Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Pod cyrkową kopułą

Nie tylko gwiazdy filmu i estrady wzbudzały powszechne zainteresowanie poznańskiej publiczności i wywoływały dreszcze podniecenia widzów złaknionych pierwszorzędnych, scenicznych widowisk. Niemałą atrakcją były bowiem także występy przedstawicieli innej sztuki, a mianowicie sztuki cyrkowej. Wśród ulubieńców gwarantujących tego typu rozrywkę wymienić trzeba warszawski Cyrk Braci Staniewskich goszczący w Poznaniu wielokrotnie.

. - grafika artykułu
Szympansica Mimi z Cyrku Braci Staniewskich w krakowskiej kawiarni, 1934, fot. ze zb. Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Olbrzymi czteromasztowy «Cyrk Braci Staniewskich» zawitał ponownie do wielkopolskiej stolicy i rozbił swe namioty przy ul. Ratajczaka naprzeciw Muzeum Wojskowego. Wczorajsze inauguracyjne przedstawienie tego największego polskiego przedsiębiorstwa cyrkowego egzystującego od 1902 roku, zgromadziło tłumy publiczności. Przyznać musimy, że program światowych atrakcyj, jaki zaprezentował nam p. Eugenjusz Staniewski, obecny dyrektor cyrku, jest istotnie pierwszorzędny"* - pisano w artykule pt. Karkołomne popisy «Czterech Djabłów» pod kopułą cyrku Staniewskich w październiku 1930 roku ("Nowy Kurier", nr 231/1930).

Co znajdowało się wówczas wśród najbardziej cenionych punktów harmonogramu? Z pewnością pokazy zespołu akrobatów z paryskiego Cyrku d'Hiver oraz występ belgijskiego duetu Lee z Cyrku Royal z Barcelony, wykonującego "ekscentryczny koncert liryczny". Gwoździem programu były z kolei "karkołomne ćwiczenia na latających trapezach, wykonane przez popularną grupę «Czterech diabłów», znaną najszerszej publiczności z licznych filmów amerykańskich". Trzeba przyznać, że Cyrk Braci Staniewskich gwarantował widowisko najwyższych lotów, co w tym przypadku nie jest tylko przenośnią. Oprócz gwiazd światowego formatu sztuki cyrkowej swoimi występami wieczór uświetniali również między innymi: dyrektor Staniewski, trupa Walters dająca wyśmienite popisy na elastycznej trampolinie, klaun Dolly oraz Batty - pogromca syberyjskich niedźwiedzi.

Za każdym razem, gdy Cyrk gościł w Poznaniu, zaskakiwał nowym programem i ekstremalnymi wręcz wyczynami. "Grozę i podziw budzą naprzemian produkcje kapitana Proske, arcyodważnego pogromcy pięknej grupy lwów nubijskich i berberyjskich" - czytamy chociażby w artykule Na cyrkowej arenie ("Nowy Kurier", nr 100/1932). Nie ma się co dziwić modyfikacjom widowiska i zapraszaniu do udziału w nim światowej klasy akrobatów, gladiatorów, żonglerów i innych artystów, którzy byli gwarantem zadowolenia widzów oraz wysokiej frekwencji. Publiczność z biegiem czasu trudniej przecież zaskoczyć, jej oczekiwania rosną, co oznacza konieczność wprowadzania coraz to bardziej spektakularnych, a więc i niebezpiecznych atrakcji. Inaczej tłumaczyć nie sposób podniecenia, jaki wywoływały tzw. śmiertelne skoki. W recenzjach i doceniano, i ganiono. Oto bowiem wspomniany już wcześniej Eugeniusz Staniewski występujący ze swoim scenicznym partnerem I. Muszyńskim doczekał się przygany: "Warto naprawdę pomyśleć o oryginalniejszych i dowcipniejszych tekstach".

Mieszkańcy Poznania cenili Cyrk Braci Staniewskich również za niewygórowane ceny biletów. W maju 1933 roku, kiedy kryzys finansowy pustoszył jeszcze wszystkie kieszenie i zmuszał do rezygnacji z wszelakich rozrywek, dyrektor sprzedawał bilety po znacznie niższych cenach (Pod kopułą cyrku Staniewskich, "Nowy Kurier", nr 104/1933). Cyrk w sezonie letnim odwiedzał wszystkie większe polskie miasta, jak pisano w Tajemnicy cyrkowego namiotu ("Nowy Kurier", nr 211/1933): " (...) niosąc ze sobą zdrową, pożyteczną, ciekawą, a co najważniejsze tanią rozrywkę dla szerokich mas społeczeństwa". Artykuł ten był pewnego rodzaju podsumowaniem wieloletniej działalności trupy i analizą tego, co przyczyniło się do jej sukcesu.

Możemy się dzięki temu dowiedzieć, że w każdym miejscu Cyrk zatrzymywał się na od trzech do czternastu dni, poruszał się własnym taborem kolejowym składającym się z aż osiemdziesięciu wagonów, zatrudniał w tym czasie około pięciuset pracowników i płacił z tytułu podatku od widowisk do kas komunalnych - po trwającym około siedmiu miesięcy sezonie - 350 tysięcy ówczesnych złotych! Jednocześnie warto dodać, że dzięki niebagatelnym zyskom Cyrk Braci Staniewskich wspierał liczne akcje charytatywne, m.in. Czerwony Krzyż oraz Fundusz Bezrobocia. Przy tej okazji wspomnijmy też, że poznańska publiczność wielokrotnie doświadczyła ze strony organizatorów widowiska wspaniałomyślności i hojności. Bilety były nie tylko tanie, ale specjalna ich pula trafiała do osób bezrobotnych, które normalnie nie mogłyby pozwolić sobie na sfinansowanie takiej popołudniowej lub wieczornej rozrywki z prawdziwego zdarzenia. W poznańskiej prasie dostępne były również kupony uprawniające do zakupu biletu po niższej cenie.

Dziś na cyrk jako taki spoglądamy mało przychylnym okiem. Czemu dziwić się nie można choćby ze względu na wspomnianą już tutaj tresurę zwierząt, jednak niewątpliwie rzesze znakomitych artystów wyczyniających w owym czasie swoje sztuki i sztuczki pod kopułą wielkiego namiotu i dziś wywołałyby pełne westchnień zachwyty.

Justyna Żarczyńska

*We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021