Punkt wyjścia Na rauszu, najnowszego filmu duńskiego reżysera Thomasa Vinterberga (znanego chociażby z głośnego przed laty Festen) jest bardzo kuszący. I bardzo przekonujący zarazem. Oto bowiem z ekranu pada twierdzenie - oparte na tezie norweskiego psychiatry, Finna Skårderuda - że do szczęśliwej egzystencji każdy z nas potrzebuje dziennie pół promila alkoholu we krwi. Taka dawka wystarcza, byśmy nie tylko byli bardziej zadowoleni z życia, ale również bardziej pracowici, kreatywni i skuteczni. Dlatego trzeba sobie każdego dnia zapewnić tę pożądaną porcję czegoś mocniejszego.

Do takiego przynajmniej wniosku dochodzą bohaterowie filmu Vinterberga - czterej zaprzyjaźnieni mężczyźni, którzy ewidentnie wkroczyli w kryzys wieku średniego. Czują się wypaleni zawodowo (pracują jako nauczyciele), przeżywają problemy w życiu rodzinnym i uczuciowym. Ich eksperyment z regularnym przyjmowaniem alkoholu początkowo przynosi zaskakująco pozytywne rezultaty. Bohaterom wraca chęć do życia, zaczynają znowu odnosić sukcesy. Ale, jak to często z eksperymentami bywa, sprawy wymykają się spod kontroli.

Na rauszu rozbiło w ubiegłym roku bank podczas rozdania Europejskich Nagród Filmowych. Uznano je nie tylko za najlepszy film naszego kontynentu, ale doceniono także reżyserię, scenariusz i rolę Madsa Mikkelsena. Film jest również duńskim kandydatem do Oscarów i wiele wskazuje na to, że może amerykańską statuetkę zdobyć. Swoim klimatem świetnie wpisuje się bowiem w pandemiczne nastroje ostatnich miesięcy. Nie znaczy to jednak, że film Vinterberga to dzieło na wskroś pesymistyczne. Przeciwnie - pokazuje, że czasami trzeba walnąć głową o dno po to, by wstać i dalej żyć.

Bartosz Żurawiecki

• Na rauszu
• reż. Thomas Vinterberg
• premiera: 19.03

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021