Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Żadnego pijaństwa!

W 1897 roku poznańska policja odnotowała w swoich statystykach, że na ulicach miasta znaleziono około 200 pijanych osób, w tym 132 nieprzytomne (wśród nich 49 kobiet), pozostałe trzymały się na nogach. Poznań miał wówczas ok. 73 tys. mieszkańców.

Destylacja i skład kolonialny Jana Świtalskiego przy ul. Św. Marcin 39, fot. z końca XIX w. - grafika artykułu
Destylacja i skład kolonialny Jana Świtalskiego przy ul. Św. Marcin 39, fot. z końca XIX w.

Walka z pijaństwem, które pod koniec XIX w. stało się istotnym problemem społecznym, przybrała na sile. W obliczu katastrofalnych skutków nadużywania alkoholu dwa obozy zwalczające pijaństwo, totaliści (abstynenci) i umiarkowani (wstrzemięźliwi), zwarły szeregi. Towarzystwo Wstrzemięźliwości "Jutrzenka" otworzyło bezalkoholową kawiarnię, w której serwowano kawę, herbatę i mleko, a głowę i ręce można było zająć, grając w szachy, warcaby lub domino. Organizowano wieczorki herbaciane z tańcami, otwarto bibliotekę i czytelnię czasopism. Jednak spokojna i kulturalna egzystencja kawiarni denerwowała przeciwników trzeźwości, którzy, pijani, prowokowali niekiedy przykre incydenty, doprowadzając do bijatyk z jej klientami. Zwiększyła się znacznie liczba członków Towarzystwa Zupełnej Wstrzemięźliwości "Wyzwolenie", choć początkowo, mimo deklaracji, zaledwie połowa zdołała zerwać z nałogiem, uważając to za zbyt duże poświęcenie.

W 1913 roku "Wyzwolenie" zorganizowało wystawę przeciwalkoholową, na której, prócz licznych obrazów, zdjęć i druków, urządzono dział rzeczy, które umożliwiają życie bez alkoholu (m.in. słoiki z marynatami, termofory i aparaty do gotowania owoców). Jedną z sal umeblowano i posadzono w niej wystrojoną rodzinę manekinów, aby unaocznić zwiedzającym, ile tracą, pijąc i co mogliby mieć, gdyby nie pili.

W akcję trzeźwości włączyła się prasa, nie tylko donosząc i komentując, ale zamieszczając też ogłoszenia o środkach ułatwiających rozstanie z alkoholem. Reklamowano np. cudowny lek COZA, który wrzucony do herbaty, kawy, a nawet spirytualiów, powodował wstręt do alkoholu, co "pogodziło tysiące rodzin i uratowało tysiące mężczyzn od wstydu i utraty honoru".

Nie wiadomo, na ile podjęte działania ograniczyły liczbę nadużywających alkoholu mieszkańców miasta. Wiadomo natomiast, że w okresie międzywojennym walka ta trwała nadal. Trwa zresztą do dzisiaj, bo w genach Polaków zakodowane są staropolskie obyczaje: kolejki, litkup, czyli oblewanie dobitego targu, i toasty, za zdrowie koniecznie "duszkiem".

Danuta Bartkowiak