Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Pasjonat skaczący (nie tylko) po dachach

- Jeżeli jest gorąco, to pod dachem mamy czasem powyżej 60ºC. W zimie - mroźnie, tyle że mniej wieje. Żeby znosić tak skrajne warunki, trzeba mieć zdrowie i być pasjonatem, stąd przezwisko "Dzięcioł" - mówi Jerzy Borwiński*, badacz architektury.

. - grafika artykułu
Fragment więźby - łączenia storczyka z widocznymi znakami ciesielskimi, fot. J. Borwiński

Od lat chadza Pan własnymi ścieżkami i od czasu do czasu dokonuje rewolucji na dachach...

Po studiach na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu pracowałem w Biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu. Będąc merytorycznie przygotowany i "właściwie zarażony" pasją badawczą, rozpocząłem kompleksowe inwentaryzacje i badania kolorystyki zabytkowej stolarki architektonicznej. W ten sposób powstał zbiór 150 rysunków. Wiele z tych obiektów bezpowrotnie zniknęło. Pozostały tylko w formie dokumentacji - to "konserwacja przez inwentaryzację". Efektem tych działań jest książka Okna, drzwi, stropy. Zabytkowa stolarka architektoniczna w Poznaniu (Wydawnictwo Miejskie Posnania). Z inicjatywy Witolda Gałki, ówczesnego miejskiego konserwatora zabytków, zaczęła się moja przygoda z więźbami dachowymi. Wykonałem inwentaryzację i badania najwyższej, sześciokondygnacyjnej konstrukcji kościoła NMP na Ostrowie Tumskim. Do tej pracy oprócz przygotowania merytorycznego trzeba było dużej odwagi i sprawności fizycznej.

Kościół NMP, kościół oo. Karmelitów Bosych czy kanonia nr 11 na Ostrowie Tumskim - to tylko kilka z obiektów poznańskich, którym poprawił Pan metrykę.

Rewolucja nastąpiła na dachu kanonii Ostrów Tumski 11. W 2014 r. prowadziliśmy z kolegami  archeologami badania tego domu postawionego na tzw. "murach Lubrańskiego". Koledzy pracowali na dole w piwnicach, ja na wyższych kondygnacjach. Na bieżąco konsultowaliśmy nasze odkrycia. No i stało się. Po pobraniu próbek do analizy dendrochronologicznej z więźby wysłałem je do prof. Marka Krąpca, szefa Laboratorium Dendrologicznego Akademii Górniczo-Hutniczej im. S. Staszica w Krakowie. Okazało się, że więźbę wybudowano w 1476 r.! Skoro budynek nakryto dachem w tym roku, to "mur Lubrańskiego" musiał być starszy. Był wybudowany wcześniej niż dom oparty na nim. Przykład ten ilustruje, jak trzeba czytać relacje poszczególnych elementów budowli. Nie należy poprzestawać na analizie murów. Potwierdziliśmy tezę prof. Hanny Kóčki-Krenz o wcześniejszym datowaniu murów obronnych Ostrowa Tumskiego. Pomijając szereg prac, wymienię kościół św. Małgorzaty na Śródce. Wcześniejsze ustalenia skłaniały historyków do nieścisłego datowania na XIV-XV w. Wydawało się, że badania więźby pochodzącej z XVIII w. nie będą tu pomocne. Jednak w czasie prac zlokalizowałem wtórnie użyte elementy z pierwotnej więźby. Dało to rewelacyjny rezultat. XVIII-wieczna więźba pochodzi z 1728 r., a pierwotna z 1434 r. Podobnie zaskoczyliśmy historyków datowaniem kościoła św. Józefa. Zgodnie z katalogiem: "1660 kościół nakryto dachami". Niezupełnie. Na podstawie badań wiemy, że stało się to w 1775 r. Pierwsza data również posiada mocne oparcie źródłowe - Kronikę Karmelitów Bosych. Prawdziwa data ma precyzyjną, roczną datę ścinki drzewa na konstrukcję. Przecież nie wybudowano jej z drzewa jeszcze rosnącego!

Jak Pan to robi?

Przede wszystkim należy znać historyczne techniki budowlane, co pozwala analizować konstrukcje i ich przemiany. Często powstawały one w wielu etapach. Na przykład w kościele św. Józefa w pięciu fazach. Konieczna jest znajomość ewolucji ustrojów, rodzajów złącz i znakowania. Dopiero po takiej analizie "mądre jest" pobranie próbek do laboratorium. Znamy przykłady pobrania wielu próbek i nieuzyskania istotnych informacji. Próbki - najczęściej w postaci wywiertów - skanuje się, program odczytuje i przypisuje ich usłojenie do lat wzrostu, podobnie jak kod kreskowy. Najlepsze są te mające przyrosty podkorowe - odczytujemy z nich datę ścinki drzewa. Spotykam się też z podejrzliwym zarzutem, że drewno mogło być sezonowane przez całe lata. Odpowiedź: znaki ciesielskie są spękane w wyniku wysychania. Logika jest żelazna, najpierw wykonali je cieśle, a potem na konstrukcji drewno się sezonowało. Odkrywki naścienne są nieco inaczej wykonywane. Jest to stratygrafia. Należy obserwować nawarstwienia tynków i warstw malarskich na cegle lub innym materiale oraz spoiny i fugi. W przypadku natrafienia na polichromie należy podjąć współpracę z konserwatorem malarstwa i sporządzić odpowiedni program konserwatorski.

Archeolodzy i historycy sztuki nie kręcą nosami?

Jest to pytanie retoryczne. Najlepsze wyniki daje praca w interdyscyplinarnych zespołach składających się z archeologa, konserwatora zabytkoznawcy dzieł sztuki i historyka. Jednak obaj wiemy, jak to wygląda w praktyce. Niekiedy uważa się nas za zbędny element. Wojewódzki, miejski i powiatowy konserwator zabytków rozumieją potrzebę takich badań.

Działa Pan też poza Poznaniem.

Tak, na przykład w pałacu w Murowanej Goślinie, datowanym na 1841 r. Analiza murów tej budowli wykazała, że naprawdę jest to data przebudowy renesansowego kasztelu obronnego z XVI w. W istocie jest to poszukiwany przez historyków legendarny zamek w tym mieście.

Które odkrycie cieszy Pana najbardziej?

Więźba nad prezbiterium kościoła św. Jana Jerozolimskiego. Jest to konstrukcja o najstarszej metryce stwierdzonej dotąd w Poznaniu - z 1428 r. Wybudowana jest ona z niedocenianego często drewna sosnowego. W trakcie pobierania próbek żywica pachniała jak przy ścinaniu drzew. Skrywa jeszcze inną tajemnicę, którą mam nadzieję wyjaśnimy.

Marzenia nie tylko zawodowe...

W Poznaniu są 32 stropy profilowane, których nieścisłe datowanie opiera się jedynie na analizie formy - jest ona często zawodna. Pochodzą sprzed rozbiorów. Wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki. Marzy mi się wykonanie badań przynajmniej części z nich. Poza tym jednym z wielu moich marzeń jest podróż rowerem do Santiago de Compostela. Ideą takiej peregrynacji jest pokonanie ogromnej przestrzeni w tempie umożliwiającym lepszą percepcję świata niż z samochodu. Podobnie jak w dawnych wiekach.

Warto wypruwać sobie żyły i ryzykować?

Wspomniałem o kondycji fizycznej. Na więźbie, żeby nie zginąć, trzeba przestrzegać zasady "trzech podpór". Tylko jedna ręka lub noga może być oderwana od podstawy. Jeżeli jest gorąco, to pod dachem mamy czasem powyżej 60ºC. W zimie - mroźnie (tyle że mniej wieje). Żeby znosić tak skrajne warunki, trzeba mieć zdrowie i być pasjonatem, stąd przezwisko "Dzięcioł". Wymowne okazało się przeinaczenie mojego syna zawołania teściowej "zięciu". Z tym przezwiskiem często się spotykam z bardziej oczywistych powodów. 

rozmawiał Andrzej Sikorski

*Jerzy Borwiński absolwent Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, inspektor w Biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu, p.o. miejski konserwator (2001-2002). Obecnie prowadzi działalność badawczą i dokumentacyjną zabytków architektury. Autor książki "Okna, drzwi, stropy. Zabytkowa stolarka architektoniczna w Poznaniu" (2013) oraz opracowań i publikacji, m.in. w "Kronice Miasta Poznania".