Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Różne poziomy poznania

- Głównym motywem mojej twórczości są próby przekraczania granic hierarchii społecznych. Sięgam po wszelkie tematy tabu i to, czego nie powinno się, czy nie wolno robić - mówi Mithu Sen*, która w Galerii Miejskiej Arsenał przygotowała pracę site specific "Mit i sny".

. - grafika artykułu
Mithu Sen, fot. materiały Galerii Miejskiej Arsenał

Karin Zitzewitz w artykuledla "Art Indiastwierdziła, że początki feministycznej perspektywy wzięły się u Pani z dzieciństwa - gdy jako dziewczynka miała Pani poczucie, że jest postrzegana poprzez pryzmat stosunkowo ciemnej karnacji skóry.

Wciąż nie wiem, jaka jest właściwa definicja feminizmu, ponieważ jest on czymś, co ciągle redefiniujemy. Urodziłam się i zostałam wychowana w kulturze opartej na opresji kobiet, ale widziałam też w moim kraju kobiety podejmujące walkę. Nikt mi w tajemnicy nie powiedział, że muszę coś zrobić jako feministka. Po prostu mam to we krwi. Zatem gdy inni określają mnie jako feministkę, bo jestem bardzo silna, nie czuję się taka, gdyż jest to dla mnie zupełnie normalne i czuję, że właśnie to powinnam robić. Oczywiście - jest kilka kwestii, w tym różnice wynikające z gender, koloru skóry, które są dla mnie istotne. Mój feminizm nie bierze się jednak z kobiecego ciała, a poczucia, że istnieją mniejszości represjonowane przez społeczeństwo. Hierarchia jest próbą kontrolowania mniejszości przez społeczeństwo: pod względem seksualności, religii, ekonomii, emocji. Mój feminizm to protest i bunt przeciwko czemuś takiemu.

Ten bunt przybiera w Pani twórczości też formę językową.

Gdy widzę, że ktoś jest represjonowany, bo nie potrafi na przykład posługiwać się konkretnym językiem "u władzy", a jego mowa ojczysta jest inna, stąd bierze się mój opór. Dotyczy to także tego, co robię tutaj w Poznaniu. Chodzi o zrozumienie innych kultur i różnic, przy jednoczesnym braku znajomości samego języka. Robię to intencjonalnie, posługując się metaforą.

W jaki sposób podeszła Pani do dekonstrukcji odcinka "M jak miłość"?

W zasadzie staram się odczytać to, co wizualne, ekspresję, język ciała. Próbuję stworzyć narrację - opowieść, która niekoniecznie musi pokrywać się z tą pierwotną. Posługuję się innym językiem, pochodzę z innej kultury, klimatu, części świata, mam ogólnie inne zaplecze. Jeśli widzę tego typu opowieść, zastanawiam się w jaki sposób moje doświadczenie życiowe jako człowieka może wpłynąć na jej odczytanie. Może stać się ono równoległą historią, w którą sama wierzę. W ostateczności nie istnieje przecież nic skończonego i ustalonego.

Pracując nad polskim serialem, znalazła Pani podobną produkcję z Indii, która byłaby jakimś punktem odniesienia?

Gdy oglądam film lub czytam książkę o innej kulturze, odnajduję w nich fundamentalne podobieństwa związane z relacjami międzyludzkimi. Staram się zrozumieć obecną w nich psychologię. Szukam zawartego w nich napięcia, cierpienia, emocji, lęku. Jeśli ktoś kocha drugą osobę, nie potrzebujemy języka, aby to zrozumieć: jeśli dostrzegamy to, możemy również i odczuć.

Gdy została Pani zaproszona przez galerię Arsenał do Poznania, zaproponowano Pani pracę nad konkretnym odcinkiem konkretnego serialu?

Kuratorkę Martę Smolińską poznałam dwa lata temu. Odwiedziła moją pracownię w Indiach, spodobały się jej moje prace. A moja praktyka jest specyficzna: nie skupiam się na jednej dziedzinie. Nie zajmuję się tylko rysunkami, rzeźbami czy wideo, ale piszę poezje, wykonuję performensy. Wiele z moich prac skupia się na języku.

Zaproponowała mi przygotowanie wystawy w Poznaniu i dała wolność wyboru tego, co chciałabym pokazać. Bardzo dużo podróżuję i staram się poznawać różne kultury. Ponieważ nie wiem niczego o polskim języku i kulturze, to chciałam zająć się czymś, czego nie rozumiem, ale częściowo pojmuję dzięki jego stronie wizualnej.

Dlaczego zajęła się Pani serialem telewizyjnym?

W przeciwieństwie do filmów, jakie są bardzo popularne i prezentowane w kinach, seriale są otwarte na codzienną publiczność i związane z przestrzenią domową. Oglądamy je na telewizorze lub komputerze, przez co stają się bardzo osobiste. Dotyczą też zwykłych ludzi, mogą mieć tysiąc odcinków. Chciałam zająć się jednym odcinkiem bez wiedzy o tym, co wydarzyło się wcześniej czy później. Serial traktuję jako narzędzie, za pomocą którego mogę coś zrozumieć. W ten sposób tworzę projekt, który dotyczy różnych poziomów poznania obcego języka i kultury.

Część Pani prac dotyczy ludzkiej seksualności i może być odebrana jako prowokacyjna. Jak szeroka publiczność w Indiach reaguje na Pani twórczość?

Głównym motywem mojej twórczości są próby przekraczania granic hierarchii społecznych. Sięgam po wszelkie tematy tabu i to, czego nie powinno się, czy nie wolno robić. Seksualność jest tylko tego częścią i związana jest z tym, czego nie mogę zrealizować w sferze eksplicytności i reprezentacji wizualnej. Podobnie czynię z językiem czy rynkiem, co określam mianem kontrkapitalizmu, a jest zwrócone przeciw polityce generowania kapitału, w tym wykorzystywaniu sztuki jako komercyjnego dobra. Podważam ustanowione definicje w skostniałym społeczeństwie. Nie jestem im przeciwna, ale mam prawo je kwestionować. Z tego powodu wiele razy moje prace były cenzurowane. Gdy ludzie rozmawiali o mojej twórczości, stwierdzali, że jestem bardzo odważna i niczego się nie boję. Ci, co nie mogli zaakceptować mojej bezpośredniości, krytykowali ją. Czasem uznawano, że popisuję się, jestem blagierką. Ale słyszę to już od dwudziestu lat. Gdy miałam dwadzieścia parę lat i wkraczałam w świat sztuki, postrzegano to jako popis kobiety-artystki. Gdy dziś mam już ponad czterdzieści lat, krytycy poddali się i już tak nie uważają. Ale taka jest właśnie moja natura, bunt obecny w mojej praktyce artystycznej.

W związku z tym, że tyle Pani podróżuje i spędza czas poza Indiami, jak obecnie postrzega Pani swoją tożsamość?

Jestem obywatelką świata. Dziś nie trzeba podróżować, bo cały świat jest wirtualnie w naszym zasięgu dzięki internetowi i filmom. Nie są to jednak fizyczne i osobiste relacje. Jest to o tyle problematyczne, że tworzy bardzo ogólne wyobrażenia na temat wszystkiego. Stąd bierze się też niebezpieczeństwo związane ze sztuczną inteligencją i podporządkowaniem jej. Próbuję to przełamać i unikać generalizacji w rodzaju "ok, według Google, polska kultura to...", po czym wstawiamy dwie linijki tekstu. Gdy wyjeżdżam, staram się zaabsorbować różne kultury w takim stopniu, jak tylko mogę. W Polsce byłam już kilka razy, a Poznań odwiedziłam w związku z Mediations Biennale, ale nie rozumiem tutejszego języka. Moje zrozumienie Polski ogranicza się do spotkań z ludźmi, wizyt w kawiarniach... W ten sposób nie da się objąć całej obcej kultury. Dlatego gdy przyszła propozycja z Arsenału, to pomyślałam, że bardzo mi pasuje i spróbuję na własny sposób zrozumieć polską kulturę.

rozmawiał Marek S. Bochniarz

* Mithu Sen - ur. 1971 w Bengalu Zachodnim. Edukację zdobyła w Kala Bhavana w Santiniketan i Glasgow School of Art. W 1997 r. przeprowadziła się do New Delhi. Początkowo tworzyła poezję z języku bengalskim, po czym stała się jedną z najsłynniejszych indyjskich artystek wizualnych. W jej rysunkach, rzeźbach, pracach wideo i instalacjach sensualne, groteskowe ukazanie ludzkiego ciała, zwierząt i obiektów kipi od ironii i przewrotności. 

  • Wystawa "Mit i sny"
  • kuratorka: Marta Smolińska
  • Galeria Miejska Arsenał
  • 10.08-16.09

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018