Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Wyzwolenie jest buntem

O spektaklu "Bur.sa" inspirowanym życiem i twórczością poety Andrzeja Bursy opowiada reżyserka Agata Biziuk. 

. - grafika artykułu
spektakl "Bur.sa", fot. Mariusz Jagniewski

Kilka dni temu przeczytałam, że jednemu z mieszkańców Wildy nie chciano powierzyć psa ze schroniska, ponieważ życie w tej części Poznania nie sprzyja rozwojowi młodego czworonoga. Wczoraj z kolei rozmawiałam z koleżanką, która pracuje w MOPS-ie. Żaliła się, że w weekendy coraz częściej odbierają pijanym rodzicom dzieci. Co z kolei panią złości? Bo to chyba właśnie z frustracji narodził się pomysł na spektakl "Bur.sa"?

Dużo rzeczy mnie złości i niepokoi, więc w gruncie rzeczy gdyby nie umiejętność przekucia tych emocji w formę twórczą, byłabym bardzo zgorzkniałą osobą. Trawię rzeczywistość na swój sposób i przemycam ją w tekstach i spektaklach. Bezradność rodzi złość - aktualnie mamy takie czasy, że twórczość staje się narzędziem walki z rzeczywistością. Jesteśmy bezradni wobec niekompetentnych, często niezrozumiałych i radykalnych decyzji - w dzisiejszej twórczości powszechnie jest więc dużo złości. Z tych czy innych niepokojów narodził się pomysł na formę spektaklu.

I o tym wszystkim opowie pani słowami Andrzeja Bursy. Dlaczego właśnie ten poeta przemówi?

Sam pomysł na spektakl w oparciu o twórczość Andrzeja Bursy wyszedł z inicjatywy Michała Walczaka, twórcy i reżysera Pożaru w Burdelu, oraz Igora Znyka, managera Dzikiej Strony Wisły, w której "Bur.sa" miał premierę.

Odświeżając życiorys i twórczość Bursy stwierdziłam, że jest doskonałym medium do niesienia takich właśnie naszych współczesnych niepokojów. Jego oficjalny sprzeciw wobec zakłamaniu, złu, szarej rzeczywistości, konformizmowi, fałszowi nadał znaczenie pokoleniu młodych ludzi w jego czasach - zmęczonych ograniczeniami i schematami "dobrego myślenia". Bursa opowiadał się za kształtowaniem własnego systemu wartości, wolnością, polemizował z tradycją literacką, szokował śmiałością wypowiedzi. Proponowany przez Bursę antyestetyzm, wulgarność, cynizm sprawiły, że jego postać zaliczono do polskich "poetów przeklętych". Jest to jednak jedynie łatka - w przeciwieństwie do np. Wojaczka prowadził całkiem spokojne życie u boku kochającej żony i syna. To, co go "dobijało", to otaczająca rzeczywistość i czuć to w jego twórczości bardzo wyraźnie - gniew i bunt przeciwko normom społecznym. Oczywiście, jak to w przypadku życiorysów pięknych, wielkich i zbuntowanych, doceniony został dopiero po śmierci.

Jakim kluczem kierowała się pani w doborze tekstów?

Najpierw odświeżyłam sobie twórczość Andrzeja Bursy, w trakcie wyławiając wątki, które mnie najbardziej interesują, z którymi mogę wejść w dyskusję, które w pewnym stopniu mnie prowokują. Następnie próbowałam stworzyć spójną strukturę dramaturgiczną, przede wszystkim dla Mirona Jagniewskiego i Roberta Matery.

W jakich rolach pojawią się oni na scenie?

Miron, wcielając się tu niejako w alter ego poety, stoi przed dużym wyzwaniem. Przez większość czasu prowadzi polemikę sam ze sobą, uprawia emocjonalny striptiz przed postacią wobec niego obojętną, czyli figurą kreowaną przez Materę. Starałam się w miarę spójnie ułożyć mu wewnętrzny świat. Tworzenie scenariusza było przyjemnością - twórczość Bursy jest na tyle nasycona emocjonalnie, że bez problemu prowokowała mnie do pisania Mironowi monologów pełnych goryczy. Jagniewski kreuje alter ego poety, ale tak naprawdę everymana - jest sobą, jest mną, jest nośnikiem emocji pokolenia niedojrzałego, przestraszonego, zaszczutego. Forma, jaką przyjęliśmy przy tej pracy, była bardzo partnerska, pozwoliliśmy sobie na szczerość, wydłubanie z siebie najwstydliwszych lęków i wewnętrzną krytykę. Praca wymagała od nas odsłonięcia przed sobą swojej intymności.

Wiem, że Robert Matera pracował już wcześniej z twórczością Bursy. Wykorzysta pani ten materiał w spektaklu?

W przedstawieniu wykorzystujemy wiersz "Wiatroaeroterapia", nad którym Robert pracował wcześniej, ale w nowej aranżacji. Większość utworów Robert przygotowywał od nowa. Miał trudne zadanie - były to utwory zawarte przeze mnie wcześniej w scenariuszu. Potem nastąpił proces tworzenia z nich utworów muzycznych i dyskusja - co tak naprawdę znaczą, jaki jest ich klimat i co chcemy nimi wyrazić.

Podobno spektakl "Bur.sa" utrzymany jest w konwencji "wyzwolonej formy tragi-komicznej". Czym jest to wyzwolenie?

Wyzwolenie jest buntem. Bunt jest wpisany w zawód aktora tak samo jak błazeństwo, a dobre aktorstwo w połączeniu z tymi cechami to prawdziwa penetracja natury ludzkiej. Aktorka Bożena Adamek powiedziała kiedyś, że "teatr bez dystansu, bez szczypty szaleństwa, symbolicznego traktowania życiowych perypetii jest nudny i nie porywa - nie zdziera masek, za którymi wygodnie na co dzień się chowamy". To wyzwolenie to właśnie taka próba.

Życie Bursy nie zakończyło się happy endem, jak będzie w przypadku spektaklu?

Śmierć Bursy owiana jest legendą "poety wyklętego". Często słyszy się informacje o jego rzekomo samobójczej śmierci. Jest to mit wygenerowany przez pokolenie, chcące upoetyzować go jeszcze bardziej. W rzeczywistości przyczyną śmierci autora była wrodzona wada serca. Można poetycko powiedzieć, że w wieku 27 lat "pękło mu serce". A ja lubię myśleć, że jego wrażliwość nie wytrzymała okoliczności. Co do spektaklu i jego finału, pozostaje mi zaprosić czytelników do Teatru Ósmego Dnia.

Rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

  • spektakl "Bur.sa"
  • scenariusz i reżyseria: Agata Biziuk
  • muzyka: Robert Matera
  • scenografia: Katarzyna Pielużek
  • występują: Miron Jagniewski i Robert Matera
  • Teatr Ósmego Dnia
  • 27.01, g. 19
  • bilety: 25 zł (normalny), 20 zł (ulgowy), 15 zł grupowy (powyżej 10 osób); rezerwacja: 61 855 20 86 lub teatr@osmego.art.pl