwrócić jej uwagę od tego niemiłego tematu, jakim jest trema, i wyraził zdziwienie, że artystka mogła zawitać do Poznania. Według jego informacji planowany był w tym czasie jej występ w operetce Bal w Savoy'u. Aktorka zmuszona była odmówić udziału w niej ze względu na przedłużające się prace na planie filmowym, w których uczestniczyła. "A tymczasem nie potrafiłam sobie odmówić przyjemności przyjazdu do Poznania. Teraz mam tremę, bo nie wiem, jak przyjmie mnie publiczność" - powiedziała.

Dziennikarz zapewnił ją, że poznańscy widzowie przyjmą ją z prawdziwą radością. Dalej planował też porozmawiać z pozostałymi artystami, których występ uświetnić miał sylwestrowy wieczór, jednak to już mu się nie udało.

Sądzę, że z czystym sumieniem możemy uznać, że reporter ze swojego zadania wywiązał się bardzo dobrze. Zapowiedź wydarzenia okraszona wypowiedziami samych artystów z pewnością dodatkowo rozpaliła emocje w widzach, którzy zaplanowali przywitać Nowy Rok w kinoteatrze "Słońce". I trudno się im dziwić...

Justyna Żarczyńska

* We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

** Ostateczny tytuł filmu to Parada rezerwistów.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020