Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Pani dyrektor widz

rozmowa z Renatą Borowską-Juszczyńską, nową dyrektor Teatru Wielkiego

Renata Borowska-Juszczyńska, fot. K. Zalewska - grafika artykułu
Renata Borowska-Juszczyńska, fot. K. Zalewska

Po jakie licho zdolna, dzielna, mądra, kreatywna, aktywna i piękna kobieta bierze sobie na głowę największego kulturalnego molocha w mieście?

Jak to, po co? To jest teatr, Ewa! Prawdziwy. Żywy. Namacalny. Właśnie w takich miejscach tworzy się kulturę. To tu powinny się dziać rzeczy szczególne, bo właśnie takie instytucje mają wszystkie narzędzia niezbędne do tworzenia rzeczy niezwykłych. Pod jednym warunkiem: że się o te narzędzia zadba.

Cuda, które mogą się zdarzyć na scenie, to jedno, a wielka, "kafkowska" firma do zarządzania - drugie. Interesują Cię oba te aspekty?

Życie zawsze składa się z prozy i poezji. Nawet w małych autorskich teatrzykach. Cenisz teatr Lupy?

Jasne!

Właśnie. Gdyby nie duże, kulturalne instytucje, to by go nie było. Żadna agencja czy fundacja nie dźwignie ciężaru dania artyście komfortu trzech miesięcy pracy nad projektem, orkiestry, jeśli tego potrzebuje, całego zaplecza... My to wszystko mamy.

Pamiętasz swój pierwszy w życiu spektakl operowy?

Don Giovanni w Teatrze Wielkim w Warszawie. Wczesna podstawówka. Kompletnie bez sensu. Absolutnie nie byłam do tego przygotowana. A może właśnie to miało sens? Wrażenie małej dziewczynki, która pojechała z klasą na spektakl do stolicy, właściwie nie opuszcza mnie do dziś. Opera to dla mnie wciąż ogromny budynek, któremu się ulega.

On Cię przytłacza?

Raczej fascynuje. Intryguje. Inspiruje.

Dorosłaś do opery jako widz?

Ja w ogóle jestem widzem. Moje ulubione miejsce w teatrze to właśnie widownia, szczególnie w czasie prób. Choćby nie wiadomo co się działo, choćby się piętrzyły Bóg wie jakie problemy, kiedy na niej siadam w ciemności, przenoszę się do zupełnie innego świata, który rządzi się własnymi prawami.

Jaki jest Twój dyrektorski pomysł na ten świat? Chcesz go zmienić? Wysadzić w powietrze?

Chcę, żeby zapanowała w nim harmonia. Wszyscy jesteśmy tu tylko jakąś częścią wielkiej układanki: chór, soliści, balet, orkiestra... Wszyscy musimy pracować, rozwijać się, ćwiczyć. Od realizatorów spektakli zależy zaś to, jak ten zbiorowy instrument nastroją.

A jaka jest Twoja ulubiona tonacja?

Stawiam na różnorodność: w repertuarze, w doborze teatralnych konwencji, w proporcji między klasyką i współczesnością... Opera to miejsce, w którym może się zdarzyć wszystko, więc niech się zdarza.

Wyznaczyłaś sobie konkretne cele?

Najważniejsze jest dla mnie podniesienie jakości naszych przedstawień.

Jak będziesz ją mierzyć?

Chciałabym za jakiś czas na widownię naszego teatru zaprosić specjalnego gościa, prawdziwego operowego znawcę. Chciałabym, żeby przyjechał nie na premierę, tylko na jakiś dwunasty, piętnasty spektakl. Chciałabym usłyszeć od niego: - No, jeśli wy tak gracie na co dzień, to jest naprawdę nieźle! Bo w teatrze repertuarowym wspaniałe jest to, że energia włożona w jedno przedsięwzięcie może potem owocować przez wiele wieczorów. Ale trzeba o to dbać codziennie.

Rozmawiała Ewa Obrębowska-Piasecka

Renata Borowska-Juszczyńska - lista jej zawodowych sukcesów jest długa. Jeszcze jako studentka rozpoczęła współpracę z festiwalem Malta. Szybko została prawą ręką Michała Merczyńskiego. Pracowała też (w finale jako dyrektor biura zarządu) w Towarzystwie Muzycznym im. Henryka Wieniawskiego. Jej własna inicjatyw to Fundacja Nuova, która organizuje znakomity Festiwal Wiosny, prezentujący reinterpretacje Święta Wiosny Igora Strawińskiego. Jest jednym z nielicznych w Polsce menadżerów kultury z prawdziwego zdarzenia. Dyplom kulturoznawcy UAM przypieczętowała studiami z zarządzania przedsiębiorstwami na Akademii Ekonomicznej oraz kursem Sponsorship for the Arts: Metods, Clinics, Case Studies w The Amsterdam Summer University. A - co najważniejsze - od dwóch dekad z pasją i licznymi sukcesami praktykuje zarządzanie kulturą, wyznaczając jego współczesne standardy.