Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Nie marnowałem czasu

Z Mariuszem Grzebalskim, o pisaniu poezji i jej wydawaniu, rozmawia Piotr Śliwiński.

. - grafika artykułu
fot. M. Fiszer

Jesteś poetą, prozaikiem, szefem wydawnictwa, kiedyś redagowałeś Nowy Nurt - po latach widać, że było to jedno z najważniejszych czasopism literackich ostatnich dziesięcioleci. Od tego chciałbym zacząć. N.N. wzmocnił, rozpędził nową literaturę, głównie poezję, a zarazem był jej chyba ostatnim mocnym akordem. Po zamknięciu pisma historia poezji, zresztą bardzo ciekawa, rozgrywała się przeważnie w niszy, na uboczu. Czym był dla Ciebie Nowy Nurt? I dlaczego później nikomu nie udało się wydawanie takiego czasopisma?

Ta gazeta była dla mnie przede wszystkim szkołą zawodu, nauczyłem się w niej praktycznie wszystkiego, co umiem. Z perspektywy ponad 20 lat, które upłynęły od jej zamknięcia, widzę, że dopiero się kształtowała, i żałuję, że nie udało się tego procesu doprowadzić do końca. Została zlikwidowana z dnia na dzień, po dwóch latach działalności... Ale te dwa lata to 48 numerów po 24 strony każdy - myślę, że w większości ciekawych. Nowy Nurt żywo reagował na to, co działo się w polskiej literaturze pierwszej połowy lat 90., wywoływał dyskusje i polemiki - niekiedy o wysokiej temperaturze. Rzeczywiście, później nikt nie powołał do życia czasopisma o podobnej periodyzacji i formule. Powiem banał, ale z wydawaniem dwutygodnika wiąże się naprawdę duży wysiłek organizacyjny i finansowy - to jest najprostsze wytłumaczenie.

Od dekady kierujesz wydawnictwem Biblioteki Wojewódzkiej, z bardzo dobrym skutkiem. Szczególnie biblioteka poetycka, którą zainicjowałeś, cieszy się ogromnym uznaniem. Publikujesz autorów znakomitych, pierwszorzędnych oraz debiutantów, nie trzymasz się ani jednego środowiska, ani jednej poetyki... Jak wybierasz książki do publikacji? Co trzeba zrobić, jak pisać, żeby wydać w WBPiCAK?

Tak, wydaję różne książki, czasem biegunowo od siebie odległe. Takich autorów, których sam cenię i lubię czytać, ale również tych, których wiersze stawiają mi lekturowy opór. Mówiąc w skrócie, szukam niepodrabialnych poetyk, takich, których nie da się pomylić z innymi. Wybieram rodzynki - to, co stanowi różnicę. Żeby wydać w WBPiCAK, najlepiej być niepodobnym do innych poetów i mieć w poważaniu mody literackie.

Jesteś autorem jednej książki prozatorskiej, zbioru opowiadań Człowiek, który biegnie przez las. Od 2006 roku, kiedy książka ukazała się w WAB, minęło sporo czasu - piszesz jeszcze opowiadania, masz jakieś plany?

Bezpośrednio po ukazaniu się Człowieka... napisałem minipowieść Niekochana, ale jej nie wydałem i nie mam zamiaru tego robić. Potem nie pisałem prozy, z wyjątkiem dziennika, który prowadzę regularnie od kilku lat. Ale też nie z myślą o publikacji, tylko po to, żeby nie wyjść z wprawy - to ćwiczenie.

Czujesz się zrozumiany jako prozaik? Mnie się zdaje, że krytyce umknął pewien bardzo ważny rys Twoich opowiadań, mówiąc w skrócie, duch Georges'a Pereca; nie zrozumieliśmy należycie natury autobiografizmu, który wypełnił Twoją prozę; tego, że nie Ty w niej biegłeś, tylko opisywałeś kogoś biegnącego.  

Zawsze czułem się przede wszystkim poetą. A za krytykę trudno mi się wypowiadać - nie pozostawiła mi złudzeń, Człowiek... miał w większości kiepskie recenzje. Przyjąłem to do wiadomości, na nikogo się nie obraziłem... Obawiam się, że odwołanie się do Pereca niewiele tym opowiadaniom pomoże. Ta książka to już historia.

Przejdźmy do poezji - jak po ponad 20 latach oceniasz jej przemiany? Gdzie zaczynałeś, gdzie jesteś teraz? Mnie się zdaje, że na początku byłeś poetą filozofującym, a teraz jesteś poetą filozoficznym; byłeś poetą wiedzącym, jesteś poetą widzącym. Chodzi mi o rolę doświadczenia w szerokim znaczeniu, które jest wchłanianiem i trawieniem części tego, co się kiedyś wiedziało, a tym samym - traceniem pewności, że można cokolwiek wiedzieć na pewno czy na zawsze. Takie podejście otwiera świat.

Pisanie wierszy nauczyło mnie przede wszystkim pokory. Kiedyś faktycznie wydawało mi się, że coś wiem, bo coś tam przeżyłem. Teraz myślę, że wiem niewiele, choć przeżyłem o wiele więcej... Stałem się agnostykiem i chyba niereformowalnym sceptykiem. Prawdopodobnie dlatego posługuję się minimalistyczną formą. Wiersz traktuję jak błysk świadomości - to chwila, w której na moment ujawnia się prawda. Ale tylko na moment, potem znów zapada ciemność. Poeta widzący... Też prawda, bo najważniejszy jest dla mnie zmysł wzroku, potem słuchu - najpierw oko, potem ucho. Staram się uważnie patrzeć, mieć serce do codzienności, nie tracić czujności, jeśli chodzi o detal. Potem cała rzecz w tym, żeby przy użyciu możliwie niewielkiej ilości słów uruchomić w wierszu możliwie dużą ilość znaczeń. I żeby te słowa miały własną, niepowtarzalną melodię.

Czujesz się w poezji realistą? Mówi się, że jesteś nim.

Dość często słyszę, że jestem poetyckim reportażystą - i w sumie dobrze mi z taką etykietą. Na pewno nie demonizuję języka - traktuję go użytkowo, jako narzędzie służące do opisu mojego tu i teraz. Nie kreuję rzeczywistości, tylko staram się jej bacznie przyglądać i na moment ją unieruchomić. Mówię o tym, jak jest, że przywołam Brechta, z wiersza którego zaczerpnąłem motto do W innych okolicznościach. Z drugiej strony z wierszem nie ma tak łatwo - nigdy nie jest prostym odbiciem rzeczywistości. Wiersz to język, żywe ciało.

Twoje wiersze zachwycają czujnością na znaczenie. Proste sytuacje stają się okazją do nieprostych odczytań. Piszesz oszczędnie, z powściąganą, lecz wyczuwalną, silną emocją, niby szorstko, lecz empatycznie. Masz jakieś wzory, mistrzów takiego pisania?

Mam, ale wolałbym o nich nie mówić. Zgadzam się z Miłoszem, że z mistrzami trzeba się trzymać na dystans. Poza tym musiałbym wymienić wielu autorów, żyjących i zmarłych. I znów nie byłaby to lista, która ułożyłaby się w spójną całość. Pomyślałbyś, że kiedy zaczynałem pisać, fascynowała mnie awangarda francuska - Reverdy, Eluard, Jacob? Potem długo czytałem Miłosza i Różewicza, po których przyszedł czas na poetów anglosaskich i amerykańskich... To nie jest tak, że się migam, ale faktycznie długo musiałbym wyliczać ważne dla mnie literackie punkty odniesienia. Poza tym ja wiele razy wracam do jednej książki albo do jednego wiersza. Ostatnio najchętniej do przekładów Snydera. Ale jednocześnie czytam Ficowskiego, Sommera, Zadurę, Świetlickiego...

W ubiegłym roku dostałeś Silesiusa, jedną z najważniejszych nagród dla poety w Polsce, byłeś nominowany do Nagrody im. Szymborskiej, Twoja książka W innych okolicznościach zebrała mnóstwo pochwał... Jaki to ma dla Ciebie sens? Poczułeś się doceniony? Masz więcej czytelników? Poecie uznanemu łatwiej publikować książki? A może mama i tata nareszcie się przekonali, że robisz rzeczy ważne?

Czuję się doceniony, oczywiście. Ale nie sądzę, żeby nagrody i nominacje przełożyły się w moim przypadku na większą liczbę czytelników. Rynek poezji jest wyjątkowo wąski, jeśli w ogóle można mówić w tym przypadku o rynku. Po poezję w Polsce sięga niewiele osób, ale wiem, że mam w tej grupie wielu życzliwych odbiorców. Na W innych okolicznościach pozytywnie, ciekawie i przenikliwie zareagowali również krytycy - to też mnie cieszy. I jakoś tam utwierdza w przekonaniu, że pisząc od 20 lat wiersze, nie marnowałem czasu.

rozmawiał Piotr Śliwiński

  • Mariusz Grzebalski - poeta i wydawca. Przed laty związany z pismami Już jest jutro i Nowy Nurt. Jest kierownikiem wydawnictwa Wielkopolskiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury. Swój debiutancki autorski tomik - Negatyw - wydał w 1994 roku. Ostatnim, jak dotąd, jego tomem poezji jest W innych okolicznościach. Grzebalski zdobywał liczne prestiżowe laury, m.in. Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny, Nagrodę Poetycką Silesius czy nominację i awans do ścisłego finału ubiegłorocznej edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. W grudniu 2014 r. otrzymał nagrodę Fundacji Kultury Polskiej Filii w Poznaniu.