Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Na koncertach lubimy poszaleć

W maju zdali maturę, lada dzień wyjdzie ich debiutancki krążek, a 15 listopada zagrają koncert w Auli Nova. O tangu i radości z jego grania opowiadają członkowie zespołu La Vita Quartet z Poznania.

La Vita Quartet: Marcin Antkowiak, Marek Dolecki, Michał Główka i Jakub Czechowicz - grafika artykułu
La Vita Quartet: Marcin Antkowiak, Marek Dolecki, Michał Główka i Jakub Czechowicz

Michał Główka (akordeon), Jakub Czechowicz (skrzypce), Marek Dolecki (fortepian) i Marcin Antkowiak (kontrabas) to muzycy zakochani w kompozycjach Astora Piazzolli. Gdy włączam jedno ich z nagrań, z głośników wydobywają się pełne energii i pasji dźwięki. Pomyślałam, że od zaklętego w nich życia wzięła się pewnie nazwa zespołu...

Urszula Modrzyk: Jak powstał La Vita Quartet?

Marcin Antkowiak: To był kompletny przypadek. Znamy się kilkanaście lat, ale zaczęliśmy razem grać w 2010 r. Michał wrócił z konkursu, na którym usłyszał muzykę Piazzolli. Ja grałem ją na koncercie z bandoneonistą Wiesławem Prządką. Spodobały nam się te utwory. Okazało się również, że gramy akurat na instrumentach potrzebnych do ich wykonywania - i tak wszystko się zaczęło.

A skąd nazwa?

Marek Dolecki: Geneza nazwy jest zabawna. Na początku jednym z naszych ulubionych utworów Piazzolli był "La Muerte del Angel". Dlatego pierwszą propozycją nazwy był La Muerte Quartet. Ale znajomi zaczęli zwracać nam uwagę: "Jak to? Jesteście kwartetem śmierci?". Stwierdziliśmy więc, że skoro nie śmierć, to życie - i tak powstał La Vita Quartet. Zmiana nazwy była dobrą decyzją - w naszych utworach na pewno więcej jest życia niż śmierci.

Wykonujecie utwory Astora Piazzolli. Jaka jest ta muzyka?

Michał Główka: Przede wszystkim bardzo emocjonalna, po wyjściu z koncertu nadal się ją przeżywa. Piazzolla to argentyński geniusz. Połączył tango z muzyką klasyczną i jazzem. W ten sposób stworzył tango nuevo. Był maniakiem nowinek, nowych sposobów gry. Jego kompozycje pozwalają na dużą swobodę wypowiedzi. Oczywiście są pewne wyznaczniki, ale można czasami zmienić rytm, dźwięki, pokazać siebie. Sam Piazzolla często przekształcał swoje dzieła, zmieniał też muzyków w zespole.

Wasza debiutancka płyta ukazuje się zaledwie dwa lata od momentu powstania zespołu. Szybko.

Micha Główka: Pomysł na płytę wyszedł od publiczności. Po koncertach ludzie podchodzili do nas i pytali o nasze nagrania, narzekali, że płyta demo za szybko się kończy. Materiał ułożyliśmy tak, żeby tej płyty chciało się słuchać. Są utwory znane, jak "Libertango", ale też mniej popularne. Nie rezygnowaliśmy z agresywniejszych kawałków, ale przeplataliśmy je spokojniejszymi.

Jakub Czechowicz: Na początku było trudno. Nie mieliśmy nawet sali do prób. Pomimo tego staraliśmy się spotykać regularnie. Gdy zaczęliśmy jeździć na konkursy i zdobywać nagrody, współpraca z naszą szkołą muzyczną od razu inaczej zaczęła się układać [wszyscy ukończyli Poznańską Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną II stopnia im. M. Karłowicza - przyp. red.]. W końcu mieliśmy gdzie ćwiczyć, dostaliśmy stypendia. Za te pieniądze kupiliśmy nuty, wydrukowaliśmy wizytówki, nagraliśmy płyty demo. Na początku bardzo nam też pomógł Sebastian Goliński, z którym znamy się długo. To on zorganizował pierwsze koncerty, sesję zdjęciową, a jego agencja nadal się nami zajmuje. Przełomowym momentem był Międzynarodowy Festiwal Akordeonowy w Castelfidardo w 2011 r. To miasto jest mekką akordeonistów. Wygraliśmy konkurs w kategorii "muzyka Piazzolli".

Gdy o tym wszystkim opowiadacie, widać, że żyjecie tym projektem...

Michał Główka: Wkładamy w niego bardzo dużo pracy. Wiele osób wykonuje tango. Często ludzie grają od koncertu do koncertu, od projektu do projektu. W naszym przypadku jest inaczej.

Jakub Czechowicz: Na płycie jest między innymi "Cykl Anioła". Muzycy, którzy go nagrywali, często pomijali introdukcję. My postanowiliśmy ją nagrać. Nut nie było. Trzeba było spisać je ze słuchu, a w internecie znaleźliśmy tylko jedno wykonanie. Ale udało się - część spisał Marcin, a część zawdzięczamy pomocy "dobrego ucha" - naszego kolegi Michała Sobierajskiego.

Nagranie płyty zaczyna nowy etap w waszej karierze. Jakie macie plany na najbliższy czas?

Michał Główka: Przede wszystkim - podróż do Argentyny, do Buenos, żeby poczuć klimat tego miasta, tych ulic, na których rodziło się tango. A może uda nam się jeszcze spotkać z muzykami, którzy grali z Piazzollą? Działa w Buenos Aires szkoła muzyczna, w której uczy się nie tańczyć, ale właśnie grać tango. Wspaniale byłoby się tam dostać. Chcielibyśmy zająć się promocją tanga, być może zorganizować festiwal? Zależy nam na tym, by każdy znał nazwisko Piazzolli - tak, jak marzył argentyński mistrz. W przyszłości być może będziemy grać też polskie tanga. Chcielibyśmy również sięgnąć do korzeni gatunku. Może w naszym repertuarze pojawią się utwory Carlosa Gardela - nie wszyscy wiedzą, że tango z filmu "Zapach kobiety" to jego dzieło.

Podczas czwartkowego koncertu w Auli Nova usłyszymy tylko utwory z nowego albumu?

Michał Główka: Oczywiście będzie materiał z płyty, ale planujemy też trochę niespodzianek. Na pewno nie będzie to zwykłe odegranie materiału. Płyta musi być stonowana, a na koncertach lubimy poszaleć. Nie ma dwóch takich, które zagralibyśmy tak samo, nuta w nutę.

Rozmawiała Urszula Modrzyk

  • koncert promujący płytę "La Vita Quartet Tango Nuevo by Astor Piazzolla"
  • 15.11, g. 19
  • Aula Nova
  • wstęp wolny