Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Uwięzieni na własne życzenie

Zasada jest prosta: dajesz się zamknąć w pokoju, w którym musisz rozwiązać szereg zagadek i łamigłówek, żeby się z niego wydostać. Adrenalina, wyzwanie i mnóstwo dobrej zabawy. Okazuje się, że escape roomy (ER) to coraz bardziej popularna forma rozrywki, także w Poznaniu.

. - grafika artykułu
fot. materiały Dark House

Można wybrać się tam z rodziną, przyjaciółmi albo paczką z pracy. Najczęściej w pokoju może znajdować się od 3 do 5 osób, choć to głównie od nas zależy, jak liczną ekipę chcemy mieć na pokładzie. W Poznaniu działa ponad 30 firm, które oferują łącznie 81 pokoi. Wśród nich takie tematy jak Sala tortur, Zemsta bogów, Sekret Dziadka, Zombie party, Podwodny świat, Indiańska wioska, Izba wytrzeźwień, a nawet... Misja: Lodówka. To dobry pomysł na zorganizowanie imprezy integracyjnej, urodzin niespodzianki albo wieczoru panieńskiego. I rozrywka dla wszystkich. Istnieją pokoje przeznaczone dla młodszych dzieci, jednak większość jest adresowana do szerokiej grupy odbiorców: od 7-8-latków aż po pokolenie ich dziadków. Pokoje grozy, które stanowią spory procent ER w Poznaniu, przeznaczone są dla osób powyżej 16. roku życia, z wyłączeniem kobiet w ciąży czy epileptyków.

- Z naszego doświadczenia możemy powiedzieć, że najczęściej z ER korzystają rodziny, nawet trzypokoleniowe, oraz grupy przyjaciół - mówią twórcy tych miejsc. Uczestnicy mają zazwyczaj do wyboru od jednego do czterech pomieszczeń, które przenoszą ich do różnych historii i miejsc. Bywa, że pokoje mogą pomieścić nawet do 36 osób jednocześnie, jak w escape roomie Zamknięci W Pokoju.

Dookoła świata

Skąd pomysł na tę zabawę? - Z tego, co nam wiadomo, pomysł na escape roomy zrodził się na bazie przygodowych gier komputerowych, które ktoś postanowił przenieść do rzeczywistości - mówią twórcy Fyrtla Zagadek, jednego z wielu poznańskich ER. Łukasz Przybylak z escape roomu Dark House potwierdza i dodaje, że zabawa pochodzi z amerykańskich gier online, w których gracze trafiali do zamkniętych pokojów, z których musieli wyjść. Kto zrobił pierwsze pokoje w realu? - Jedni twierdzą, że pierwsi byli Japończycy, inni - że Węgrzy, trudno powiedzieć, w każdym razie wkrótce nastąpił prawdziwy wysyp tego typu miejsc. W Polsce pierwszy ER powstał chyba we Wrocławiu, właściciele wcześniej odwiedzili kilka takich punktów w Europie - zauważają twórcy Fyrtla Zagadek.

Sami jako jedni z nielicznych oferują grę nieco dłuższą niż standardowa (80 minut zamiast 60). Ich lokalizacja dysponuje na razie tylko jednym pokojem - W 80 minut dookoła świata - opartym na motywach podróżniczych. Kolejny jest właśnie w przygotowaniu. - Większość ER to od A do Z dzieło właścicieli - tak jest właśnie w naszym przypadku. Koncepcja, scenariusz, wystrój, zagadki i cała otoczka powstały jako wspólny rodzinny projekt. Istnieją firmy oferujące przygotowanie ER, ale nie mamy pojęcia, kto i jak często z nich korzysta. Sami stawiamy na własne pomysły i wykonanie - przyznają. Jako gracze odwiedzający inne escape roomy najbardziej lubią zadania wymagające myślenia. Logiczne, pozbawione chaosu i przypadkowości, a jednocześnie wychodzące poza schemat: "policz wszystkie elementy X, a otrzymasz drugą cyfrę kodu".

Poza schemat wychodzi też pierwszy ER stworzony na... uczelni. Studenci z Collegium da Vinci mają godzinę na wydostanie się z muzeum mistrza. - Rekwizyty oraz zagadki w escape roomie zostały stworzone przez studentów I roku grafiki oraz zarządzania kreatywnego, pod czujnym okiem wykładowców - tłumaczy Agata Skibicka ze szkoły przy ul. Kutrzeby. - Projekt powstał pod patronatem escape roomu Key To Be Free. Jest na tyle profesjonalny, że po zakończeniu akcji na uczelni całe wyposażenie zostanie przeniesione właśnie tam - zapowiada.

Przepraszam, gdzie jest wyjście?

Większość ofert poznańskich ER skierowana jest do wszystkich graczy - zarówno tych doświadczonych, jak i tych, którzy w zabawie biorą udział po raz pierwszy. - Stawiamy na nieszablonowe myślenie, ciekawą fabułę i dobrą zabawę - zgodnie przyznają ich twórcy. Zagadki wymagają użycia rozmaitych umiejętności i reprezentują różne poziomy trudności. Nie zaszkodzi więc, jeśli spośród swoich znajomych wybierzemy się do ER w towarzystwie humanisty, inżyniera i dajmy na to... artysty, o abstrakcyjnym sposobie myślenia. W razie trudności zawsze możemy liczyć na podpowiedź prowadzącego ER, który przez specjalną kamerkę obserwuje poczynania graczy.

Natalia i Krzysztof Klamyccy z Escape Factory: - Wiele firm stawia na urządzenie pokoju w taki sposób, by po wejściu do niego zapomnieć, że to tylko zwykłe pomieszczenie. Znajdziemy więc więzienia, laboratoria, podziemia, wnętrza samolotów, statków (również kosmicznych), jaskinie itd. Nadal oczywiście jest mnóstwo pokojów, które rzeczywiście nimi są - pracownia, gabinet, sypialnia. Jednak to nie wystrój jest w tych miejscach najważniejszy. Sednem są zagadki, które umożliwiają wyjście. Są takie, które wymagają wykorzystania różnych zmysłów czy uruchomienia specjalnych mechanizmów. Najważniejsze, by były logiczne i po rozwiązaniu można było poczuć satysfakcję.

Pytam zespół Fyrtla Zagadek i pozostałych, czy będą tak uprzejmi, by przesłać mi zdjęcia swoich pomysłów. - Obawiamy się, że nikt nie prześle pani zdjęć pokojów - wnętrza, nie tylko zagadki, ale i wystrój, są owiane tajemnicą. Zamykani w pokoju gracze nie powinni wiedzieć, czego oczekiwać. Element niespodzianki jest tak samo ważny jak same zagadki - słyszę w odpowiedzi.

- Wystrój tworzy się raz. Dobrze, jeśli pokój przed udostępnieniem go publiczności jest przemyślany od początku do końca, bo po "zainstalowaniu" jednego scenariusza ma się już ograniczone możliwości jego poprawy. Taki scenariusz potrafi być na rynku nawet pięć i więcej lat - zdradza Łukasz Przybylak z Dark House i dodaje: - Nasze pokoje są w klimacie horroru, więc emocji nie brakuje. Jest za to walka z czasem, stresem i niepewnością następstw. Zdarzało się kilkakrotnie, że uczestnicy, nie wytrzymując napięcia, rezygnowali w trakcie zabawy, część nawet po przybyciu na miejsce nie weszła do samego pokoju. Ludzie bywają tak zafascynowani klimatem i tak wciągają się w historię, że zapominają, jak się w ogóle do nas dostali, i po wyjściu z pokoju mają problem ze znalezieniem wyjścia z lokalu. W efekcie często kończą w... łazience.

Anna Solak