Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Cztery kroki do raju, czyli co robić, gdy nic nie trzeba robić

Męczą cię wyjazdy? To całe pakowanie, planowanie, załatwianie i podróżowanie? Więc nie jedź! Odpocznij w Poznaniu, choć przez chwilę. I wcale nie musisz brać urlopu.

. - grafika artykułu
rys. Ola Szmida

To, o czym zaraz przeczytasz, będzie miało podstawową zaletę: będzie tanie i na wyciągnięcie ręki oraz bardzo subiektywne, co znaczy, że ktoś już to sprawdził i wrócił zadowolony. Oczywiście wcale tak nie musi być w Twoim przypadku, ale nie dowiesz się, jeśli nie sprawdzisz.

1. Leż!

Padasz z nóg po całym dniu pracy, a tu leżak - rozkłada się i ratuje Cię przed upadkiem. To nie jest wcale tak mało prawdopodobne, bo leżaków i miejsc do leżakowania w naszym mieście przybywa lawinowo. A zatem: leżaki znajdziecie w parku przy Starym Browarze, czekają z utęsknieniem przed lokalami na ul. Taczaka, na Śródce czy przed lokalami na Jeżycach. Czekają, by się na nich bez skrupułów rozłożyć. Absolutny luksus to leżaki przy Bramie Poznania - rozstawiasz je na samiusieńkim brzegu  Cybiny, a nogi moczysz w rzece...

Jesteś zbyt zmęczony, by szukać leżaków? Nic nie szkodzi, możesz położyć się na trawie. Wielkich trawników do leżenia jest cała masa w Poznaniu. Zacznij od tego przed Teatrem Wielkim. Ściągnij buty i rozłóż się na zielonej trawce pod czujnym okiem Pegaza. Przycięta równiutko powierzchnia czeka też przy Starym Browarze, na Cytadeli, nad Maltą i nad pozostałymi jeziorami w mieście. Jednak bezapelacyjnie najdłuższym "trawnikowym leżakiem" jest nadwarciański brzeg. Czego jak czego, ale miejsca tam nie brakuje. Trawa kłuje? Nad Wartą znajdziesz też piaskową Plażę Miejską przy KontenerArcie, więc nie rozglądaj się, tylko leż! A w soboty o poranku nad rzeką poleżysz po pysznym Śniadaniu nad Wartą. Inicjatorów warto znaleźć w internecie i poznać szczegóły. A skoro jesteśmy przy poranku, to nie zapomnij o tym, by dzień zacząć od gimnastyki - ta codzienna poranna, w parku przy Starym Browarze, pomoże zaspanym. Bez obaw - sporo ćwiczeń jest na leżąco.

2. Siedź!

Leżeć można pewnie bez końca, a kiedy on już nadejdzie, to rzecz jasna trzeba usiąść, przysiąść, przycupnąć, by w głowie się poukładało po długim leżeniu, by znaleźć pion. Wtedy siadasz w parku na ławce, np. parku Chopina za Urzędem Miasta albo lepiej parku Moniuszki, tym przy ul. Libelta. Jest szczególną oazą odpoczynku, i to w samym centrum miasta, prawie nigdy nie ma tam tłumów. Możesz też usiąść na ławce prof. Józefa Zakrzewskiego w parku za Zamkiem Cesarskim albo na całym mnóstwie ławek na nowych skwerkach: na ul. Chwiałkowskiego, Stawnej, przy Rynku Wildeckim, na Chwaliszewie czy Taczaka i przy ul. Zielonej. Na skwerze przy Rybakach pobliskie kino Malta organizuje w ciepłe dni pokazy filmów, weź to pod uwagę. Ławki do siadania są też na ul. Św. Marcin, 27 Grudnia, 23 Lutego i na Starym Rynku. Bierz książkę w dłoń, siadaj i czytaj, odpoczywaj.

3. Chłódź!

No ale jak siedzieć, gdy słońce rozpuszcza wszystko, co żywe? Ochłoda - tego nam wtedy potrzeba. Możesz więc siadać na ławce z lodem w ręce. Tradycyjne lodziarnie mnożą się jak grzyby po deszczu, nie będziesz miał kłopotu, by je odnaleźć.

Masz wrażliwe gardło i lody jadasz tylko na ciepło? To na ochłodę jest i inna metoda - fontanny! Punkt obowiązkowy to fontanna na placu Wolności. Jako jedyna ma system filtrów, można więc bezpiecznie chłodzić w wodzie wszystkie części ciała. Wiedzą o tym szczególnie małe dzieci. Swe rozgrzane czoło ochłodzicie w przyjemnej mgiełce z fontanny w parku Mickiewicza, fontannie z delfinami na Al. Marcinkowskiego albo na skwerze Zielone Ogródki im. Zbigniewa Zakrzewskiego.

Jeśli wciąż Wam ciepło, pozostaje kąpiel. W Poznaniu są aż cztery jeziora! To jedyne takie miasto w Polsce. Nad Maltą znajdziecie "dwa w jednym", bo przy starcie toru regatowego jest też najwyższa fontanna w mieście - jak zawieje, to ją poczujecie. Ale choć jezior tyle, to nie łudźcie się, inni też o nich wiedzą, w upalne dni spodziewajcie się więc tłumów. Wtedy rada jest tylko jedna - wyjechać za miasto na zapomniane jeziorko pośrodku lasu z dziką plażą. Poznań leży na Pojezierzu Wielkopolskim, które składa się z ponad tysiąca (to nie błąd) jezior! Warszawa, Wrocław i Kraków zazdroszczą, bądźcie pewni.

4. Jedź!

Choć pod Poznań niedaleko, nie każdemu się chce, a miało być przecież łatwo i blisko. Stąd propozycja: bierzecie lub pożyczacie rower, po czym gnacie co sił przez nieprzebrane tłumy biegaczy, spacerujących i rowerzystów nad Maltą, by w miejscu, gdzie Cybina wpada do Jeziora Maltańskiego, zanurzyć się w ciemny las. To zaskakujące, ale ludzi jest tam znacznie mniej. Jadąc tamtędy, odkryjecie dolinę Cybiny i spiętrzone na niej stawy: Olszak, Borowik i Antoninek. Zobaczycie stary młyn, gospodę pod strzechą, opuszczone gospodarstwo, bagna i leśniczówkę. To wschodnia część Poznania. Ci z północy rowerem niech jadą ul. Naramowicką, by obejrzeć Radojewo i dawny majątek berlińskich bankierów von Treskow. Dziś to opuszczony już pałac, ale to nic, bo dalej w parku są sztuczne ruiny i rodzinny cmentarz na Kokoryczowym Wzgórzu. Wiedzieliście, że w Poznaniu mamy sztuczne ruiny? Musicie je zobaczyć! Powrotna droga niech wiedzie przez Biedrusko, tylko uważajcie, bo możecie spotkać czołgi i żołnierzy w pełnym rynsztunku. Południowy Poznań ma dla siebie całą Dębinę, stawy odstojnikowe z wodą pitną dla Poznania i ścieżkę rowerową po wałach wzdłuż Warty. Można nią jechać naprawdę daleko - aż do Puszczykowa. Ci z zachodniego Poznania niech gnają rowerem wzdłuż Bogdanki, najbardziej zmęczeni zostaną w parku Sołackim, ci mniej - objadą Rusałkę i Golęcin, a reszta niech kręci do Strzeszynka, a najlepiej do Kiekrza. Taki właśnie pożytek jest z klinów zieleni, cudownego pomysłu urbanistów. Wypoczęci, psychicznie bądź fizycznie (wszystko jedno), wracacie na drugi dzień do pracy. Proste, prawda?

Jan Gładysiak