Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Zdobywanie wyżyn to ciągła praca

Rozmowa z Wojciechem Nentwigiem*, dyrektorem Filharmonii Poznańskiej.

. - grafika artykułu
Fot. A. Hoffmann

Zacznę przewrotnie: czy jest coś, co się Panu nie udaje? Bo przecież poziom artystyczny orkiestry rośnie, zapraszacie gwiazdy, publiczność dopisuje, koncertujecie za granicą, nagrywacie (nagradzane) płyty...

Nigdy nie jest tak doskonale, by nie mogło być lepiej (śmiech). Ale oczywiście cieszę się z tego, co się udaje. Gdy zostałem dyrektorem, chciałem pokazać, że Filharmonia Poznańska - kilkadziesiąt lat temu czołowa polska instytucja muzyczna - ma wszelkie dane ku temu, żeby taką instytucją znów być. Wyznaczyłem sobie parę celów i przyjąłem, że jeśli ich nie osiągnę, zrezygnuję, bo Filharmonią, której orkiestra gra dla pustych krzeseł, kierować nie zamierzam. W Wielkopolsce mieszka kilka milionów ludzi. W każdym drzemie wrażliwość na piękno, ale nie każdy o tym wie. Trzeba więc było zachęcić publiczność do udziału w koncertach. To się udało - mamy bodaj najwyższą frekwencję spośród muzycznych instytucji w Polsce. Żeby to trwało, trzeba regularnie przedstawiać bardzo atrakcyjną ofertę artystyczną. Gdyby ktoś 10 lat temu powiedział mi, że z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej wystąpi sir Neville Marriner, a jej gościnnym dyrygentem będzie Christopher Hogwood, nie uwierzyłbym w to. A po kilku latach okazało się to możliwe. Jestem dumny, że wielu wykonawców zaliczanych do światowej elity uznaje, że nasza orkiestra prezentuje taki poziom i ma taki potencjał, iż warto z nią występować. To rezultat ciężkiej, codziennej pracy naszych muzyków. Powierzając stanowisko dyrygenta-szefa Markowi Pijarowskiemu, a pierwszego gościnnego dyrygenta Łukaszowi Borowiczowi, założyłem, że odbudowa poziomu zespołu zabierze pewien czas. Profesor Pijarowski powiedział mi wtedy: "Dodaj do tego, co założyłeś, dwa lata". I miał rację. To musiało trwać i trwa nadal, bo zdobywanie wyżyn w muzyce to nieustanna praca.

Co zatem pozostaje Pana niezrealizowanym marzeniem?

Może bardziej celem. Chcę jeszcze przedstawić publiczności wielu wykonawców światowego formatu. Rozmowy z nimi i ich agentami toczą się niemal każdego dnia, ale są to zazwyczaj dyrygenci i soliści, których kalendarze są szczelnie wypełnione na kilka kolejnych lat... Nadal chcemy też urzeczywistniać niekonwencjonalne projekty artystyczne.

A co z własną siedzibą dla Filharmonii?

To jest rzeczywiście marzenie! Wierzę, że nie wyłącznie filharmoników i moje, lecz wielu poznaniaków i Wielkopolan, w tym decydentów zajmujących się kulturą. Wiem, że inwestycje dla kultury przegrywają z tymi dla służby zdrowia, sportu czy drogami. Ale Poznań pozostał już jedynym, obok... Krakowa, dużym polskim miastem, w którym filharmonia nie ma własnej siedziby. Nasze koncerty i większość prób odbywają się we wspaniałej i przepięknej Auli UAM. Jej wnętrzem zachwyca się publiczność, zachwycają się nasi goście na estradzie i na widowni. Lecz część prób musi się odbywać w innych miejscach w trudnych warunkach. Miałem nadzieję, że ten problem uda się rozwiązać szybciej. Bo nie wątpię, że taki obiekt w stolicy Wielkopolski w końcu powstanie.

W repertuarze Filharmonii zauważam konsekwencję: spójną narrację każdego z koncertów. Widzę też dużą wszechstronność, w tym i chęć przypominania nieznanych lub zapomnianych utworów i twórców.

Konstruowanie repertuaru to skomplikowany proces. Na jego początku pojawia się pytanie: dla kogo pracujemy? Czyli bierzemy pod uwagę potrzeby publiczności. Oprócz tego, w obliczu mizerii edukacji muzycznej w szkołach, musimy (i chcemy) edukować. Dbamy też o utrzymanie wysokiego poziomu orkiestry, czemu służy między innymi odpowiedni dobór utworów. Korzystamy również z sugestii zapraszanych artystów.  Szukamy także kompozytorów, którzy byli lub są związani z Poznaniem i Wielkopolską; Karola Kurpińskiego zna bodaj każdy, ale jego utwory już niekoniecznie. Staramy się przywracać zapomniane nazwiska, czego przykładem jest Franz Xaver Scharwenka, rodem z Szamotuł. Nieustannie poszukujemy muzycznych perełek, które meloman z tej części Polski powinien znać. Regularnie zamawiamy utwory u współczesnych kompozytorów z naszego środowiska. O repertuarze decyduje więc wiele różnych czynników.

Wspomniał Pan o edukacyjnej roli Filharmonii.

Nasza misja obejmuje zarówno działalność artystyczną, jak i edukacyjną. Mało kto zdaje sobie sprawę, że co roku dajemy ponad 1100 koncertów edukacyjnych! Zmienia się też oblicze Pro Sinfoniki. Współczesna publiczność ma inne oczekiwania niż ta sprzed kilkudziesięciu lat. Edukacyjny cel przyświeca także wstępom do naszych "dorosłych" koncertów, choć pewnie nie wszyscy melomani są entuzjastami tych krótkich felietonów, wygłaszanych z estrady, które mają zachęcić odbiorców do bardziej świadomego, czy refleksyjnego słuchania muzyki.

A co nam przyniesie sezon artystyczny 2015/16?

W tym roku odbywa się w Warszawie Konkurs Chopinowski, który elektryzuje miłośników muzyki, ale interesuje również tych, którzy na co dzień nie pasjonują się muzyką. Zwiększa się zainteresowanie Chopinem, ale też pianistyką w ogóle. Wychodzimy naprzeciw temu, proponując dużą dawkę muzyki fortepianowej. Będą zatem dzieła nie tylko Chopina, będą laureaci Konkursów Chopinowskich, także tegorocznego. Sezon otworzy 21-letni Benjamin Grosvenor, nazywany pianistycznym fenomenem. Naszym artystą-rezydentem będzie Bertrand Chamayou - fantastyczny pianista francuski. Powróci też uwielbiany na świecie Stephen Hough. Z okazji 260. rocznicy urodzin Mozarta przygotowaliśmy - od stycznia 2016 - cykl Mozartiana. Wcześniej oddamy hołd niezapomnianemu Zdzisławowi Dworzeckiemu. 20 listopada, w 70. rocznicę urodzin, wykonamy jego ulubione utwory: Koncert Chopina, jedną z Pieśni z Owernii Josepha Canteloube'a i poemat symfoniczny Pinie rzymskie Ottorina Respighiego...

Kolejna rocznica to jubileusz Poznańskich Słowików...

Ten sławny zespół, stworzony przez Stefana Stuligrosza, związany jest z Filharmonią Poznańską od 65 lat. W nadchodzącym sezonie Słowiki wystąpią kilkakrotnie; w grudniu, oprócz tradycyjnego kolędowania, przedstawią dzieła gigantów baroku: Johanna Sebastiana Bacha i Georga Friedricha Händla.

Wyjątkowy koncert odbędzie się w kwietniu 2016 roku.

Zważywszy na przypadającą wtedy 1050. rocznicę chrztu Polski, wydarzenia tak ściśle związanego z naszą ziemią, zamówiliśmy u poznaniaka, Jacka Sykulskiego, Oratorium 966.pl, do którego łaciński tekst napisał inny poznaniak - profesor Sylwester Dworacki. Prawykonanie, z udziałem 200 wykonawców, nastąpi 16 kwietnia.

A na który koncert najbardziej Pan czeka?

Cieszę się, że wystąpi u nas, debiutując w Polsce, młoda koreańska skrzypaczka Ji Young Lim, zwyciężczyni tegorocznego, jakże prestiżowego, Konkursu Muzycznego Królowej Elżbiety w Brukseli. Niezapomnianym przeżyciem powinien być pierwszy w naszym kraju, galowy koncert Soni Yonchevej - supergwiazdy światowych scen operowych. Mam nadzieję, że podobnie niezapomnianych przeżyć dostarczą i inne wieczory z poznańskimi filharmonikami...

Rozmawiała Katarzyna Kamińska

*Wojciech Nentwig - menedżer kultury, animator życia muzycznego, producent albumów CD i DVD, dziennikarz. Od czerwca 2006 roku - dyrektor naczelny Filharmonii Poznańskiej.