- Nie będę ukrywał, że to będzie najtrudniejsze ze spotkań, które prowadziłem - zaznaczył na wstępie moderator rozmowy, Piotr Oleksy. - Mamy do czynienia z książką niezwykłą, o której trudno mówić analitycznie. Nawet chyba nie powinniśmy tego robić, dlatego proponuję, żebyśmy mówili nie tyle o samej książce, ale o problemach, których dotyka - zasugerował. - Porozmawiajmy o pamięci i zapominaniu oraz o tym, co oznacza ono dla teraźniejszości.
(Nie)pamięć o łagrach
- Wiem, że nie istnieje ktoś taki jak statystyczny Rosjanin - rozpoczął dyskusję z gościem Piotr Oleksy - ale gdyby takiego "statystycznego" Rosjanina zapytać, czym dla niego są łagry, co mógłby odpowiedzieć? - Statystyczny Rosjanin to jednorożec, on nie istnieje - przetłumaczyła odpowiedź Lebiediewa tłumaczka, Agnieszka Smólczyńska-Wichetek. - Gdyby jednak zapytać przedstawiciela najmłodszego pokolenia, to z pewnością będzie on pamiętał obozy harcerskie, ognisko i dyskotekę. Jeśli będzie to człowiek nieco starszy, z pewnością wspomni niemieckie obozy koncentracyjne. Jeszcze mniej osób wspomni system Gułag działający do lat siedemdziesiątych XX wieku, a naprawdę nieliczni powiedzą coś o obozach koncentracyjnych działających w trakcie obu wojen w Czeczeni. Trzeba pamiętać, że osoby, które pamiętają o obozach, dzielą się na dwie grupy - precyzował rosyjski pisarz. - Przedstawiciele jednej z nich twierdzą, że dobrze, że obozy istniały, bo więziły bardzo niebezpiecznych ludzi. Do drugiej grupy zaliczyć możemy krewnych ofiar systemu. Co najważniejsze, nikt o tych obozach nie opowie, bo nikt ich nie widział.
Następnie literat dowodził, że pamięć o sowieckich obozach przepada, ponieważ łagry zostały rozebrane lub pozostałości po nich znajdują się w niedostępnych, wyludnionych częściach Rosji. Są to jego zdaniem "świadectwa bez świadków". Pisarz oraz Oleksy nawiązali do tezy przedstawionej w książce - otóż władza sowiecka skazując ludzi na katorgę, tak naprawdę próbowała wymazać ich z pamięci. - "Zrozumiałem, jaki był sens wysyłania ludzi do tajgi i tundry. Wykreślono ich z ogólnego bytu ludzi, wykreślano ich z historii, a ich śmierć zdarzała się nie w historii, lecz geografii"- przytoczył fragment powieści moderator. - Dlatego właśnie łagier jako koncepcja czy symbol pamięci w rosyjskim społeczeństwie nie funkcjonuje. Łagier funkcjonuje jako synonim do słowa "obcy"- podsumował ten wątek Lebiediew.
Poszukiwanie winnych
- Książka spotyka się wielkim zainteresowaniem w Polsce i pozytywnymi recenzjami od prawa do lewa, co rzadko zdarza się w naszej rzeczywistości politycznej. A jak została ona odebrana w Rosji? - zadał kolejne pytanie Oleksy. - Od czasów Sołżenicyna i innych pisarzy, którzy pisali na ten temat, powstał wspólny dyskurs mówiący o represjach - odparł Lebiediew. - Dotyczy on sumy wypaczeń sowieckiego wymiaru sprawiedliwości. Mamy ofiary, nie mamy kata, mamy dramat bez tragedii. Brakuje nam nadal przestępcy. Nikt nie jest w stanie w Rosji znaleźć winnych. Dawni oficerowie przepadli, stali się miłymi staruszkami. [...] Kiedy pojawiła się Granica zapomnienia, książka o ofiarach i katach, zacząłem dostawać listy od czytelników, to był właściwie jeden długi list. Ludzie pisali: "Dzięki tej książce dowiedziałem się, kim był dziadek, brat wujek, kuzyn". W pewien sposób wywołałem strach obecny w każdej rodzinie, udało mi się przełamać milczenie.
Odmienny stan świadomości
W trakcie spotkania nie zabrakło także pytań do Grzegorza Szymczaka, tłumacza powieści na język polski. - Jaka była pana pierwsza myśl o tej książce i jak pan postrzegał możliwość jej recepcji? - zapytał Oleksy. - Już w trakcie pierwszej lektury uznałem ją za bardzo dobrą, od razu zgodziłem się na jej tłumaczenie - odparł Szymczak. - [...] Kiedy zacząłem ją tłumaczyć, miałem wrażenie, że przechodzę tę samą drogę co autor. To była niezwykła przygoda intelektualna i duchowa. Można powiedzieć, że towarzyszył mi "odmienny stan świadomości" w rozumieniu Sorokina, czyli specyficzny stan ducha w trakcie pisania i czytania literatury, podobny do stanu narkotycznego. Tak moim zdaniem powinien postępować tłumacz obcując z taką literaturą. [...] Zacząłem się zastanawiać, jak ta powieść będzie odebrana przez Rosjan - z wielkim bólem dla tych, którzy chcą zapomnienia i jako wielkie odkrycie dla ludzi otwartych. [...] W Granicy zapomnienia odnajduję różne reminiscencje literackie, odniesienia do innych pisarzy rosyjskich. Dla Rosjan jest to książka bulwersująca i ważna, odtwarza pamięć i pozwala nie zapomnieć o tym, co wypierane z dyskursu historycznego.
Zamknięte archiwa
W drugiej części spotkania głos zabrała publiczność. - Czy państwo rosyjskie zapewnia jakieś środki potomkom ofiar, czy możemy mówić o jakimś zadośćuczynieniu? - padło pytanie. - Na początku lat dziewięćdziesiątych powstała ustawa o wypłacie odszkodowań krewnym ofiar represji - zaznaczył rosyjski pisarz. - Prawo gwarantowało bardzo niewielkie wypłaty, w przeliczeniu dwadzieścia do czterdziestu euro miesięcznie. Były one wypłacane bardzo nieregularnie. Co gorsze, nie otwarto archiwów, kiedy była ku temu okazja.
- Jak ocenia pan potencjał lokalnych społeczności rosyjskich, które zajmują się historią? - zapytała uczestniczka spotkania. - Takich grup jest dużo. W miastach taka działalność jest możliwa i przynosi efekty - stwierdził autor. - Co jednak zrobić z przestrzeniami, gdzie nie ma ludzi? To właśnie wiedza o obozach na odległej północy kraju jest konieczna do wyrobienia sobie pojęcia o skali działania Gułagu.
- Chciałam zapytać o współczesny strach w Rosji. Czy pan, jako pisarz, nie boi się, że pana zdjęcie zawiśnie na Arbacie jako fotografia wroga narodu? - zapytała inna z uczestniczek wydarzenia. - Na szczęście nasza władza nie czyta książek. To oczywiście złe, ale ma też pozytywne strony - odparł żartobliwie Lebiediew. - Czuję się bezpieczny, bo wiem, że oni tego nie przeczytają.
relacja Jacek Adamiec
- spotkanie z Siergiejem Lebiediewem wokół książki Granica zapomnienia, z cyklu Zamek Czyta. Spojrzenie na Wschód
- Scena Nowa, CK Zamek
- 4.03
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019