Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Zbieram obrazy z przestrzeni

O projekcie w Ogrodzie Łazarz i działaniach w przestrzeni publicznej z Agnieszką Grodzińską* rozmawia Karolina Sikorska.

. - grafika artykułu
Agnieszka Grodzińska. Fot. archiwum prywatne

Bierzesz udział w projekcie realizowanym przez łazarską galerię Łęctwo - "Ściana". Wcześniej w tym miejscu, czyli w ogrodzie społecznym przy ul. Klaudyny Potockiej, swoje prace zrealizowali Paweł Susid i Krystian Truth Czaplicki. Projekt Łęctwa, którego kuratorem jest Przemek Sowiński, związany jest z napięciami, jakie generuje wśród lokalnych społeczności tytułowa "Ściana". W jaki sposób w swojej pracy odnosisz się do tego problemu?

"Ściana" pokazuje, jak można rozmawiać o kształtowaniu przestrzeni społecznej. Generator Malta zainicjował w tym miejscu działania, które sprowokowały mieszkańców do mniejszej lub większej aktywności. Myślę, że każdy z artystów, zaangażowanych w ten projekt, próbował uniknąć bycia nachalnym kolonizatorem czy przemytnikiem jedynie własnych artystycznych treści i na swój sposób odniósł się do tego miejsca. Bo przychodząc z zewnątrz, stoisz zawsze na złej pozycji, jesteś intruzem, jednak czasem można taką perspektywą ograć, stwarzając pewne "działania refleksyjne". Chodzi w nich o to, by spowodować załamanie myślowych i obrazowych przyzwyczajeń, jakie mamy odnośnie codziennie mijanych obiektów i przestrzeni.

Co w tym obszarze wydawało ci się najciekawsze?

Przestrzeń około mieszkalna zazwyczaj definiowana jest z jednej strony przez lokalnych mieszkańców, z drugiej oddziałują na nią plany urbanistyczne, instytucjonalne, związane z zagospodarowaniem przestrzeni. Zasady funkcjonujące w takich miejscach również są pochodną powyższych, pojawia się wytyczanie, sadzenie, porządkowanie. W każdej z prac, powstałych na Łazarzu, mniej lub bardziej widoczna jest taka sublimacja, budowana przez obraz w przypadku Susida, obiekt w przypadku Trutha czy instalację - w moim przypadku. Mural "Góra Łysa i Jasna" wydaje się bazować na tej polaryzacji: Łysa Góra to czary, lokalne rytuały; Jasna Góra to czary spisane, zinstytucjonalizowane i prawnie usankcjonowane. Obie stoją tam obok siebie, a w dodatku wyglądają identycznie.

Z kolei praca Krystiana - prosty obiekt - ławkowa podstawka pod płyn odświeżający oddech, to finezyjnie modernistyczny "mebelek z produktem", dostawiony do ławki, na której rezyduje zazwyczaj podwórkowa starszyzna, konsumując niewyszukane aperitify.

A twój pomysł na to miejsce, twoje działanie?

Moje działanie miało wiele różnych punktów odniesienia: rodzaj odblasku, pojawiający się w pracy, zazwyczaj stosowany jest w przestrzeni miejskiej jako ostrzeżenie. W ogrodzie może zakłócić relaksacyjną aurę wypoczynku czy kontemplacyjne upojenie alkoholowe. Interwencja polega na zmianie jakości i rodzaju światła wokół drzewa i najlepiej widoczna jest po zmierzchu, iskrząc - podobnie jak wierzby w legendach i baśniach - diabelskim ognikiem czy też, jak wolimy, samozapłonem metanu i fosforu, wytwarzającym się z resztek gnijących roślin.

Czyli drzewo, znajdujące się w centrum tego ogrodu.

Tak. Wierzba uaktywnia się jako centralny punkt podwórka, odbijając kształt i formę być może wcześniej nie do końca widoczną, lecz symbolicznie znaczącą dla mieszkańców - drzewo zostało nagrodzone w jakimś konkursie i jest dla mieszkańców "cenne" i reprezentatywne. Co więcej, drzewo, rosnące na podwórzu przez wiele lat staje się często oczywistym i paradoksalnie niezauważalnym punktem osiedlowego krajobrazu. Kiedy nagle znika - wycięte przez wspólnotę, architekta krajobrazu czy kogoś innego - nie jesteśmy nawet do końca pewni, czy wcześniej tam było, w którym miejscu, jak właściwie było duże... Taką sytuację miałam sama kilka dni przed zrobieniem tej pracy - z mojego podwórka na Wildzie niepostrzeżenie zniknęło drzewo, do którego codziennie przypinałam rower. Ktoś, bez mojej wiedzy i zgody, choć najwidoczniej zupełnie legalnie, usunął je, mimo że było niezwykle znaczącym obiektem w moim codziennym życiu - jako jedyne na całym podwórku chroniło rower przed deszczem i kradzieżą.

Na Łazarzu chciałaś, żeby twój projekt zderzył się z przyzwyczajeniami mieszkańców?

Myśląc o realizacji w ogrodzie Łazarz, nieustannie słyszałam, jak tamtejsi mieszkańcy dbają o swoje rośliny, jacy są dumni z drzewa rosnącego na środku ogrodu, choć dla mnie samej dziwne wydawało się to, że nikt z niego tak naprawdę nie korzysta w pełni, nie wspina się, nie siedzi pod nim, nie huśta się, itd. Podświetlenie, którego użyłam, ma więc bardzo różne znaczenia. Krzyżujące się linie, pasy działały ostrzegawczo, ale i informacyjnie i zachęcająco, być może traktując odrobinę ironicznie przechwałki o nagrodach i odznaczeniach elementów przyrody.

Mieszkańcy, sąsiedzi ogrodu łazarskiego jakoś zareagowali na twoją realizację?

Pojawiły się komentarze, pytania, rozmowy. Były też sesje zdjęciowe. Akceptacja, niszczenie. Takie spektrum mniej więcej...

Wcześniej realizowałaś już projekty w przestrzeni publicznej?

Tworzę prace, które w większości bazują na zbieraniu z przestrzeni obrazów i komunikatów, a następnie "odsyłam" je w zmienionej formie. Każda przestrzeń jest w pewnym sensie "publiczna", jeśli posiada jakiegoś odbiorcę innego niż my sami. Realizowałam więc różne prace w tej przestrzeni: instalacje typu site-specific na Survivalu we Wrocławiu (Kolumna, która nie wspiera niczego, wydaje się być sensem tego wszystkiego w Pawilonie Czterech Kopuł) czy Exhibited Window. Closed for Itself w Galerii Witryna w Warszawie, działania architektoniczno-warsztatowo-performatywne w projekcje Reprograf Guestroom w Banska Stanica Contemporary na Słowacji w przestrzeni starego dworca kolejowego. Jestem też autorką rozmaitych działań rysunkowo-graficznych, na przykład takich, które przepracowują elementy tekstów znajdujących się na budynkach i instytucjach kultury (projekt Der Kultur/der Welt w Institut für Alles Mögliche w Berlinie). Czasem wykorzystuję także miejskie przestrzenie - i realne, i mentalne, jak parki - np. film "Echo Park", kręcony w parku Wilsona; baseny, elementy architektury, gazety lokalne - te były z kolei wykorzystane przeze mnie np. w projekcie Lokalsi, organizowanym w zeszłym roku przez Galerię Miejską Arsenał.

Jak widzisz odbiorcę swoich działań, czego od niego oczekujesz?

Niczego nie oczekuję. Przyjmuję, co się zdarza.

Jak przygotowujesz się do różnych projektów, mam na myśli zarówno takie typowo galeryjne, jak i takie, które dzieją się w mieście, jak ten projekt łazarski?

Staram się odwiedzić lub zobaczyć miejsca/przestrzenie, w których mam coś zrealizować. To pomaga bardziej niż oglądanie zdjęcia, choć nie zawsze jest możliwe. Reszta dzieje się dość intuicyjnie. Czasem zdarza mi się wykorzystywać materiały, które są w pobliżu.

Co w ostatnio w podejmowanych przez ciebie działaniach jest dla ciebie najciekawsze, najbardziej inspirujące? I przynosi przyjemność?

Najbardziej przyjemne okazuje się ostatnio pływanie i myślenie o tym, co się zrobiło lub zrobi...

Jak widzisz swoje związki z Poznaniem, czy to w jakiś sposób ważne, że mieszkasz akurat tutaj? Bo wbrew pozorom najwięcej wystaw i różnych przedsięwzięć realizujesz jednak w innych miejscach.

Niestety, Poznań wydaje mi się miastem coraz mniej otwartym i zaangażowanym we wsparcie działań współczesnych artystów wizualnych: brak dobrych i przystępnych cenowo lokali na pracownie artystyczne, kurczące się ilości ofert pracy w dziedzinie kultury, odpływ dobrych galerii. Jestem też rozczarowana działalnością galerii miejskiej i brakiem otwartości ze strony środowiska akademickiego. Te związki rozluźniają się więc coraz bardziej. Co dalej - zobaczymy.

Jaki projekt chciałabyś zrealizować?

Najbardziej - projekt węchowy w przestrzeni publicznej, wykonany we współpracy z profesjonalnym laboratorium zapachowym, o co niezwykle trudno w Poznaniu. Inne to realizacje w zoo lub na otwartych basenach miejskich. Choć tak naprawdę w tych preferencjach nie o miejsce chodzi, lecz o jakiś rodzaj intrygującej inicjacji, wsparcia pomysłu, zaangażowania kilku stron...

Rozmawiała Karolina Sikorska

*Agnieszka Grodzińska - ukończyła poznański Uniwersytet Artystyczny z dyplomami z malarstwa i edukacji artystycznej. Wykłada na Akademii Sztuki w Szczecinie (Wydział Malarstwa i Nowych Mediów) i na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Tworzy, wykorzystując różne media: fotografię, ksero, malarstwo, rysunek, obiekt, instalację, film. Ostatnio jej prace można było zobaczyć w zielonogórskim BWA na wystawie "Chcesz mieć spokój w grobie, nie zostawiaj nic po sobie" oraz w berlińskim Institut für Alles Mögliche. Mieszka w Poznaniu.