Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Całkiem wrażliwy Wilk

Literaci, poeci, satyrycy, dziennikarze, ludzie słowa. Żonglujący słowami i walczący za ich pośrednictwem o sprawy najważniejsze. Albo wcale nie traktujący ich jak oręża, ale widzący w nich narzędzie twórczej kreacji, służącej dobru i utrwalaniu tego, co warto zapamiętać. Niekiedy używający słów jako ochrony przed światem, za dowcipem skrywający smutną niekiedy prawdę na temat rzeczy. Dzisiaj o jednym Wilku z tej watahy.

, - grafika artykułu
Fragmenty z "Poznańskiego Pręgierza", nr 4/1929, fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Gdzie i kiedy zetknąłem się poraz pierwszy z Wilkanowiczem, nie wiem? W każdym razie przed wojną. I pewnem jest, że powitał mnie jakimś rubasznym dowcipem - nieufnem spojrzeniem - i oczywiście zostawił we mnie wrażenie, że mu na znajomości ze mną nie zależy"* - wspominał Stanisław Płonka Fiszer na łamach "Pręgierza Poznańskiego" (nr 4/1929), świętującego wówczas 25-lecie pracy literackiej redaktora Romana Wilkanowicza. Po tym opisywanym tutaj spotkaniu Fiszer - jakby się zdawało na pierwszy rzut racjonalnego oka - nie mógł się wiele spodziewać. Kto jednak nie spotkał się w życiu z sytuacją, kiedy pierwsze wrażenie wcale nie przesądziło sprawy o dalszych losach znajomości? Komu nie zdarzyło się pomyśleć w okolicznościach podobnych do opisanych w sposób następujący: że trudno, nic z tego nie będzie, nie można wróżyć narodzin wielkiej przyjaźni w tak niesprzyjających warunkach, gdy jedna strona jest, delikatnie mówiąc, odpychająca? I komu nie przytrafiło się, że przy tak zwanym bliższym poznaniu zza fasady niedostępności wychodził dusza człowiek? Zdarzyło się to właśnie Fiszerowi, który nie spodziewając się tego zupełnie po ironicznym Wilkanowiczu, odkrył po czasie jego drugą naturę! "Przypadkiem wpadły mi do rąk jego poezje. Zastanowiłem się. Wiersze te przedstawiały innego zupełnie człowieka. Nie mogłem uwierzyć, że to pisał Wilkanowicz, ten ironista, kpiarz, ten daleki odemnie, a jednak tak bliski pod względem duchowym człowiek" - wspominał o swoim wielkim odkryciu, stanowiącym punkt kulminacyjny i odmieniającym losy niezbyt dobrze zapowiadającej się znajomości.

Jak często nakładamy maski, nie dając innym dostępu do tego, co w nas tkliwe i delikatne, czyniące nas bezbronnymi wobec bezwzględności tego świata? "Nie rozumiałem jeszcze wówczas, że ludzie swoje właściwe oblicze chowają w zanadrzu pod sercem, i że trudno dociec, jakimi zakamarkami chodzi dusza ludzka, a zwłaszcza dusza poety. Bo Wilkanowicz jest istotnie poetą-lirykiem, dusza jego dźwięczy najsilniej, gdy z niej wygrywa ból, gdy leci w poczuciu zmagań i rozterki" - pisał dalej Stanisław Płonka Fiszer, przyznając jeszcze, że nie spodziewał się nigdy, że dołączy do grona bliskich Wilkowi osób. Wilkanowicz docenił Fiszera nie tylko na gruncie towarzyskim, ale i artystycznym, z powodzeniem starając się o to, by jego nowele doczekały się publikacji. Sam Fiszer nie pozostał na to obojętny. Kiedy tylko pojawiała się okazja, by recytować wiersze znajomego poety, odpowiadał zainteresowanym szukającym na temat autora więcej informacji, że "jest to jego bliski przyjaciel".

W nieco innym tonie, ale również uchylając rąbka tajemnicy na temat Wilkanowicza, pisał o jubilacie Stefan Papée. Nie omieszkał przypomnieć, że kariera poety znanego i lubianego w Poznaniu dzięki humoreskom i dowcipnym tekstom, zahaczyła między innymi o czasopismo "Tęcza", gdzie piastował stanowisko bliskiego współpracownika, publikując na łamach gazety rozbawiające czytelników liryki. Dopiero w 1913 roku narodziła się w Wilku myśl, że czas rozpocząć niezależną działalność. Tak powstała idea stworzenia "Pręgierza", "pisma satyrycznego dla szerokich mas", które "z miejsca doczekało się konfiskaty trzech pierwszych numerów przez prokuraturę pruską, co zapewniło naturalnie pismu powodzenie i rozgłos". Jak przypominał Papée: "Pod pręgierz stawiano tam przedewszystkiem to wszystko, co trąciło prusactwem, nie oszczędzano przytem wielu wysoko postawionych osobistości, śmiało, dosadnie, czasami zjadliwie, zwalczając germanizatorskie zakusy rządu, służalczość karjerowiczów i panoszący się wówczas materializm". Później pracował Wilkanowicz w "Rzeczpospolitej" i "Przeglądzie Porannym" i oczywiście w "Pręgierzu Poznańskim", gdzie kontynuował "obowiązki humorysty-satyryka, wypowiadającego ból małostkowości, kołtuństwu, materializmowi, rozmaitym śmiesznostkom i wadom naszego partyjnictwa i zaściankowości". Gawędził przy tym Wilk także o latach minionych, a swoje wspomnienia zebrał w dziele zatytułowanym po prostu Moje wspomnienia, będącym świadectwem i pamiętnikiem z jego pisarskich doświadczeń, a także istotnym wkładem w wielkopolską kulturę.

Jest oczywiste, że jego satyryczne poczynania musiały spotkać się z wrogością - nade wszystko tych, których dowcipy dotyczyły. Wilkanowicz miał wielu przeciwników, co w żaden sposób nie wpływało na niego zniechęcająco. Ubolewać jednak można nad tym, jak stwierdza z przykrością Stefan Papée, że wszyscy tak wielką uwagę zwracali zawsze na żarty z dygnitarzy i partyjnych oficjeli, że zupełnie zapomnieli, że Wilk był mistrzem słowa realizującym się również w inny sposób, przez co "niedocenia się obrazków obyczajowych, rozsianych po czasopismach i poukrywanych w zbiorkach, które posiadają trwałą cenę". Mowa tu np. o karnawale na Chwaliszewie, chrzcinach na Zawadach, poznańskich niedzielach, wiankach, które traktować trzeba jak "pyszne miniaturki, żywcem chwytające czas, stosunki i ludzi, mowę, gest Poznania, odchodzącego szybko na zawsze w przeszłość, Poznania ze Śródki, Chwaliszewa, z zaułków miasta, ze strychów i suteryn", i które zachować należy w pamięci.

Wprost pisał Stefan Papée, że "popularność satyryka zaszkodziła poecie". Stąd też za najwymowniejszy gest sympatii wobec jubilata uznać trzeba fakt, że z okazji pięknej rocznicy pracy twórczej księgarnia "Fiszer i Majewski" podjęła decyzję o tym, by wydać tom wierszy zapomnianego nieco poety, uświadamiając tym samym czytelnikom, że pod maską satyra ukrywała się po prostu wrażliwa dusza...

Justyna Żarczyńska

*We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023