Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Nie ograniczamy się do teatru

- Teatr impresaryjny, menadżerski to była w owym czasie nowość, trzeba było dopiero wydeptywać ścieżki, uczyć się zdobywania funduszy, układać plany, skutecznie zyskiwać artystów - o początkach Sceny na Piętrze, która świętuję w tym roku 40-lecie istnienia, opowiada jej szef Romuald Grząślewicz.

. - grafika artykułu
fot. archiwum prywatne

Może najpierw uporządkujmy chronologię. Masztalarska 8, piękna, stara kamienica nieopodal Starego Rynku, ma liczącą się teatralną przeszłość. W 1970 roku działał tu Teyater Wielki w Podwórzu, potem kabaret Tey, Ósemki i wreszcie królująca do dziś Scena na Piętrze. Jej inauguracja w 1979 roku była fascynująca.

Do dziś wspomina się w Poznaniu Śnieg Stanisława Przybyszewskiego w znakomitej obsadzie: Grażyna Barszczewska, Barbara Wrzesińska, Ryszard Barycz i Leszek Teleszyński. Ogromne wrażenie - oprócz gry aktorów - zrobiła też scenografia Marka Grabowskiego i Anny Rachel: wszędzie śnieg, wszędzie biało - na scenie i na widowni. Temperatura też odpowiadała wizualnym wrażeniom, przeżycia były więc naprawdę mocne. Ale nie tylko nie zraziły artystów i publiczności, wręcz przeciwnie. Zahartowały ich i wzmocniły więź z nową sceną.

Obawy o jej przyszłość były jednak spore. Miał je nawet sprzyjający kulturze prezydent Andrzej Wituski. Chodziło o zapewnienie podstaw finansowych nowemu przedsięwzięciu.

Na szczęście wszystko potoczyło się pomyślnie, co wcale nie znaczy, że było łatwo. Bez ogromnego wysiłku ze strony organizatorów, bez umiejętności pozyskiwania partnerów, wreszcie bez odrobiny szaleństwa cały pomysł by upadł. Teatr impresaryjny, menadżerski to była w owym czasie nowość, trzeba było dopiero wydeptywać ścieżki, uczyć się zdobywania funduszy, układać plany, skutecznie zyskiwać artystów.

A tu scena mała, widownia też - albo zimno, albo gorąco, garderoba w przejściowym pokoju...

Za to wśród pomysłodawców duch ochoczy, dosłownie worek  pomysłów, w orbicie zainteresowań nie tylko aktorzy, ale również autorzy, reżyserzy, muzycy. I od zaraz wspierająca te przedsięwzięcia publiczność. I niech kto powie, że w Poznaniu nie lubią teatru...

28 lat temu, czyli w 1991 roku, objąłeś mocną ręką stery Sceny na Piętrze i trzymasz je pewnie do dziś. Może tylko lekko zmienił się kolor słynnej Grząślewiczowskiej czupryny, rozpoznawalnej w całym mieście, ale ani na jotę nie uległ zmianie styl działania.

Nie ograniczaliśmy się do teatru - monodramów i małoobsadowych sztuk, ale zapraszaliśmy na koncerty, benefisy, konkursy różnego typu. Poznaniacy do dziś z nostalgią wspominają w wymyślonym przeze mnie programie Ring pojedynki artystów. Musieli wykazywać się sprawnością i błyskotliwością, bo zadawano im - ze sceny i z widowni - mnóstwo pytań, na które natychmiast musieli odpowiadać. Te pojedynki - dzięki radiowym i telewizyjnym programom - cieszyły również tysiące poznaniaków, którzy nie oglądali ich "na żywo". Ale dzięki nim wielu dowiedziało się o istnieniu naszej sceny i zasiliło szeregi widzów.

Dżentelmeni ponoć nie rozmawiają o pieniądzach, ale nie jest to bynajmniej temat nieważny.

Wręcz przeciwnie. Na poznaniaków można jednak liczyć. I to jest bardzo optymistyczne. Pomagają także władze miasta i samorząd województwa wielkopolskiego. Udała nam się nad wyraz Loża Przyjaciół Sceny i powstała w 1992 roku Fundacja Sceny na Piętrze Tespis. Działają tam ludzie pełniący bardzo ważne funkcje w mieście i regionie. Nieraz dosłownie zarzucają nas pomysłami, propagują programy, wspomagają w trudnych sytuacjach. Cieszy też niezmiernie liczba darczyńców. Skrupulatnie ich odnotowujemy, jesteśmy z nich dumni i bardzo wdzięczni. Będą oczywiście na jubileuszowych uroczystościach.

A te zapowiadają się niezwykle bogato. Rozpoczęły się już pół roku temu, we wrześniu, a teraz nastąpi apogeum.

Jesteśmy w ogniu przygotowań. Szykujemy aż trzy wielkie wydarzenia na 25, 26 i 27 marca. Najpierw Koncert  Galowy, w którym swój udział zapowiedziały gwiazdy tej miary, co Grażyna Barszczewska, Hanna Banaszak, Emilian Kamiński, Katarzyna Grochola, Agnieszka Chrzanowska. I to jeszcze nie wszystkie nazwiska. W następne dni recitale Artura Barcisia i najprawdopodobniej Andrzeja Seweryna. Jeśli nie będzie tego ostatniego, zobaczymy Niespodziankę Katarzyny Grocholi.

To autorka, która - sama to wiele razy podkreślała - wiele zawdzięcza Scenie na Piętrze.

Jesteśmy w wielkiej przyjaźni. Powiem szczerze i uczciwie, że mamy swój udział w rozwoju jej talentu, podobnie jak Marty Guśniowskiej i Jarosława Sokoła. Koniecznie musimy też przypomnieć konkursy dramaturgiczne Tespis i ich niebagatelne sukcesy. Odbyły się w 1997, 2000 i 2004 roku i przyniosły piękne rezultaty. Warto jeszcze wspomnieć o naszych charytatywnych inicjatywach, np. o Pastorałkowych wieczorach z opłatkiem i poezją. Było ich ze dwadzieścia.

Pamiętam szczególnie ten prowadzony przez Wojciecha Siemiona. Scenę na Piętrze znają też widzowie spoza Poznania.

To nasz spory sukces. Jeździmy po kraju, m.in. ze sztuka Maliny Sthare-Godyckiej Jest jak jest w reżyserii Tomasza Szymańskiego. Ma ona - oprócz artystycznego - duże społeczne znaczenie, bo otwiera dyskusję na trudne tematy: jak żyć z chorobą, jak sobie z nią radzić...

A teraz - z okazji jubileuszu - narodziła się nowa inicjatywa. Trzymam kciuki za jej powodzenie.

Z myślą o młodych talentach zwróciliśmy się do dyrekcji poznańskich szkół artystycznych z propozycją nadsyłania pomysłów na nowe sztuki, które wzbogaciłyby nasz repertuar i stworzyły młodym szansę na zaistnienie na profesjonalnej scenie. Mamy nadzieję na wyłowienie talentów. Być może już w listopadzie, w rocznicę śmierci Romana Wilhelmiego, na naszej scenie będziemy oklaskiwać zrealizowaną konkursową sztukę! Jak wiadomo, artysta zmarł w 1991 roku, sześć miesięcy po premierze wystawianego u nas monodramu Sammy w reżyserii Zdzisława Wardejna.

Jeśli nawet o tym tak szczegółowo nie pamiętamy, to przecież tablica na budynku teatru, pomnik i skwer imienia aktora czy Dni Wilhelmiego prowadzą nas bezbłędnie do pomysłodawców tych przedsięwzięć...

Z początku wydawało się, że inicjatywa przerasta nasze siły. A jednak się udało! Na jubileusz 40-lecia przygotowujemy oczywiście album z mnóstwem zdjęć, karykatur, wpisów różnorakich, recenzji, gratulacji. Pracują nad nim Elżbieta i Juliusz Podolscy, Maria Kania, nasza niezawodna scenografka, i wiele innych jeszcze osób.

Wydawnictwa to od wielu lat mocna strona Sceny na Piętrze. Dzięki nim utrwala się jej historia, ta poważna i anegdotyczna, bez której żaden teatr po prostu nie istnieje.

Proszę nam życzyć sił i wytrwałości! Nie mogę wymienić wszystkich zaangażowanych w jubileuszowe przygotowania, z góry za to przepraszam, ale może jednak dwa nazwiska dodam: Bartek Ostrowski i  Piotr Żurowski. A ja po niedawnych przygodach ze zdrowiem podwoję starania o formę. Niezależnie przecież od wszystkich obowiązków tak jak dotąd będę witał każdego z gości. A że będzie ich mnóstwo, muszę mieć wiele sił!

rozmawiała Grażyna Wrońska

* Romuald Grząslewicz - rocznik 1941, od najmłodszych lat zakochany w teatrze. Związany z Kuźnicą, Nurtem, Teatrem Rozmiatości, założyciel własnego - autorskiego kabaretu "Krzesło", od 1991 r. szef Sceny na Piętrze. W 2005 r. odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019