Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Uczymy się w biegu

Rozmowa z Cezarym Czemplikiem, architektem, członkiem stowarzyszenia Wędrowni Architekci, koordynatorem programu Nauka w Przestrzeni.

. - grafika artykułu
fot. M. Górska

W rozmowach o poziomie polskiej i poznańskiej architektury powraca jeden temat: prawie zerowa edukacja społeczeństwa. Prowadziłeś projekt Nauka w Przestrzeni - nauczanie o architekturze dla szkół podstawowych i gimnazjów. Jakie są efekty?

Trudno wyrokować, realizowaliśmy program w około 30 szkołach, zawsze z indywidualnym scenariuszem. Najlepiej oceniano te zajęcia, które doprowadziły do konkretnej zmiany, np. w Skórzewie, Toruniu czy Śremie. To były proste rzeczy: adaptacja klasy, pomieszczenia radiowęzła, terenu przy szkole. Naszym głównym zadaniem było uświadomić zarówno uczniom, jak i nauczycielom, że mają kompetencje, żeby coś zmienić.

Kto był tym najbardziej zdziwiony?

Dyrekcje szkół. Nagle odkrywały, że to proste: wystarczy ich zgoda i można np. sensownie ustawić ławki w szkolnym korytarzu. A młodzież była zaskoczona, że we współczesnej przestrzeni można "czytać" historię. Podczas spaceru po osiedlu Zagroda Bamberska na Jeżycach odkrywali, że kształt ulicy Kościelnej wynika z dawnego układu wsi. Że tam był ciek wodny, budynek restauracji to jedyna pozostałość dawnej zabudowy, a symboliczny szachulec na nowych budynkach to powiązanie z przeszłością.

Czyli: wystarczy zwrócić uwagę, pokazać? Może takie nauczanie powinno być obowiązkowe?

Tak mi się kiedyś wydawało. Potem zwątpiłem. Edukacja architektoniczna, czyli nauka dostrzegania dysharmonii polskiej przestrzeni, może doprowadzić do frustracji. A mówiąc serio: wiedza o architekturze pomogłaby w wielu sprawach, np. w podejmowaniu decyzji o wyborze miejsca i rodzaju zamieszkania. Ludzie dostrzegliby wpływ przestrzeni na swoje funkcjonowanie w mieście, jej rzeczywistą wartość. Mieliby też narzędzie wyboru miejsc, w których chcieliby lokować swój kapitał.

Takie racjonalne decyzje nie leżą chyba w interesie typowych polskich deweloperów?

Problem polega na tym, że kształtowany przez deweloperów i gospodarkę rynek mieszkaniowy jest tak zmienny, niedoskonały i mało elastyczny, że ludzie nie mają czasu zastanowić się nad racjonalnym wyborem. Nie ma alternatywy, wzorcowych, dostępnych przykładów. Brakuje okazji, by zdobyć inne doświadczenia, np. w bloku na wynajem, kamienicy, na wsi.

Nie każdy ma czas i ochotę na eksperymenty. Ktoś powinien ludzi uświadomić. Wy?

Szkoła podstawowa i gimnazjum to czas na rozwój kreatywności i krytycznego myślenia. Upłynie wiele czasu od nauki o przestrzeni do momentu, w którym ta wiedza zacznie być potrzebna. Zależy nam więc głównie na wyzwalaniu sprawczości i wykorzystaniu wiedzy zdobytej na innych przedmiotach. I uczniowie odkrywają, że np. trójkąt Pitagorasa może posłużyć do zmierzenia wysokości budynku. W każdym przedmiocie można znaleźć aspekt powiązany z architekturą.

Dzisiejszych dorosłych w ogóle nikt nie uczył o architekturze. Wielu radnych podejmuje decyzje związane z planowaniem bez żadnego przygotowania. Powinno się ich edukować?

Najlepiej poprzez działanie i realizację wspólnych projektów. Ale mam wrażenie, że zaczyna się zmiana jakości. Wiele kompetentnych osób trafiło do rad osiedlowych. To grono społeczników, którzy mają doświadczenie nie tylko w dziedzinie architektury, ale też w zarządzaniu projektami społecznymi. Finalnie ci najlepsi powinni trafić do Rady Miasta. Patentem jest wymiana osób na kompetentne - w demokratyczny sposób.

O tym decydują wyborcy. Ich też trzeba edukować.

Spory walor edukacyjny mają konsultacje społeczne. To doskonałe narzędzie do komunikacji zamierzeń, wytłumaczenia ich plusów i minusów. Tyle że nikt jasno nie powiedział: kochane społeczeństwo, będziemy zbierać uwagi w takim a takim trybie, będą zawsze wysłuchane i analizowane, a potem będziemy działać zgodnie z tym, co wspólnie wypracowaliśmy. Mamy w Poznaniu co najmniej kilka różnych strategii konsultacji prowadzonych przez różne instytucje lub rady. Niektóre są "protezą" konsultacji, mieszkańcy mają prawo czuć się zniecierpliwieni i uznać, że jedynym skutecznym działaniem jest protest. Trzeba więc unikać urządzania konsultacji w przeddzień Wigilii czy Wszystkich Świętych, a tak było jeszcze do niedawna w Poznaniu.

To wynik bałaganu czy złej woli?

Pewne konsultacje są problematyczne, bo efekty ich prowadzenia wypada później realizować. Bywało więc wygodniej, gdy nikt się nie pojawiał.

Ale gdy ludzie przyjdą, potrafią już rzeczowo dyskutować o przestrzeni. Widzę dużą poprawę w porównaniu z tym, co było 10 lat temu.

Uczymy się w biegu. Sądzę, że pozytywny wpływ miały też dywagacje nad budżetem obywatelskim. W mediach jest coraz więcej informacji o architekturze i przestrzeni. Ja też się uczę. Lepiej rozumiem procesy, które stały za decyzjami, które doprowadziły do kilku koszmarów architektonicznych. Nadal nie zgadzam się z nimi, ale wiem, skąd się wzięły.

Niestety, o tym nie uczą na studiach. Co powinniśmy zmienić w edukacji akademickiej?

Wyrobić nawyk myślenia społecznego. Jeśli student tego się nie nauczy, to będzie postrzegał świat technokratycznie: jako zbiór pudełek do mieszkania. Studenci powinni też codziennie doświadczać miejskiej przestrzeni. W Poznaniu nie ułatwia im tego lokalizacja Wydziału Architektury PP przy ul. Nieszawskiej, daleko od centrum.

Nawet tam mogą się nauczyć czegoś pożytecznego.

Tak, ale inaczej niż teraz. Polecam wzór duński. Projekty semestralne tworzą pięcioosobowe zespoły pod okiem nauczycieli konsultantów. A projekt oceniają nie nauczyciele, lecz niezależne pracownie architektoniczne. Istotny nie jest efekt końcowy, ale myślenie: sposób, w który się do niego doszło. Studentom trzeba zaszczepić nawyk ustawicznego myślenia o przestrzeni, nawet na polską modłę - w duchu kreatywnego kombinowania.

A jak powinni myśleć o przestrzeni przeciętni obywatele?

Że, po pierwsze, przestrzeń wiąże się z czasem, który poświęcamy m.in. na dojazdy. Jakość tego czasu jest bardzo ważna: możesz tkwić bezproduktywnie w korku albo np. czytać książkę w tramwaju. Po drugie - dobrze urządzona przestrzeń to miejsce na nieplanowane sytuacje, które mogą przynieść nam korzyść. W mieście można spotkać się ze znajomym ot tak, przypadkiem, bez konieczności umawiania się kilka tygodni naprzód. Trzeci aspekt: w kwestii mieszkaniowej lub zawodowej nie można niczego być pewnym. Kupno mieszkania i kredyt to kaftanik, który nas ogranicza. Trzeba tak myśleć, by być elastycznym i gotowym na zmiany. Nie wolno ulegać mitom, np. o idyllicznym domu za miastem. Właśnie kończą się rojenia o wielopokoleniowych rodzinach w takich miejscach. Młodzi się wyprowadzają, starzy zostają z nadmetrażem i rachunkami.

A kluczowa myśl, którą należy zawsze mieć z tyłu głowy: miejsce zamieszkania i jego otoczenie wpływają w ogromny sposób na naszą codzienność. Mogą bardzo nam pomóc, ale i zamienić życie w koszmar.

rozmawiał Jakub Głaz

  • Cezary Czemplik - architekt,  pomysłodawca naukawprzestrzeni.put.poznan.pl i koordynator działań edukacji przestrzennej, programu realizowanego we współpracy Politechniki Poznańskiej, Fundacji Twórców Architektury i Stowarzyszenia Wędrowni Architekci. Obecnie prowadzący działania  inicjatywy "NATURALNIE że TAK!" na rzecz wprowadzenia technologii naturalnych w budownictwie społecznym.