Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

SESJA FOTOGRAFICZNA. Nie lubię tego szalejącego humanizmu

- Od zwierząt i roślin uczę się pogodzenia ze starością, chorobą i umieraniem. Nikt nas do tego nie przygotowuje - mówi Maciej Fiszer*, fotograf przyrody.

. - grafika artykułu
fot. M. Fiszer

Przyroda jeszcze Cię zaskakuje?

Praca w naturze to wieczna improwizacja. Jeśli twierdzisz, że zaplanujesz swój album od A do Z to jesteś głupcem. To jak z granym na żywo jazzem -  jego kwintesencja polega właśnie na improwizacji. Tak samo z fotografowaniem - spontaniczna reakcja na zmieniające się warunki to część gry. Nieprzewidywalność to jedna z najpiękniejszych cech przyrody. To tak naprawdę odpowiedź na pytanie dlaczego to robię.

Fotografia natury jak mało która uczy pokory. Trzy lata może nie padać śnieg i nie zrobisz zdjęcia które założyłeś, że musi znaleźć się w albumie. Trzeba być świadomym swojego miejsca w szeregu, gdy się wychyli nos z miasta.

Zdarzało Ci się wyjechać na zdjęcia i wrócić z niczym?

Bardzo często. Zdarzają mi się sytuację, gdy nie mogę przez tygodnie, miesiące zrobić takich zdjęć jak chciałem. W czasie pracy nad albumem "Metamorphosis" o Puszczy Noteckiej, lesie mojego dzieciństwa, często chodziłem tydzień, dwa i nic. Wciąż wracałem szukając "swojej" Puszczy. Właściwie tak jest przy pracy nad każdym tematem. Nieraz sytuacja pokonuje Ciebie, przegrywasz z naturą. To wymaga jeszcze większej siły. Uważam, że trudna droga popłaca, może zaowocować dobrym dziełem. Tak wynika z mojego doświadczenia.

A jakie to uczucie, gdy wracasz do domu bez zdjęć po tygodniu w terenie?

Nie jadę w teren tylko po fotografię. Wracam do swoich źródeł, jadę naładować akumulatory. Kontakt z naturą jest pierwotnym bodźcem, podstawowym. Potem pojawia się  chęć opowiedzenia tego innym. A fotografia jest językiem komunikacji. Aparat wyciągam w terenie na samym końcu. Potrafię sobie wyobrazić kadr, widzę go bez patrzenia w wizjer. A czasem trzeba podkulić ogon i wrócić bez zdjęć.

Co widzisz w przyrodzie, czego nie widzisz w świecie ludzi?

Nie lubię w nas tego szalejącego humanizmu, którzy przetacza się przez Ziemię jak walec. Każdy gatunek, który zdominuje jakiś fragment środowiska, niszczy go, czy to mrówka, czy człowiek. My jako istoty rozumne powinniśmy być bardziej za Ziemię odpowiedzialni, jeśli chcemy dalej ją zamieszkiwać.

Twoje fotografie świń są czarno-białe i odruchowo przywodzą na myśl fotografię humanistyczną. Sfotografowałeś je tak, jak fotografuje się ludzi.

Brak koloru był świadomym wyborem. Nie chciałem, by swoją agresywnością odciągał uwagę oglądającego od emocji które chciałem przekazać. Mnie interesował ten fenomenalny mikrokosmos chlewni. Będący w zasięgu ręki, a jednak kompletnie przez nas omijany. Chciałem pokazać co się tam dzieje, gdy nie ma w nim człowieka. Świnie są bardzo do nas podobne.

Nie wchodziłeś do chlewu na parę minut, a na parę godzin.

Zwierzęta są bardzo czujne, ich słuch, węch i instynkt są dużo bardziej wyostrzone niż u ludzi. One muszą mnie poczuć i zaakceptować. Poznać, że nie mam wobec nich złych intencji.

Teraz zaczynasz pracować nad albumem o ptakach. To będzie Twój pierwszy kolorowy temat nie sfotografowany na filmie. Dlaczego tak długo nie przesiadałeś się na aparat cyfrowy?

Z racji tego jak chcę pokazać ptaki, aparat cyfrowy jest genialnym rozwiązaniem. Będą mi potrzebne ekstremalnie wysokie czułości, dobra reprodukcja barw. Bez tego nie byłbym w stanie opowiedzieć historii o ptakach, jaka we mnie przez lata dojrzewała. Brakowałoby mi do tego narzędzia. Ich umiejętność latania od zawsze mnie fascynowała. Ptaki są syntezą dynamiki, nawet gdy siedzą. Za to przy pejzażu diapozytyw czy czarno biały negatyw to dla mnie wybór naturalny i pozbawiony alternatywy.

Dlaczego?

Czy widziałeś, by na Konkursie Chopinowskim ktoś grał na syntezatorze?

No nie.

Toteż pejzaż fotografuję na materiałach analogowych.

Twoje zdjęcia nie są pocztówkami.

Dla mnie wybrana estetyka jest tylko sposobem do osiągnięcia określonego celu. Ale jeśli nic nie wnosi poza sobą, to jest tylko zwykłym, pustym flirtem z odbiorcami.

W księgarniach fotograficznych książek poświęconych naturze znajdziesz może z 1 procent. Kiedy zobaczysz jak gigantyczna jest koncentracja na człowieku - we wszystkich człowieczeństwa przejawach - to odnajduję w tym potwierdzenie słuszności mojej drogi. W tym kontekście, moja fotografia to praca u podstaw. Chociaż zdominowaliśmy wzajemną fascynacją wszystkie media, to staram się pokazać coś, co niegdyś było oczywiste, że energii do życia nie ma bez kontaktu z Naturą.

Patrzę na Twoją biblioteczkę i większość albumów nie dotyczy przyrody. Jest za to Mapplethorpe, Elliott Erwitt, Man Ray, Helmut Newton. To zupełnie coś innego niż to, co sam fotografujesz.

Ja się w tej fotografii konceptualnej, humanistycznej przeglądam. To dla mnie wędrówka do czyichś intymnych światów. Biorę album, włączam muzykę i smakuję. Fotografia to język uniwersalny; wtedy gdy płynie z wnętrza i jest szczerze opowiedziana to nie ma znaczenia, czy na obrazie jest człowiek, drzewo czy budynek. Oglądając, stymuluję mój głód tworzenia. Dbam o to, by podczas fotografowania mieć gęsią skórę, odczuwać dreszcz podniecenia. Nie mógłbym pracować w trybie ciągłym, potrzebuję oddechu.

Gdy nie fotografujesz myślisz o fotografii?

To moja miłość, a o miłości myślisz zawsze. Jadę samochodem, słucham muzyki i przed oczami przelatują mi obrazy. Bo dla mnie nie ma muzyki bez obrazu i obrazu bez muzyki. Przy Dębach Rogalińskich to był Claude Debussy, przy łące i pracy nad albumem "Aeternum" - jazz. Łąka wydała mi się wielką, boską improwizacją. Każda sekunda na niej jest niepowtarzalna.

Wspomniałeś wcześniej, że fotografia wymaga czasu. Ale kiedy jedziesz na zdjęcia to nie pracujesz 24 godziny na dobę.

Samej pracy z aparatem jest pewnie godzina, góra dwie.

A reszta czasu?

To droga do fotografii.

Mam bardzo długi pas startowy zanim wystartuję. Zazdroszczę fotoreporterom, którzy w ciągu dnia potrafią zrobić kilka zupełnie różnych wydarzeń - ja tak nie potrafię. Potrzebuję głęboko wejść w temat i go wchłonąć. Ta droga do obrazu jest równie ważna jak sama fotografia. Uważam, że to jest widoczne na zdjęciach. Jeśli ktoś idzie drogą na skróty - to w fotografii tego nie ukryje.

A jak wygląda moja droga? Czytam, słucham muzyki. A przede wszystkim chodzę i szukam moich świątyń, kierując się intuicją. Czekam na światło. Podczas zdjęć do albumu "Requiem" zdarzało mi się po kilkadziesiąt razy wracać do jednego drzewa. Taką mam drogę, nie potrafię fotografować szybciej, a wręcz wydaje mi się że przyspieszenie moich działań by zaszkodziło. Potrzebuję czasu na oczyszczenie, na swoisty detoks od miasta, by ponownie usłyszeć Naturę, wskoczyć w nią. Tą trampoliną jest właśnie muzyka, malarstwo i literatura. I zapach miejsca. Paradoksalnie nie jestem wzrokowcem, a zapachowcem. Rozpoznaję świat po zapachu; inaczej pachnie miasto, inaczej wieś a kompletnie inaczej bagno Puszczy Noteckiej.To wszystko, to taka moja pielgrzymka do fotografii.

I co tak naprawdę próbujesz sfotografować?

To podchwytliwe pytanie, bo pytasz o misję. Moim językiem jest fotografia, a Ty mi każesz to opowiedzieć słowami. To nie jest takie proste! Nazywanie obrazu najczęściej mu szkodzi, może go zbanalizować lub zamknąć w sztucznych ramach. Fotografia to dialog oka z obrazem. I tam to słowo nie zawsze jest potrzebne.  

Moje poszukiwania w Naturze są instynktowne. To tęsknota za Tajemnicą, jej pielęgnowanie, a nie usilne wyjaśnianie. I tęsknota za prostymi, jasnymi prawami rządzącymi Przyrodą, za brakiem maski u zwierząt, co czyni relacje z nimi prawdziwymi, pozbawionymi obłudy i fałszu. Wreszcie to odwieczne poszukiwanie swojego miejsca i próby odpowiedzi na pytanie "Kim jestem?". Od zwierząt i roślin uczę się pogodzenia ze starością, chorobą i umieraniem. Nikt nas do tego nie przygotowuje... Współczesna kultura oparta jest na nieograniczonej i bezmyślnej konsumpcji, "wiecznym" szczęściu, młodości i zabawie.

rozmawiał Adam Jastrzębowski

*Maciej Fiszer - ur. 1976 r., fotograf pejzażysta od przeszło 20 lat skupiony na fotografii pejzażu i przyrody, zarówno dzikiej jak i modyfikowanej ludzką ręką (fotografia współczesnego rolnictwa). Autor m.in. albumów "Od świtu do zmierzchu", "Warta", "Metamorphosis", "Requiem", "Terra", "Aeternum", "900 000 000" oraz licznych autorskich kalendarzy w tym serii wydawniczej Wielkopolskiego Kalendarza Rolniczego. Członek ZPAF oraz ZPFP.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018