Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Reaklimatyzacja w Poznaniu

Rozmowa z Robertem Kaźmierczakiem, nowym dyrektorem Wydziału Kultury i Dziedzictwa Urzędu Miasta Poznania.

fot. Sz. Gruchalski - grafika artykułu
fot. Sz. Gruchalski

Mateusz Malinowski: Objął Pan nową funkcję po wielu latach pracy w samorządzie Jarocina. Czy udało się już zaaklimatyzować w Poznaniu?

Robert Kaźmierczak: Przechodzę raczej reaklimatyzację. W Poznaniu studiowałem i mieszkałem w latach 90. Później moja aktywność zawodowa i samorządowa związana była głównie z Jarocinem. Jednak regularnie korzystałem z oferty kulturalnej Poznania, a także zajmowałem się pokazywaniem spektakli kilku poznańskich teatrów instytucjonalnych i pozarządowych w Jarocinie. Dlatego też z wieloma osobami ze środowiska głównie teatralnego znam się od wielu lat, co może nieco ułatwiać współpracę w Poznaniu. Inne instytucje znałem jako odbiorca ich oferty, od miesiąca spotykam się z ich szefami i pracownikami, poznaję problemy, dzielimy się doświadczeniami. Każdego dnia poznaję też moich najbliższych współpracowników z Wydziału Kultury i Dziedzictwa. To bardzo wartościowy zespół ludzi, z dużą wiedzą, doświadczeniem, zaangażowaniem i pasją.

Część poznańskich radnych wyrażała obawy, że nie będzie Pan w stanie łączyć funkcji dyrektora Wydziału w Poznaniu i radnego w Jarocinie. Jak ten problem zweryfikowała rzeczywistość?

- Zrezygnowałem z funkcji przewodniczącego Rady Miejskiej w Jarocinie. W lutym nie wziąłem też udziału w posiedzeniach dwóch komisji jarocińskiej Rady Miejskiej, aby nie zaniedbywać obowiązków w Poznaniu. Mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach część zadań przejmie mój zastępca i wtedy będę mógł nadal w pełni efektywnie pracować w Urzędzie Miasta Poznania, poświęcając dwa-trzy popołudnia na aktywność radnego w Jarocinie.

Jedno z pierwszych zadań otrzymanych od zastępcy prezydenta Dariusza Jaworskiego polegało na przejrzeniu struktur wydziału i zaproponowaniu ewentualnych zmian. Są już pierwsze propozycje?

- Tak jak powiedziałem wcześniej, w wydziale spotkałem zespół doświadczonych, kompetentnych, zaangażowanych ludzi z pasją. Chcą nie tylko zajmować się kulturą zza urzędniczego biurka, ale  uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych, budować dobre relacje z twórcami kultury, wspierać ich działalność, łączyć pomysły, z korzyścią dla poznaniaków. Będą wprowadzone zmiany, ale po to, aby jak najlepiej wykorzystać potencjał, jakim są pracownicy wydziału w połączeniu z wartością, jaką stanowią wszystkie podmioty kultury, zarówno miejskie, jak i pozarządowe. Dlatego na przykład osoba zajmująca się miejskimi teatrami będzie również zajmować się pozarządową działalnością teatralną. Dla poznaniaka nie jest istotne, czy ogląda spektakl przygotowany przez samorządowy czy pozarządowy teatr. Dla urzędnika wydziału kultury nie powinno to również stanowić różnicy, ale powinien znać pełną ofertę teatralną, potrafić ją ocenić pod względem artystycznym, efektywności produkcji, frekwencji. To samo dotyczy projektów muzealnych, wystawienniczych, muzycznych czy plastycznych. Trzeba też pamiętać, że rozpocząłem pracę w bardzo zmienionym wydziale, powiększonym o struktury Biura Konserwatora Zabytków, które jednocześnie zachowało szeroką autonomię. Na pewno będziemy ściśle współpracować w takich sprawach jak dbałość o miejsca pamięci historycznej, estetyka przestrzeni miejskiej, rewitalizacja wybranych obszarów Poznania. Tych punktów stycznych z pewnością będzie przybywać.

Obejmując stanowisko, zapowiadał Pan między innymi, że chciałby, aby miejskie instytucje kultury oraz organizacje pozarządowe w większym stopniu korzystały ze środków pozabudżetowych. Wydział ma w tym przypadku pomagać w staraniach o aplikacje.

- W tym roku większość miejskich instytucji kultury, jak i kilka podmiotów pozarządowych może mówić o sporym sukcesie w pozyskiwaniu środków pozabudżetowych, zwłaszcza z programów Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przyjmując, że w najbliższych latach w budżecie miasta pewnie nie będzie przybywać pieniędzy na bieżące wydatki, również w kulturze, trzeba skutecznie pozyskiwać je z zewnątrz. Programy operacyjne Ministerstwa Kultury to jedno ze źródeł, ale są również inne. Dlatego tak ważne jest, aby instytucje i sektor pozarządowy potrafiły z tego korzystać. Część podmiotów miejskich i pozarządowych radzi sobie z tym bardzo dobrze, ale wsparcia potrzebują ci, którzy dotychczas nie próbowali, nie czuli potrzeby albo nie czuli się wystarczająco kompetentni. Ci, którzy już potrafią, odważyli się, czasem zaryzykowali i osiągnęli sukcesy, mogliby podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi. W kulturze, jak wszędzie, istnieje konkurencja. Jeśli kultura opiera się w dużym stopniu na publicznym finansowaniu - z miasta, z ministerstwa, z UE, czyli na pieniądzach Polaków, w tym poznaniaków, to rolą samorządu, miasta, wydziału kultury jest zadbać, aby jak najwięcej poznańskich podmiotów samorządowych i obywatelskich, pozarządowych, potrafiło skutecznie się o nie starać.

A co zmieni się w formule miejskich konkursów na granty dla projektów kulturalnych?

- Z pewnością będą zmiany w otwartych konkursach na dofinansowanie ofert kulturalnych. O to zresztą apelują też członkowie komisji opiniujących. Jedną z propozycji jest na przykład bardziej szczegółowe określanie zakresu zadań, odnoszenie ich do konkretnych tematów. W tym roku te zadania były sformułowane bardzo ogólnie, co jednym podmiotom się podobało, bo dawało im sporo swobody, ale inne zgłaszały, że nie odnajdują tam na przykład zadań związanych z wydawnictwami. Później okazało się, że jednak jest taka możliwość. Tutaj pojawia się pytanie: czy miasto powinno określać, jakiego rodzaju inicjatyw i projektów oczekuje? Na ile władze miasta powinny kreować działania kulturalne, a na ile powinny być jedynie ich mecenasem? Z pewnością możemy wskazywać, na jakich przedsięwzięciach szczególnie nam zależy, ale jednocześnie tak formułować kryteria, aby nikogo nie wykluczać. W ocenianiu składanych wniosków ważnym kryterium powinna być również dotychczasowa współpraca z daną organizacją. To, w jaki sposób realizowane były wcześniejsze projekty, jak były rozliczane, czy spełnione zostały założone cele. Po prostu ocena rzetelności. Ale podobnie powinny być traktowane miejskie instytucje. Pojawia się też pytanie: co z dużymi przedsięwzięciami, jak festiwale Malta czy Transatlantyk? Czy powinny one startować w konkursach na takich samych zasadach jak mniejsze podmioty, czy dotację na te zadania przekazywać za pośrednictwem Estrady Poznańskiej, pełniącej rolę - jak mówi prezydent Dariusz Jaworski - bankomatu? Osobiście jestem za zachowaniem zasady transparentności, która powinna dotyczyć wszystkich w takim samym stopniu.

Będąc wiceburmistrzem Jarocina, reaktywował Pan legendarny festiwal rockowy. Przychodzi Panu do głowy jakiś poznański festiwal lub inne wydarzenie kulturalne, które warto przywrócić poznaniakom i turystom?

- Festiwalu w Jarocinie nie przywrócił Robert Kaźmierczak, ale grupa ludzi, którym na tym zależało, wymyślili, zaryzykowali i udało się. Ale wracając do pytania o to, czego mi najbardziej brakuje w Poznaniu, i często słyszę też takie opinie, to "stara" formuła Festiwalu Malta. Poznaniakom brakuje teatru w przestrzeni miejskiej, spektakli na ulicach, o które dosłownie można się było potykać. Organizatorzy Malty mają pełne prawo ją zmieniać, ale takie same prawo mają poznaniacy do przywiązania do formuły tego festiwalu sprzed lat. W moim przekonaniu naprzeciw tym oczekiwaniom mogą wyjść inne organizacje pozarządowe, działające dotychczas na mniejszą skalę niż Fundacja Malta.

Rozmawiał Mateusz Malinowski

*Robert Kaźmierczak - pochodzi z Jarocina. Jest absolwentem politologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. W latach 2002 2010 był zastępcą burmistrza Jarocina odpowiadającym m.in. za kulturę, oświatę i promocję. Tworząc projekty samorządowe, współpracował z poznańskimi instytucjami kultury. W styczniu 2013 r. wygrał konkurs na dyrektora Wydziału Kultury i Dziedzictwa w Poznaniu.