Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Jak w kolorowych książkach

Spotykamy różnych widzów. Krytycznych, entuzjastycznych, okazujących swoje emocje i takich, którzy trzymają je w tak zwanych ryzach, nie ujawniając, jakie wrażenie robi na nich sztuka, z którą się stykają. Emocji nie kryje jednak z pewnością jedna z grup odbiorców dzieł wszelakich. Dzieci.

. - grafika artykułu
Gwiazdka dla dzieci w lokalu Związku Legionistów Polskich w Poznaniu zorganizowana przez Rodzinę Legionistów, 1937, fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Rzadko się trafia taka premiera, żeby widzowie mieli tak radosne i zadowolone miny. Niejedno sympatyczne »bobo« zapomina na tem przedstawieniu zgoła o »cukielku, lali i koniku«. Szeroko otwartemi oczyma wpatruje się w scenę, na której dzieje się prawdziwa bajka. Takie to wszystko właśnie, jak się czyta w kolorowych książkach z obrazkami"* - pisze "Iks." w artykule zatytułowanym Z zaczarowanej krainy kolorowej bajki, gdzie króluje słoneczny uśmiech dziecka ("Nowy Kurier", nr 285/1931). I choć zazwyczaj to sztuka poddawana jest ocenie i to wokół niej koncentrują się uważne recenzje, w tym przypadku bacznemu oku krytyka nie umknęły rozanielone twarzyczki dziatwy, która przybyła, by obejrzeć przygotowany dla niej spektakl.

Znajdując się pośród milusińskich reagujących radośnie i beztrosko na poczynania aktorów, nawet człowiek utrudzony życiem, niosący na swych barkach bagaż niemiłych doświadczeń nagromadzonych po przekroczeniu progu dorosłości, musiał uśmiechnąć się choćby i delikatnie, może i niepewnie. Wspomina recenzent z rozrzewnieniem, potwierdzając ten tok myślenia: "I doprawdy, kiedy się poważny, zmartwiony kryzysem człowieku, znajdziesz między tem morzem jasnych, kędzierzawych, rumianych główek, nie wiesz zgoła, gdzie masz patrzyć: na scenę, czy na widownię. Bo na scenie śliczna bajka wije się zaczarowaną wstęgą, a na widowni króluje najpiękniejszy uśmiech - uśmiech dziecka". Nie może się jednak recenzent tak całkiem odżegnać od swoich obowiązków, usprawiedliwiając się wzruszeniem tym ładnym obrazkiem. Dlatego też "Iks." pisze dalej o rzeczach związanych z samym spektaklem, nadal jednak pozostając pod pewnym wrażeniem zauroczonych nim dzieci: "Rzadko się zdarza tak radosna premiera, jaką wystawił Teatr Narodowy w sali Ogrodu Zoologicznego. To też była pełna sala naszych Milusińskich, wielkich znawców tego rodzaju premier i dużo było zadowolenia".

Kto stał za tym sukcesem? Kto pomyślał o najmłodszych widzach, którym przecież też coś od teatru się należy? Zygmunt Szczerbowski - dyrektor, który zainicjował nie tylko realizację tego jednego kolorowego i jakże sympatycznego pomysłu, ale miał przekonanie, że takie rzeczy w teatrze poznańskim dziać się po prostu muszą. Przy tej okazji trzeba wspomnieć i o wcześniejszych dowodach na to, że dobry włodarz mający nie tylko horyzonty szerokie, a i serce dla swoich widzów w każdym wieku, poczynał sobie na tym polu również wcześniej. Jak pisze "Iks.", już rok wcześniej Szczerbowski postarał się o to, by widownia teatru wypełniła się uczniami przybyłymi, by obejrzeć Potop, Ogniem i mieczem oraz Hajduczka. Wszystkie te występy cieszyły się niemałym powodzeniem.

Co ważne, Szczerbowski spektakle te organizował mimo niełatwych dla teatru czasów. Recenzent wspomina bowiem o konflikcie w Związku Artystów Scen Polskich, który przełożył się na milczenie poznańskich teatrów. Trudno się jednak nie zgodzić ze stwierdzeniem, że "aktorzy jednak nie mogą żyć z powietrza", muszą grać. Z takiego założenia musiał wyjść Szczerbowski, który mimo tej niesprzyjającej sytuacji tworzył Teatr Narodowy, gdzie wystawiał Krakowiaków i Górali. Kiedy doszło do porozumienia pomiędzy dyrektorami instytucji teatralnych a ZASPem, Teatr Narodowy wraz z nowym zespołem odrodził się jako teatr dla dzieci i "należy podkreślić szlachetną energię i inicjatywę p. dyr. Szczerbowskiego, który organizując potrzebny teatrzyk dla Milusińskich, dał pracę przeszło 20 aktorom, rozbitkom z dawnej opery i innych teatrów". Zespół ten tworzyli: "Wanda Trojanowska, Bronisława Broniczowa, Zofja Żarska, Czesława Nadworna, N. Grzegorzewska, M. Pawlakówna, M. Kałkówna, H. Eitnerówna, J. Bieńkowska, M. Konieczyńska", a po stronie panów: "Zbigniew Szczerbowski, Ignacy Wiśniewski, Zdzisław Winiewicz, Marjan Stasik, Romuald Kalinowski i Ferdynand Kowalik". Reżyserią zajął się wszechstronny Szczerbowski, scenografią Stanisław Jarocki, oprawą muzyczną Ferdynand Kowalik, a układami tanecznymi baletmistrz Ciesielski. Można by rzecz - plejada znakomitych artystów!

Wróćmy jednak do meritum, a więc do tego konkretnego przedstawienia, które zrecenzować miał dla dziennika szanowny "Iks."! Wystawiano bajkę znaną i lubianą - O krasnoludkach i sierotce Marysi Marii Konopnickiej, w inscenizacji Wandy Trojanowskiej. Premiera, jak przyznaje recenzent, wypadła doskonale, "cały zespół włożył wiele artyzmu i inwencji w efektowne odtworzenie pięknej bajki". Publiczność gromkim aplauzem nagrodziła, słusznie zresztą, tańczących artystów. Dekoracje i muzyka dostosowano do całości.

Wszystko to złożyło się na sukces. Szczególnie doceniony przez dzieci, dla których zrealizowano to kolorowe przedstawienie. Ale nie tylko przecież. Nawet i krytyk daje się, jak widać, ponieść się niekiedy dziecięcej lekkości bytu...

Justyna Żarczyńska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022