Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Kto daje skrzydła Filharmonii?

Rozmowa z Wojciechem Nentwigiem, dyrektorem Filharmonii Poznańskiej

Wojciech Nentwig - grafika artykułu
Wojciech Nentwig

Muzyka skrzypcowa z udziałem gwiazd: Viktorii Mullovej i Maxima Vengerova zdominuje pierwsze miesiące nowego sezonu Filharmonii Poznańskiej. Zaproszenia na koncerty przyjęli też inspirujący dyrygenci, jak Christopher Hogwood i Alberto Zedda.

Wyobraźmy sobie, że jest lipiec 2012 roku, skończył się sezon w Filharmonii Poznańskiej. Pan jest zadowolony z tego, co się wydarzyło. Co by się musiało stać, żeby Pan odczuł taką satysfakcję, a co byłoby bonusem, spełnieniem marzeń?

Byłbym szczęśliwy, gdyby to, co zaplanowaliśmy na 65. sezon Filharmonii Poznańskiej, udało się urzeczywistnić w stu procentach. Chciałbym, żeby odbył się koncert arii kastratów Philippe'a Jaroussky'ego z zespołem, żebyśmy pokłonili się w 80. urodziny Wojciechowi Kilarowi, żeby zwieńczył ten sezon niezwykły pianista, w Polsce prawie nieznany, Simon Trpčeski... Oczywiście, że mam też kilka marzeń. I nie ukrywam, że pracujemy nad ich spełnieniem, planując teraz - ku zdumieniu niektórych artystów i dyrektorów polskich instytucji - sezon 2013/2014.

A to akurat nie powinno nikogo dziwić. Na Zachodzie planuje się już dzisiaj harmonogramy na 2016 rok.

Starałem się każdego roku szybko nadganiać ten dystans i w jednym sezonie przygotowywać dwa. Jak na Polskę jest to chyba wciąż coś niezwykłego.

Czy takie wyprzedzenie ułatwia rozmowy z partnerami?

Z zagranicznymi ułatwia, ale i niesie ryzyko. Zawierając umowy, nie wiem bowiem, na co będzie nas stać w roku 2014, 2013, ba - nawet w 2012. Ale ta praca wiąże się z takim ryzykiem. W każdym razie w Polsce.

W pierwszych miesiącach sezonu najważniejsze będą skrzypce.

Śmiem twierdzić, że poznaniacy, być może dzięki Konkursom Wieniawskiego, kochają skrzypce trochę więcej niż w innych częściach Polski. Miniony sezon kończyła Koncertem D-dur Brahmsa supergwiazda światowej wiolinistyki - Sarah Chang. A nowy sezon otworzy, również Koncertem Brahmsa, Viktoria Mullova.

Mullova będzie po raz pierwszy w Poznaniu. To skrzypaczka ze światowej czołówki. Zapewne ten koncert jest szczególnie oczekiwany.

Już teraz rezerwowane są miejsca na ten koncert. Z Mullovą spotkałem się mniej więcej trzy lata temu w Berlinie. Moje zaproszenie bardzo ją zainteresowało, bo Viktoria wie, że w Poznaniu odbywają się "duże" Konkursy Wieniawskiego, a ona była laureatką "małego" Konkursu Wieniawskiego w Lublinie.

Tego, który wygrał Vadim Repin, otwierający poprzedni sezon Filharmonii Poznańskiej, a także Maxim Vengerov, szef jury zbliżającego się "dużego" Konkursu Wieniawskiego.

Mullova nie dotarła na "Wieniawskiego" do Poznania, bo konkursy nie były jej potrzebne. Jednak bardzo się ucieszyła, że zagra w mieście Konkursów Wieniawskiego. Ta artystka jest dla mnie muzykiem absolutnie perfekcyjnym. Myślę, że jej wykonanie Brahmsa będzie elektryzujące.

Także Maxim Vengerov, szef jury Konkursu Wieniawskiego, zagra z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej podczas specjalnego koncertu 23 października.

Maxim Vengerov jest nie tylko fenomenalnym wirtuozem, ale i niekonwencjonalnym muzykiem. Jeśli ktoś taki gra z orkiestrą, potrafi ją uskrzydlić. Tym bardziej, że obecny poziom zespołu a tamten sprzed pięciu lat, to inne standardy.

Jest Pan zatem spokojny o orkiestrę w nowym sezonie?

Orkiestra to żywy organizm, którego nie da się do końca "zaprogramować". Ale jestem dobrej myśli po tym, co się zdarzyło w poprzednim sezonie. Na przykład w Filharmonii Narodowej w Warszawie, gdzie wykonaliśmy między innymi IV Symfonię Mahlera. Publiczność nieskora - jak wiem - do entuzjazmu wobec zespołów z miast mniejszych niż Warszawa, zareagowała najpierw przejmującą ciszą, a potem frenetycznymi oklaskami. Takie wydarzenia, które były udziałem publiczności poznańskiej, dodają skrzydeł i wiary w to, co się robi.

Co w nowym sezonie będzie dla orkiestry szczególną okazją do rozwoju?

Naszą ideą jest to, by każdy kolejny program oznaczał kolejny krok w rozwoju orkiestry. Przykładem artystycznego unoszenia może być zmierzenie się z muzyką Mahlera. Graliśmy już kilka jego symfonii, a na koniec Roku Mahlerowskiego przewidzieliśmy monumentalną - trzecią. Na otwarcie sezonu zabrzmi też III Symfonia Eroica Beethovena, lecz w wersji... Gustava Mahlera. Wykonamy również Requiem Verdiego, utwór niezbyt często wykonywany w Filharmonii Poznańskiej. Przy pulpicie dyrygenckim stanie po latach Jacek Kaspszyk, a wśród solistów znajdą się: Melanie Diener, bywalczyni największych scen operowych, ciągle w Polsce niedoceniana, znakomita Urszula Kryger, wspaniały tenor włoski Francesco Demuro i niezrównany ukraiński bas Aleksander Teliga, którego odkrył dla Polski właśnie Jacek Kaspszyk.

Aż trzy razy przyjedzie do Poznania jeden z głównych światowych specjalistów wykonawstwa muzyki dawnej Christopher Hogwood. To też szansa na rozwój dla orkiestry.

Jeszcze nie tak dawno nawet nie śmiałem śnić o tym, że przed naszą orkiestrą będzie regularnie stawał Christopher Hogwood. Przed pierwszym jego koncertem, w kwietniu tego roku, byłem zestresowany, ale po kilku pierwszych taktach, wiedziałem, że przeżyję upojny wieczór. Dla takich chwil i doznań warte są lata ciężkiej pracy. Z Hogwoodem czekają nas między innymi bardzo ciekawie skonstruowane koncerty mozartowskie z okazji 220. rocznicy śmierci Wolfganga Amadeusza. Ich motywem przewodnim będzie Symfonia Haffnerowska przeplatana ariami i koncertem fortepianowym. Pomysły Christophera Hogwooda są fascynujące.

Nazwisk wybitnych dyrygentów będzie jeszcze kilka.

Ogromnie mnie cieszy, że 29 lutego przypada 220. rocznica urodzin Gioacchino Rossiniego. Przy pulpicie dyrygenckim stanie rossiniowska batuta numer jeden na świecie, czyli Alberto Zedda. Maestro, jak już zasygnalizował, wybierze także nieznane na polskich estradach fragmenty utworów Rossiniego. W tej gali wystąpi Julia Lezhneva, jedna z najwspanialszych sopranistek koloraturowych naszych czasów, odkryta przez Marka Minkowskiego. Po raz pierwszy w Polsce zaśpiewa właśnie w Poznaniu. Co do dyrygentów, bardzo jestem zadowolony, że z naszą orkiestrą występują ci, których na innych polskich estradach nie ma. Myślę na przykład o młodych, na świecie uznawanych za wschodzące gwiazdy. Należą do nich: Mikhail Tatarnikov - prawa ręka Walerego Gergiewa czy Jeremie Rhorera, a w nowym cyklu Muzyka nie tak dawna wystąpi Ainars Rubikis - trzydziestokilkuletni szef opery w Rydze, zwycięzca prestiżowego Konkursu Mahlera w Bambergu. Z młodych dyrygentów pojawią się i Polacy: oczywiście Łukasz Borowicz, nasz pierwszy gościnny kapelmistrz czy odkryty poniekąd przez nas Jakub Chrenowicz, asystent dyrektora Antoniego Wita w Filharmonii Narodowej. Wiążemy z nim ogromne nadzieje.

W nowym sezonie jest kilka ciekawych propozycji repertuarowych, na przykład z XX wieku...

Proszę spojrzeć, co orkiestra zagra pod dyrekcją Rubikisa. Jak na Polskę - program niestandardowy: Ravel, Strawiński, Britten, Szczedrin. Inna ciekawostka: nie wiem czy kiedykolwiek w Poznaniu można było usłyszeć w dwa wieczory komplet koncertów fortepianowych Beethovena? Zwłaszcza z udziałem takiej znakomitości jak Rudolf Buchbinder. Zamawiamy także utwory u kompozytorów ze środowiska poznańskiego. Jacek Sykulski pisze właśnie kolejny, a Artur Cieślak, wychowanek profesora Jana Astriaba, będzie prezentował prawykonanie swojego dzieła w ramach festiwalu Poznańska Wiosna Muzyczna. Usłyszymy wówczas też między innymi koncert fletowy bardzo popularnej na świecie kompozytorki Kaiji Saariaho. Wykona go Łukasz Długosz.

Dużo się dzieje w muzyce bliższej współczesności. Mniej jest muzyki sprzed Mozarta, poza gościnnym występem kontratenora Philippe'a Jaroussky'ego.

W Poznaniu mamy zespoły specjalizujące się w wykonawstwie tej muzyki; takie jak Arte dei Suonatori czy Accademia dell'Arcadia. Mamy też Orkiestrę Kameralną Amadeus. Publiczność ma w czym wybierać. Niechaj każdy robi to, do czego jest predestynowany.

Rozmawiała

Jolanta Brózda-Wiśniewska