Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

KINO DOMOWE. Nie igraj z naturą

Wprawdzie stacjonarne kina znów pozostają dla nas zamknięte, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by seans premierowego filmu lub ulubionego klasyka urządzić sobie na własnej kanapie. W dodatku przy okazji wspierając lokalne poznańskie kina - Muzę lub Rialto, oglądając wybrany film w sieci, na platformie MOJEeKINO.PL. Na początek polecam oryginalną i mimo optymistycznego tytułu dość przewrotną wizję przyszłości w premierowym Kwiecie szczęścia Jessiki Hausner.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Alice (Emily Beecham) jest bioinżynierem, pracoholiczką i matką. Dokładnie w tej kolejności. Pracuje nad przełomowym wynalazkiem - genetycznie zmodyfikowanym kwiatem, którego woń ma zapewniać jego właścicielowi potężny zastrzyk oksytocyny, a w konsekwencji bezwarunkowe poczucie szczęścia. By dostąpić tego błogostanu, wystarczy jedynie pielęgnować roślinę i od czasu do czasu z nią rozmawiać. Proste? Tylko w teorii. Jak to zwykle bywa w tego typu historiach sytuacja wymyka się naukowcom spod kontroli, a "Mały Joe" - jak pieszczotliwie nazywa swoją roślinę Alice - ma nieco inne zdanie na temat swojej kooperacji z człowiekiem. W opanowaniu kryzysu wcale nie pomaga też fakt, że twórcy rośliny działają pod presją czasu, by zdążyć z jej premierą na zbliżające się targi roślin. W końcu konkurencja tylko czyha by wyprzedzić ich w zaprezentowaniu światu tej botanicznej pigułki szczęścia i zarobić na niej krocie.

Kwiat szczęścia to obraz niejednoznaczny, oscylujący na pograniczu rodzinnego dramatu, lekkiego thrillera i wizjonerskiego science-fiction. Estetycznie łudząco przypomina inną dystopijną wizję przyszłości - Her Spike Jonze'a, w którym główny bohater (rewelacyjnie zagrany przez Joaquina Phoenixa) nawiązał romantyczną więź z udającym człowieka systemem operacyjnym. Zbliżone są tu niespieszne kadry i kolory, a nawet niejednoznaczna moda, która nie pozwala osadzić akcji w żadnym konkretnym miejscu i czasie. Niespieszne są tu również dialogi i awangardowa muzyka skutecznie wzbudzająca niepokój w odpowiednich momentach akcji.

To kino nie dla każdego, docenione jednak przez widzów i krytyków. Dość powiedzieć, że Kwiat szczęścia w minionym roku, podczas swojej światowej premiery, był nominowany do Złotej Palmy, a wcielająca się w Alice Emily Beecham za swoją kreację otrzymała Nagrodę dla Najlepszej Aktorki. Dodatkowy smaczek dla kinomanów - w jej laboratoryjnego kolegę wciela się Ben Whishaw, szerszej widowni znany z ekranizacji Pachnidła. Jak widać, i tu i tam zmysł olfaktoryczny odgrywa szalenie istotną rolę w poczynaniach jego bohaterów i samej fabule.

Jessica Hausner w swojej wizji przyszłości dotyka aż kilku ważnych współcześnie tematów -  coraz silniejszej ingerencji człowieka w naturę, od której jednocześnie coraz bardziej oddalamy się jako gatunek, postępującej plagi nowoczesności jaką jest poczucie braku sensu i coraz częściej diagnozowanej (już nie tylko u dorosłych) depresji oraz przekładania na ekonomiczny zysk niemal każdej już dziedziny życia. Być może ta dopiero rozwijająca się w Kwiecie szczęścia, zmyślona na potrzeby filmu pandemia ma znacznie więcej punktów wspólnych z tą rzeczywistą, z którą wszyscy zmagamy się od marca. W końcu gdyby ktoś opowiedział nam jej przebieg rok wcześniej najprawdopodobniej też uznalibyśmy, że to dobry materiał na film...

Anna Solak

  • Kwiat szczęścia
  • reż. Jessica Hausner

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020