Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Ważna i głośna

Rozmowa z profesor Bogumiłą Kaniewską* o Poznańskiej Nagrodzie Literackiej.

. - grafika artykułu
Fot. A. Rzymkowski

Pod koniec kwietnia ogłoszono pierwszego Laureata Poznańskiej Nagrody Literackiej im. Adama Mickiewicza, przyznawanej za wybitne zasługi dla polskiej literatury i kultury. Co, jako jedną z ośmioosobowej Kapituły PNL, osobiście "uderzyło" Panią Profesor w twórczości Zbigniewa Kruszyńskiego?

Równowaga. Kruszyński jest pisarzem cenionym za szczególny, twórczy stosunek do języka, sposobu opowiadania, ale przecież nie stroni od opowiadania fabuł. I te historie, które opowiada swoim czytelnikom, wiele mówią o naszym świecie, o uwikłaniach  współczesnego człowieka - w politykę, historię, egzystencjalną niepewność. Mówią o tym w sposób niezwykle ciekawy, a równocześnie pozwalający smakować urok języka, który prezentowany jest w prozie Kruszyńskiego na wiele różnych sposobów. Ta narracyjna maestria - co niezwykle ważne - nie przysłania jednak rzeczywistości: mamy bowiem do czynienia z twórcą dotkliwie przeżywającym  rzeczywistość,  dzielącym  się swym zaangażowaniem w rzeczywistość i szanującym czytelnika. To piękna pełnia.

Werdykt wzbudza sporo emocji. Dobrze to?

Fantastycznie. Jedną z najważniejszych funkcji nagród literackich jest poruszenie, wzbudzenie zainteresowania, polemik, dyskusji - jeśli wokół nagrody robi się gorąco, bo jedni mówią: znakomite rozstrzygnięcie, inni: to jakaś pomyłka, a jeszcze inni: a kto to właściwie jest ten cały Kruszyński, to znakomicie. Bo to znaczy, że literatura nie jest nam obojętna, jest ważna, obchodzi. A i każda rozmowa jest wartością. Największą klęską Poznańskiej Nagrody Literackiej byłaby cisza wokół werdyktu...

Jeśli wolno, a nie naruszymy tajemnicy obrad jury, czy "jeden z najlepszych stylistów w pol skiej współczesnej literaturze..." - jak stwierdził prof. Piotr Śliwiński, przewodniczący kapituły - miał konkurentów?

Oj, miał, miał. I to jakich... Nic więcej nie powiem na ten temat, bo mi nie wolno, a i nie wypada.

Schwedenkräuter, Szkice historyczne. Powieść, Na lądach i morzach, Powrót  Aleksandra, Ostatni raport, Kurator - która z książek Kruszyńskiego zostanie na dłużej?

Trudne pytanie. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że wszystkie, choć ja osobiście najbardziej przywiązana jestem do Szkiców historycznych, które w sposób niezwykle subtelny, ale i mocny pokazują zagubienie człowieka zaplątanego w sidła historii, w gruncie rzeczy bezradnego, a bardzo starającego się odzyskać władzę nad własnym życiem, choćby poprzez zapanowanie nad opowieścią o swojej biografii. I do Ostatniego raportu, pełnego celnych obserwacji i niespodzianek fabularnych... Ale to przyszłość będzie weryfikować, nie my...

Na marginesie tego pytania dodam tylko, że Z. Kruszyński obecny jest na tzw. rynku wydawniczym od lat dwudziestu: jego pierwsza powieść, Schwedenkräuter, zapis szwedzkich doświadczeń polskiego emigranta,  ukazała się w roku 1995. I w moim przekonaniu jego obecność jest wciąż za słabo postrzegana jak na pisarza tej rangi.

Czy Poznańska Nagroda Literacka ma szansę być najważniejszą w kraju?

Ależ oczywiście! Takie intencje towarzyszyły jej powołaniu... Mówiąc poważnie: kiedy zadaje mi Pan takie pytanie, czuję nieznośny ciężar odpowiedzialności, który towarzyszy wszystkim członkom naszej kapituły, choć pewnie najbardziej jej przewodniczącemu i inicjatorowi nagrody, Piotrowi Śliwińskiemu. Ranga nagrody nie zależy od hojności sponsorów, od oprawy medialnej, od uroku gali. Zależy od mądrości jury... A my zrobimy wszystko, by była to nagroda ważna i głośna w Polsce, żeby nagrodzeni nią twórcy szczycili się faktem posiadania Poznańskiej Nagrody Literackiej. I to - w moim przekonaniu - wystarczy.

Rozmawiał Andrzej Sikorski

*Prof. Bogumiła Kaniewska - badaczka literatury XX wieku, krytyk literacki, tłumacz prozy anglojęzycznej, wytrawny dydaktyk, autorka cenionych opracowań i książek naukowych, dziekan Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej UAM, członek Kapituły Poznańskiej Nagrody Literackiej im. A. Mickiewicza i im. S. Barańczaka