Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

W interesie Nowowiejskiego

Z Bogną Nowowiejską* i Małgorzatą Matuszko** rozmawia Monika Nawrocka-Leśnik.

. - grafika artykułu
Feliks Nowowiejski z żoną Elżbietą i synami: Feliksem Marią, Kazimierzem, Adamem i Janem Bogusławem, Poznań 1936 r., fot. arch. rodziny Nowowiejskich

Kiedy do Pani dotarło, że znany wszystkim kompozytor to nikt inny jak Pani dziadek?

Bogna Nowowiejska: Postać Feliksa Nowowiejskiego towarzyszyła mi od urodzenia, choć niestety nie miałam okazji poznać go osobiście. Znałam go dobrze z opowieści mojego ojca, najmłodszego syna kompozytora, ale również mamy, która zawsze dbała o to, by wszyscy o nim pamiętali. Codziennie rano, kiedy budziła mnie do szkoły, powtarzała ulubione powiedzenie Feliksa Nowowiejskiego "L'energie fait l'homme", czyli "energia czyni człowieka". Chciała, żebym też tak żyła.

Posiadanie sławnych przodków chyba tak samo często pomaga, jak i przeszkadza w życiu. Jak było/jest w Pani przypadku?

Na etapie edukacji, myślę w szczególności o szkołach muzycznych, nazwisko raczej mi przeszkadzało. Miałam wrażenie, że muszę dorównać dziadkowi, co wydawało się niezwykle trudne albo niemożliwe. Nie do końca mogłam być wtedy sobą. W dorosłym życiu nazwisko raczej mi pomaga, bo na plakatach koncertowych figuruję najczęściej jako wnuczka Feliksa Nowowiejskiego.

Czy któremuś z Nowowiejskich słoń nadepnął na ucho?

Jestem nauczycielem gry na fortepianie i wiem, że takich osób jest naprawdę niewiele...

Podobno genialni artyści miewają dziwactwa, które należy im wybaczyć, bo rekompensują je wszystkie swoją wielką sztuką. Czy Feliks Nowowiejski również je miał?

Z opowieści mojego ojca wiem, że dziadek miał swoje dziwactwa, ale wynikały one głównie z roztargnienia. Podobno zakładał buty nie do pary albo zabierał z domu parasol w słoneczny dzień. Wiem też, że bywał zazdrosny o swoją żoną. Kiedyś, widząc Elżbietę rozmawiającą z jakimś oficerem w Teatrze Wielkim, po powrocie do domu rozbił butelkę z atramentem na nowym dywanie.

Był roztargnionym artystą, ale jednocześnie sam potrafił zadbać o swoją rodzinę?

Tak, stąpał mimo wszystko twardo po ziemi. Był niezwykle silny i to chyba cecha, którą wyniósł z domu. Pomagał rodzicom w utrzymaniu młodszego rodzeństwa, bo było ich aż dziesięcioro. Po ukończeniu szkoły muzycznej w Świętej Lipce pracował jako organista w Olsztynie, grał też w orkiestrze garnizonowej.

Małgorzata Matuszko: Później był też swoim własnym menadżerem. Sam dbał o to, żeby jego nazwisko pojawiało się w prasie.

B.N.: Ważną rolę odegrała w tym wszystkim również żona Feliksa Nowowiejskiego, która dla jego kariery zrezygnowała z własnej. Przepisywała nuty, prowadziła korespondencję. Dbała o jego interesy, ale również zajmowała się dziećmi i domem.

Czy usłyszała Pani kiedyś, że przypomina dziadka?

B.N.: Niedawno gościłyśmy tutaj Angelikę Jung-Nowowiejski, która jest wnuczką jego brata, Leona Nowowiejskiego, i ona rzeczywiście przypomina Nowowiejskich. Ja z kolei jestem podobna do babci, Elżbiety Nowowiejskiej. Ale po dziadkach na pewno odziedziczyłam muzykalność.

Feliks Nowowiejski osiadł w Poznaniu, twierdząc, że właśnie tu może się rozwijać. Czy dziś również Poznań stanowi taki ośrodek dla muzyków?

M.M.: Nowowiejski wybrał Poznań także ze względu na jego bliskość do Berlina, również tę kulturową. I zapewne też z powodu swoich braci, którzy tam mieszkali.

Rozumiem, że wszystko, o czym Panie opowiadają, to nie legendy? Pytam o to w kontekście nowej biografii Feliksa Nowowiejskiego, która niebawem trafi w ręce czytelników. Jej autorka Iwona Fokt zaznacza, że chce w niej zerwać z krążącymi mitami na temat kompozytora. Jakie plotki o Nowowiejskim są ciągle żywe?

M.M.: W wielu przypadkach to wina czasu i nieprecyzyjności przekazów ustnych. Informacja, która jest powielona kilka razy, zaczyna żyć własnym życiem, jak np. w przypadku Nagrody Rzymskiej.

B.N.: Nagroda Rzymska to w rzeczywistości nagroda im. Giacomo Meyerbeera. Ponadto powtarza się informację, że Nowowiejski zmienił nazwisko na Warmiński i pod tym nazwiskiem uciekał z Poznania do Krakowa w czasie okupacji. W dokumentach nie ma potwierdzenia, że tak było.

M.M.: Podobno nikt w czasie tej podróży nie legitymował Nowowiejskiego, bo świetnie mówił po niemiecku i nawet jadący z nim Niemcy nie zorientowali się, że jest Polakiem. Grał na skrzypcach i z przejęcia, wysiadając w Krakowie, zostawił smyczek w pociągu. Tę historię słyszaną od żony Elżbiety opowiadała często pani Nina - synowa kompozytora.

Wspomniała Pani na początku rozmowy, że Nowowiejski przede wszystkim sam dbał o swoje interesy. Kto dziś to robi?

B.N.: Dbają o nie instytucje i szkoły, którym patronuje, a przede wszystkim całe Towarzystwo im. Feliksa Nowowiejskiego. Oprócz mnie i pani Małgorzaty Matuszko są to jeszcze m.in. wspomniana dr Iwona Fokt, prof. Elżbieta Karolak, prof. Hanna Kostrzewska, Arleta Kolasińska i wielu zaprzyjaźnionych artystów.

Dopiero co zakończył się Rok Feliksa Nowowiejskiego, w którym to np. ukazała się bardzo ważna dla popularyzacji twórczości Nowowiejskiego Teka kompozytorska. Panie jednak nie zwalniają...

M.M.: Kolejną ważną publikacją jest wspomniana już, długo oczekiwana biografia artysty opracowana przez dr Iwonę Fokt w oparciu o wieloletnie kwerendy i materiały źródłowe, zdobywane z różnych polskich i zagranicznych archiwów i bibliotek. Ale oprócz tego realizujemy kilka specjalnych projektów, m.in. VI Międzynarodowy Konkurs Organowy im. Feliksa Nowowiejskiego, który odbędzie się we wrześniu, przygotowujemy specjalną stronę internetową poświęconą naszemu Patronowi, wydanie kolejnych nut oraz płyty Tym, którzy mnie kochają z muzyką organową. Pracujemy także nad książeczką dla dzieci. Ponadto ogłosiliśmy Ogólnopolski Konkurs Kompozytor-rezydent w Salonie Muzycznym Feliksa Nowowiejskiego w ramach projektu Nowowiejski w Poznaniu dawniej i dziś.

Jakie zadania stoją przed rezydentem?

M.M.: Opracowanie, prawykonanie i nagranie nowych aranżacji utworów Nowowiejskiego. Program rezydencji kompozytorskich obejmuje lata 2017-2019. Pierwszą rezydentkę już znamy - to Ewa Fabiańska-Jelińska, przedstawicielka poznańskiego środowiska kompozytorskiego, a pozostałą dwójkę wyłoni specjalne jury. Dzięki rezydencji artyści będą mogli korzystać z nowych aranżacji utworów Nowowiejskiego opracowanych na różne zespoły kameralne.

To wiele projektów jak na jedno Towarzystwo.

M.M.: Zadania te realizujemy we współpracy z wieloma partnerami, m.in. Instytutem Muzyki i Tańca, Państwowym Wydawnictwem Muzycznym, Akademią Muzyczną w Poznaniu, Salonem Muzycznym w Barczewie, oraz dzięki specjalnym programom grantowym i dotacjom z Miasta Poznania, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Województwa Wielkopolskiego. Wierzymy zatem, że wszystko się uda.

rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

* Bogna Nowowiejska - organistka i klawesynistka, wnuczka kompozytora Feliksa Nowowiejskiego. Koncertuje, ale również prowadzi działalność pedagogiczną. Jest prezesem Towarzystwa im. Feliksa Nowowiejskiego.

** Małgorzata Matuszko - muzykolog i menadżer projektów. Jest koordynatorem i animatorem działalności Salonu Muzycznego Feliksa Nowowiejskiego oraz wiceprezesem Towarzystwa.