Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Sacrum i profanum na przełomie roku

Jak muzykowano w dawnej Rzeczypospolitej, gdy zbliżał się koniec roku? Czy były jakieś specjalne zwyczaje, w których muzyka odgrywała ważną rolę? Z pewnością nie możemy rozpatrywać muzycznej tradycji minionego czasu w oderwaniu od kalendarza liturgicznego Kościoła katolickiego.

. - grafika artykułu
Georgio Fritsche, Arie de Nativitate, karta tytułowa, ze zbiorów po kapeli farnej w Poznaniu, przech. Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu

Ksiądz Jędrzej Kitowicz (1728-1804), historyk i pamiętnikarz, w Opisie obyczajów za panowania Augusta III nie zamieścił na temat muzyki żadnego odrębnego rozdziału. W treści tego niezwykłego przekazu znajdujemy jednak wiele "muzyki", która towarzyszyła Polakom niemal w każdym przejawie codzienności, jak i w bardziej uroczyste dni. Co warto zaznaczyć, to ważne dzieło historyczne zostało wydane po śmierci autora przez Edwarda Raczyńskiego w 1840 roku w Poznaniu. Podążając tropem kalendarza liturgicznego, wraz z końcem roku obchodzimy Boże Narodzenie. A to dla dawnej Rzeczypospolitej, jak i obecnej czas szczególny. Kitowicz w rozdziale O zwyczajach pobożnych zawarł opis O jasełkach. I choć nic o muzyce konkretnego nie napisał, to tradycja ta wyzwoliła u kompozytorów lokalnych liczne przykłady jej umuzycznienia. Najciekawszy jest fragment o zachowaniu ludzi, którzy przybywając tłumnie do kościołów, nawiedzali szczególnie te szopki, które były ruchome. Co dobrze przecież znamy z naszego bernardyńskiego poznańskiego kościoła, gdzie zakonnicy stawiają największą ruchomą szopkę w Polsce. Czytamy u Kitowicza: "Pomienione jasełka były to ruchomości małe, ustawione w jakim kącie kościoła, a czasem zajmujące cały ołtarz niżej i wyżej po bokach (...). Była to pośrodku szopka mała na czterech słupkach, daszek słomiany mająca (...). W górze szopki pod dachem i nad dachem aniołkowie unoszący się na skrzydłach, jakoby śpiewający Gloria in excelsis Deo. (...) Na takie jasełka sadzili się jedni na drugich, najbardziej zakonnicy".

Rozśpiewany lud - od Sandomierza po Poznań

Ludzie robili taki tumult w kościele, aby oglądać scenki ruchome, że sługa kościelny musiał ich przepędzać "z batogiem". Boże Narodzenie bogate było zatem w różne okazje do interakcji ludzkiej, a w tym i pewnie muzyka miała swoje miejsce. Dziś śpiewamy kolędy, lecz ich liczba jest dość skromna w porównaniu z tym, co pozostało po licznie działających kapelach muzycznych w XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej. W zachowanym repertuarze, czyli starych muzycznych rękopisach, odnajdujemy (najczęściej anonimowe) pastorele. Ocalało ich kilkaset, co potwierdza tylko muzyczne bogactwo tamtego czasu. Zresztą sięgnijmy choćby do ks. Michała Mioduszewskiego (1787-1868) i wydanego przez niego w roku 1843 dodatku pt. Pastorałki i kolędy z melodyjami, czyli piosnki wesołe ludu w czasie Świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane, a przekonamy się o rozśpiewanym ludzie. Ksiądz Mioduszewski udokumentował jednogłosowe melodie wraz ze słowami, ale w naszej tradycji napotykamy też opracowania wokalno-instrumentalne. I takowe wielogłosowe pastorele odnajdujemy w licznych miejscach. Wykonywano je i u benedyktynek w Sandomierzu, u cystersów w Obrze, a także w poznańskiej katedrze i farze. Szczególnie te sandomierskie są interesujące, bo nie dość, że teksty w nich są polskie, to jeszcze opisują bardzo dosadnie to, co działo się podczas nawiedzenia Bożej Dzieciny przez pasterzy: "Będziemy grali, będziemy śpiewali przy naszey ochocie. Wach na oboi, Grześ skrzypki stroi, a Stach na fagocie (...). Wziął Sobek Staszka, Kuba Walaszka, widząc Pańską Łaskę, a w tey kompanii lepszey fantazyi dali wina flaszkę. A że Wawrzek nie miał pary, tańcował z niem Józef stary, wziąwszy z sobą laskę. Gdy skakał stary, podpiwszy sobie, y zachorował na nogi obie, śmieie sie Jezus, mała dziecina, dać rozkazuie ieszcze więcey wina".

Ten niewielki fragment tekstu znakomicie obrazuje pewne zwyczaje, które w dawnej Rzeczypospolitej towarzyszyły zabawom. I może dobrze, że ks. Mioduszewski zaznaczył już na samym wstępie do Pastorałek i kolęd..., że "piosnki te w kościele śpiewane być niepowinny" (pisownia oryginalna). Traktujmy to jednak z przymrużeniem oka. Z pewnością i Boże Narodzenie i nadchodzący Nowy Rok dawał wiele sposobności do zabaw hucznych. Wszak po Nowym Roku nastawał czas karnawału. Przykładów karnawałowego repertuaru póki co nie znajdujemy w zachowanych muzykaliach z czasu dawnego. Biorąc pod uwagę jednak obecność licznych kapel, nie tylko w kościołach, ale także na dworach arystokratów i szlachty polskiej, nie wątpimy, że czas ten pod względem wykonywanej muzyki był bardzo bogaty.

Powiększony chór katedralny

Pośród zakonników też znajdziemy tych, co nie tylko w klasztorach utrzymywali kapele. Dominikanie posiadali karczmy, w których do tańca przygrywali muzycy z klasztornych kapel. Zapotrzebowanie na muzykę taneczną było zatem spore. Warto też dodać, że i w repertuarze bożonarodzeniowym, nawet wykonywanym w kościele, nie brakuje krakowiaków, mazurów czy polonezów. Sfera sacrum i profanum współtworzyła ten ciekawy, acz miniony muzyczny świat.

Muzyka bożonarodzeniowa dawnej Rzeczypospolitej to także msze pastoralne, licznie zachowane, najczęściej tytułowane: Pastoralis, Pastoritia czy de Nativitate Domini. To była muzyczna oprawa mszy św. podczas tego okresu liturgicznego. Posiadały one swoje charakterystyczne cechy, które odróżniały je od innych opracowywanych muzycznie przez kompozytorów tego czasu. Jedną z nich było użycie instrumentów dętych, co znakomicie nawiązuje do zacytowanego wyżej fragmentu tekstu z sandomierskiej pastoreli mówiącej o grze na oboju czy fagocie. Nawiązywano w ten sposób do instrumentów - atrybutów pasterzy. Kompozytorzy mszy są częściej znani aniżeli twórcy pastorel. Szczególnie należy tu wymienić tych, którzy żyli, pracowali i tworzyli w Wielkopolsce, jak choćby Wojciech Dankowski (ok. 1760-po 1814) czy Józef Zeidler (1744-1806). Wiadomo z zachowanych przekazów, już nie bezpośrednio muzycznych, że także na Trzech Króli w kościołach oprawa muzyczna była okazała. Msze pastoralne wykonywano wówczas z większym przepychem. Świadectwo takie zachowało się choćby z Poznania, a dotyczy kapeli katedralnej, o czym czytamy  w "Orędowniku" z 1872 roku: "W dzień Trzech Króli będzie odegraną w Tumie w czasie sumy msza pastoralna śp. Słoczyńskiego, którą raz do roku na Trzech Króli wykonuje chór katedralny powiększony liczniejszymi siłami".

Orkiestra była wówczas wzmacniana m.in. o flety, oboje, fagoty, kontrafagoty, puzony i kotły. Zarówno pastorele, msze pastoralne związane z Kościołem, jak i tańce, które na pewno licznie towarzyszyły uczestnikom rozmaitych biesiad, także i tych karnawałowych, rozbrzmiewały w dawnej Rzeczypospolitej w wielu miejscach. Powszechne muzykowanie było wówczas naszym udziałem. 

Alina Mądry

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018