Startował w wielu konkursach. Nie jest wybredny, jeśli chodzi o dyscypliny. - Nie było mnie chyba tylko w Turnieju Czterech Skoczni, ale kto wie, co jeszcze może się zdarzyć - żartuje. Szczerze przyznaje, że wysyłając swoje opowiadanie do wydawnictwa, kierował się wyłącznie chęcią otrzymania nagrody.
Pierwotny tekst Zagłady... powstał dziesięć lat temu. - Chciałem opisać konflikt rozgrywający się w głowie pewnego człowieka, który jest poznaniakiem i podlega wewnętrznym sprzecznościom, wykluczającym się wyobrażeniom o sobie i rzeczywistości, w której żyje - mówi. - Jeżeli dodamy do tego wpływ prozy Brunona Schulza, to będziemy mieli komplet. Na potrzeby konkursu musiałem gotowe opowiadanie skrócić, przez co uległo ono ujednoznacznieniu, stając się czymś w rodzaju satyry na obecny klimat intelektualny panujący w Poznaniu - objaśnia. Jeśli ktoś zechce doszukiwać się jakichkolwiek podobieństw do miasta czy jego konkretnych śladów, niech próbuje, ale autor wyraźnie zastrzega, że jego utwór jest aluzyjną metaforą, z zasady niewyraźną, zwodniczą i niepewną. - Postawienie konkretnej tezy popsułoby opowiadanie, bo w tego typu literaturze z pewnością nie chodzi o to, by króliczka złapać - puentuje.
mat