Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Plan na galerię z prawdziwego zdarzenia

- Watcher to nie jest samotna postać, która po prostu jest, stoi i patrzy. Ale wykorzystując atrybut lokalizacji, troszeczkę zmusza ludzi do myślenia i nawiązuje do klimatu danego miejsca - mówi Noriaki*, poznański grafik, artysta uliczny i zwycięzca Plebiscytu IKS-a i portalu Kulturapoznan.pl na Człowieka kultury sezonu 2017/2018.

. - grafika artykułu
fot. materiały WMP

Rok 2018 jest dla Ciebie tym, czym dla Metalliki był Czarny album. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy trafiłeś do brytyjskiego przewodnika po Poznaniu, który dla renomowanego "The Guardian" sporządził Richard Mellor. Pan Peryskop wylądował na drzwiach wejściowych Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania, a nawet przewinął się przez kadr Ready Player One, hollywoodzkiej superprodukcji Stevena Spielberga. Zostałeś też laureatem Plebiscytu IKS-a i portalu Kulturapoznan.pl... A nagrodę tę otrzymałeś za "ożywianie miejskiej przestrzeni, przeobrażanie i interpretowanie jej. Za zaskakiwanie i wyrywanie nas z rutyny". Rekordowe 804 głosy oddane na Ciebie świadczą, że wywołujesz niemałe emocje u swoich odbiorców...

Fantastycznie, że przy okazji tego plebiscytu Poznań otwiera się na bogatą kulturę street-artu, że wszczyna dyskusję. I jest mi bardzo miło, że Watcher może być jej częścią. Obserwuję, co wokół tego dzieje się na Facebooku. Najrozmaitsi ludzie komentują moją działalność, inni z kolei chodzą i zbierają zdjęcia moich grafik, bo sprawia im to przyjemność. Sama możliwość szukania i wypatrywania nie tylko mojej, ale twórczości ulicznej w ogóle daje satysfakcję zarówno twórcom, jak i odbiorcom.

Twoje kolejne wyróżnienie przywraca niekończącą się debatę wokół wandalizmu i street-artu.

To jest temat, który przewija się ciągle, a ja zawsze podkreślam, że lubię, jak ktoś daje cokolwiek od siebie, nawet jeżeli to miałby być jakiś bohomaz. Bo ludzie mają wtedy co interpretować. Nieważne, w jakiej formie przejawi się czyjaś twórczość, dopóki oczywiście będzie rozpoczynała jakiś dialog, ruch bądź aktywność, najlepiej artystyczną.

Jak ewoluował Pan Peryskop?

Na samym początku miał inny kształt oka i w ogóle geometria postaci była inna. Później dopiero Pan Peryskop przybrał konkretne rozmiary i obecny wygląd. Dojście do postaci ludka z oczkiem trochę trwało, ale już jej nie zmieniam. Drugim etapem ewolucji była moja zabawa z używaniem innych form, jak np. cztery nóżki, skrzydła albo postać czterokopytnego stwora.

A dlaczego tylko jedno oko?

Ruch paraboliczny towarzyszył mi, odkąd zacząłem malować. Zawsze kończyłem prace jednym okiem, ale nie wiem do końca, z czego to wynika. Może to jakoś nawiązuje do oka Picassa, którym zawsze się trochę inspirowałem? Nie potrafię do końca tego wyjaśnić. Wiem jednak, że jest to ze mną od dzieciństwa. Bo oko pojawiało się już na moich pierwszych obrazkach.

Masz jakieś większe plany związane z własnym miejscem?

Kilka lokali, w których Pan Peryskop jest motywem przewodnim już istnieje, i prowadzą je moi najbliżsi przyjaciele. Ale najnowszy plan jest taki, aby otworzyć galerię z prawdziwego zdarzenia, bo zawsze mnie to interesowało. Mam też bardzo dużą kolekcję sztuki, w którą inwestuję, i na pewno chciałbym coś z nią zrobić. Mogę zdradzić, że przestrzeń jest już praktycznie gotowa, ale teraz muszę się jeszcze trochę pokręcić po świecie, zanim przyjdzie ten moment, aby osiąść i otworzyć. Tak jak dwa miesiące temu byłem pewien, że będzie to Poznań, tak dzisiaj już nie wiem, ponieważ dużo rzeczy wokół mnie się zmienia. Barcelona zmienia perspektywę i odkąd tu jestem, szperam i śledzę tutejsze życie artystyczne. Ale co i gdzie się wydarzy, co będzie dalej, tego jeszcze po prostu nie wiem.

Czy marzysz o jakimś miejscu, w którym chciałbyś namalować Watchera?

Ciężko powiedzieć, ale na pewno Nowy Jork jest na mojej liście, bo to taka mekka graficiarzy. W Berlinie też się sporo dzieje, ale jednak przede wszystkim są to Stany Zjednoczone... San Francisco, Miami i Los Angeles. W ogóle chcę odbyć podróż po Ameryce. Ale nie chcę tam pojechać na chwilę, zwiedzić jej na szybko przez dwa, trzy tygodnie, ale konkretnie - pobyć tam cztery, pięć miesięcy, tak jak teraz eksploruję Barcelonę. To się jednak oczywiście wiąże m.in. z czasem i pieniędzmi. Wszystko przede mną.

Masz jakiś kodeks albo zasady, gdzie możesz/musisz malować? Dom, kościół, prezydium?

Z domem to akurat nie będzie problemu, a wręcz byłoby to wskazane. Ale są miejsca, w których nie maluję, bo to nie ma sensu. Akcja z malowaniem na ścianie kościoła czy pałacu prezydenckiego byłaby niepotrzebnym ryzykiem i straconym czasem, bo następnego dnia i tak ktoś musiałby to zmyć. Trzeba to robić świadomie, dobierać takie miejsca, w które  Watcher się wkomponuje, bo na tym polega cała gra! Watcher to nie jest samotna postać, która po prostu jest, stoi i patrzy. Ale wykorzystując atrybut lokalizacji, troszeczkę zmusza ludzi do myślenia i nawiązuje do klimatu danego miejsca. Jest wiele czynników, które wpływały na kształt, format i skalę Pana Peryskopa, ale zawsze miał się wpisywać w architekturę i charakter konkretnego miejsca. Takie rzeczy najbardziej mnie kręcą.

Podjąłbyś się namalowania wielometrowego, pełnowymiarowego muralu, gdyby miasto się zgłosiło?

Jasne, bez dwóch zdań. Ale wszystko zależy od przestrzeni i samego budynku, czy jest tam np. okno, które mogłoby robić za oko, albo fasady, które dawałyby możliwość zrobienia całego wątku kilku postaci. Po cichu liczę, że to jest kwestia czasu, ponieważ to fajna sprawa i jestem otwarty na różne propozycje. Zdarzało mi się już robić rzeczy na całą ścianę budynku, ale nigdy na cały blok. To wyzwanie, na które czekam.

rozmawiał Damian Nowicki

*Noriaki - poznański grafik i artysta uliczny, który woli pozostać anonimowy. Organizator i pomysłodawca cyklu imprez sztuki ulicznej Szpagart. Jego najbardziej rozpoznawalne dzieło - Watcher, czyli Pan Peryskop - można znaleźć m.in. w Londynie, Pradze, Berlinie, Indiach i Barcelonie, w której aktualnie przebywa.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018