Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Jak się miewa opera?

Mowa już była o kinie, o literaturze, o muzyce oraz o audycjach radiowych. Słowem: o tych bardziej popularnych gałęziach kultury, które przyciągały szersze grupy odbiorców, spragnionych wrażeń wizualnych i dźwiękowych. Co jednak działo się wówczas ze sztukami pięknymi, tymi szlachetnymi ostojami wielowiekowej dążności człowieka do piękna? Czy odwracano od nich głowę na rzecz wrażeń, których dostarczała nowoczesność ze swoim galopującym postępem technologicznym? Czy było tu miejsce na fascynację malarstwem, rzeźbą, poezją lub operą?

. - grafika artykułu
Gmach Teatru Wielkiego w Poznaniu, ok. 1925, ze zb. Narodowego Archiwum Cyfrowego

"W epoce zawrotnego rozwoju techniki, w epoce zmagań się różnych idei społecznych, rewolucji w dziedzinie pojęć estetycznych, wielkiego kryzysu ekonomicznego, powszechnego zmaterializowania się a tym samym oddalenie się od wszystkiego, co jest iluzją, co może być jedynie strawą dla ducha - wszelkiego rodzaju sztuki piękne, z natury rzeczy, zostały zepchnięte na plan drugi, lub też porwane wirem burzliwego życia współczesnego, przestały służyć właściwemu celowi i upodobniły się statkom bez steru, miotanym kapryśną falą oceanu*" - brzmi niewesoła odpowiedź na moje pytanie, będąca równocześnie wstępem do artykułu zatytułowanego Na marginesie nowej inscenizacji "Carmen", który ukazał się w "Biuletynie Teatru Wielkiego w Poznaniu. Sezonie 1937/1938" (nr 6/1938). Kto jest autorem tego niewesołego podsumowania? Nie wiadomo. Podpisać się zapewne mogło jednak wielu ówczesnych, bacznych obserwatorów tego, co działo się na omawianym polu.

I dalsze refleksje autora, kimkolwiek by on nie był, napawają zadumą nad stanem polskiej kultury: "W ciężkim położeniu jest u nas malarstwo, cierpi literatura, boryka się z ustawicznymi trudnościami muzyka, a mówiąc ściślej instytucje koncertowe, no i wreszcie teatry muzyczne". Zdaniem autora w najgorszym położeniu znajdowała się opera, łącząca w sobie taniec, muzykę i malarstwo, i wymagająca takich nakładów finansowych dla utrzymania całego personelu, które w tamtych latach musiały przyprawiać dyrektorów tego typu placówek o niemały ból głowy. I nie chodziło tu tylko o lekkie, nieprzyjemne pulsowanie w skroni, ale migrenę z prawdziwego zdarzenia! Opera cierpiała w stopniu zatrważającym. Jak się rozwijać, kiedy pomysły z powodu braku środków pieniężnych muszą zatrzymywać się na etapie konceptu? Jak dbać o jakość scenografii i oprawy muzycznej? Czym wynagradzać artystów, którzy zasługują przecież, jak każdy, na coś więcej niż gromkie nawet oklaski? Wszystkie niedopatrzenia będące wynikiem braku pieniędzy skazywały operę na dyskwalifikację w oczach niektórych krytyków i publiczności. Pojawiały się artykuły i głosy, że opera to już przeżytek niedostosowany do czasów współczesnych.

W obliczu tego autor artykułu pisze: "Rozumowanie z gruntu fałszywe. Z chwilą, kiedy muzyka, malarstwo i taniec nie stały się przeżytkiem (tego chyba nikt nie może podawać w wątpliwość) jak może nim być opera, która przecież stanowi najpiękniejszą syntezę tych trzech sztuk pięknych"! Czy można się z tymi słowami nie zgodzić? Równocześnie trzeźwym okiem nasz komentator patrzy na operę jako dziedzinę, w której "coś się przeżyło, a raczej przestarzało". Tym czymś na pewno nie była, nie jest i nigdy nie będzie muzyka. Powodów takiego stanu rzeczy "szukać trzeba w przestarzałości zewnętrznej szaty opery, w zachwianiu się jej walorów jako widowiska". Porównywana z innym -  tak wtedy, jak i dziś - popularnym widowiskiem, jakim jest kino, opera pokazywała pewne swoje braki, szczególnie w warstwie wizualnej, ale także i aktorskiej. Nie każdy przecież śpiewak musi być wybitnym aktorem, a stara scenografia nie może przyciągnąć publiczności złaknionej nowych bodźców wzrokowych i oszałamiających efektów. "Nowoczesny człowiek nie jest w stanie przez cały wieczór przyglądać się rzeczom, które nie pozwalają mu przenieść się łatwo do świata złudzeń, obniżają wartość przeżyć estetycznych, jakie teatr dawać powinien" - pisze dalej autor.

Jak w kontekście tego wszystkiego wypadał Teatr Wielki w Poznaniu? "W Polsce jedynie Poznański Teatr Wielki jest placówką, która w pracy swej kieruje się dążnością do wyjścia na nowe drogi, prowadzące ku odrodzeniu i unowocześnieniu widowisk operowych. Jest niezaprzeczalnie wielką zasługą Dyr. Z. Latoszewskiego, że potrafił, mimo piętrzące się przeszkody, uczynić wielki krok w kierunku obranego celu" - brzmi odpowiedź. I niechaj starczy ona za całe moje podsumowanie. Szczególnie w obliczu jubileuszu 110-lecia działalności tej szacownej instytucji.

Justyna Żarczyńska

* We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020