Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Jedyny taki ruch...

Rozmowa z Marleną Gnatowicz-Drobnik, kierownikiem artystycznym Pro Sinfoniki

. - grafika artykułu
Marlena Gnatowicz-Drobnik, fot. A. Hoffmann

Ma Pani trzydzieści parę lat... Jak się zostaje kierownikiem Pro Sinfoniki w tak młodym wieku?

Proszę zobaczyć, jaka jest nasza publiczność. To dzieci i młodzież od 3 do 15-16 lat. Aby nawiązać z nimi kontakt, należy znać ich świat. Nie jest to jedynie kwestia języka, ale i myślenia. Oczekiwania młodego odbiorcy są rożne niż 20-30 lat temu. Powodem jest chociażby ilość bodźców wokoło. Moje pokolenie w czasach szkolnych nie miało internetu ani tak bogatej oferty telewizyjnej i radiowej. Kiedy powstała Pro Sinfonika, filharmonia, opera, teatr były oknami na świat, dzięki którym można było oderwać się od szarej rzeczywistości. I to było coś! Teraz, za pomocą jednego kliknięcia, możemy przenieść się do dowolnej sali koncertowej, zobaczyć najwspanialszych artystów, wysłuchać najlepszych wykonań. To jest fantastyczne, ale zarazem sprawia, że wzrastają oczekiwania wobec rodzimej oferty. Porównywanie jest na porządku dziennym...

I jak to wpłynęło na myślenie o całym ruchu Pro Sinfoniki?

Dążę do tego, aby nasza oferta artystyczna była atrakcyjna, ale też aby uwzględniała cele Pro Sinfoniki. Wiele z nich pozostało. Alojzy Andrzej Łuczak, twórca ruchu, stworzył doskonałe fundamenty.

To znaczy?

Zabrzmi banalnie, ale zamiłowanie do piękna, poczucie smaku, wysiłek poznania, dążenie do prawdy to, jak sądzę, wartości niezmienne, które powinny określać nasz światopogląd. Warto kształtować młode charaktery poprzez muzykę. Mam jednak wrażenie, że obecnie jest ona niedoceniana w edukacji, spychana na margines. Przecież muzyka ma ogromny wpływ na kształtowanie osobowości, poszerzanie horyzontów, rozwijanie wyobraźni i abstrakcyjnego myślenia. Pomaga również wypracować postawę wobec samego siebie: jeżeli chcę coś poznać, to wkładam w to wysiłek; nie wszystko przychodzi mi łatwo.

Ale przecież o tym wiedzieliśmy. Pani sama jest z pokolenia, którego rodzice nie umniejszali roli muzyki w kształtowaniu osobowości dziecka.

I dlatego byłam posyłana do szkół muzycznych, dbano o to, abym sięgała po dobrą muzykę.

Co się więc stało, że nagle o tym zapomnieliśmy?

Cóż, kolejne reformy szkolnictwa raczej nam nie pomagają... Jako zespół mamy więc misję do spełnienia: pokazać młodym ludziom, że wartościowa muzyka jest czymś, co trzeba poznawać.

A jaka to jest muzyka wartościowa? Tylko opera, czy zmieści się tu rock?

Każda muzyka, która wnosi coś istotnego do naszego życia. A my bardzo dbamy o odpowiedni repertuar i wysoki poziom artystyczny naszych koncertów.

By rozpoznać wartościowe dzieło, czasami wystarczy intuicja, ale kiedy się jest bardzo młodym...?

Udało nam się wypracować taki muzyczny elementarz dla najmłodszych: od nauki nut, wspólnego śpiewania, poznawania instrumentów orkiestry symfonicznej poprzez formy muzyczne, sylwetki kompozytorów aż po folklor Europy i świata. Uczymy tajników muzyki poprzez zabawę, ale oczekiwania naszych najmłodszych słuchaczy zawsze traktujemy serio.

Czyli najpierw chodzi o zaciekawienie, a zachwyt przychodzi później?

Taki jest klucz. Doświadczenie podpowiada, że najtrudniej jest przyciągnąć uwagę młodego odbiorcy. Jeśli uda nam się przez poł godziny utrzymać pewien poziom zainteresowania, to już połowa sukcesu. Drugi warunek to otwartość przekazu, pasja i zaangażowanie w to, co się robi, bo dzieci - zwłaszcza w wieku przedszkolnym - są szczególnie wyczulone. Właśnie z nimi praca jest najbardziej satysfakcjonująca. Przedszkolaki bardzo szybko uczą się, są otwarte i do bólu szczere.

A co z gimnazjalistami postrzeganymi jako najtrudniejsza grupa wiekowa, zbuntowana i najbardziej zaniedbana w edukacji artystycznej? Do tego potrzebująca identyfikacji grupowej, więc tłumiąca potrzeby indywidualne... Macie jakiś patent na rozmowę z nimi?

Nie ma gotowego przepisu. Każda grupa jest inna. Wpływa na to wiele czynników, np. szkoła, wychowanie, miejsce zamieszkania. Za każdym razem staramy się to wybadać, aby moc dopasować się. Spontaniczność to kolejny warunek pracy z dziećmi i młodzieżą. Choć współpracujemy z 20 szkołami gimnazjalnymi, to za wcześnie na ocenę. W obecnej strukturze organizacyjnej pracujemy dopiero od 2011 r. Wówczas pojawiły się nowe pomysły edukacyjne. Jednym z nich jest zachowanie ciągłości spotkań muzycznych w ramach Pro Sinfoniki. Oznacza to, że dziecko, z którym zetknęliśmy się w przedszkolu, powinno kontynuować naukę w ramach Pro Sinfoniki także później, w szkole. Chcemy, na ile to możliwe, wychowywać nowe pokolenie odbiorców. Dzięki temu być może za kilka, kilkanaście lat sale koncertowe czy teatry operowe nie będą świeciły pustkami. Stąd pomysł na Muzomobil, czyli cykl spotkań i koncertów poza Aulą UAM, w której też zresztą organizujemy spotkania. Często docieramy do miejsc i ludzi, do których muzyka na żywo, dobra muzyka, nigdy by nie trafiła.

Na jakiej zasadzie dochodzi do tych spotkań? Jest jakiś klucz?

Najczęściej to my wysyłamy propozycje koncertowe; rozmawiamy, przekonujemy.

Czyli hasło "koncert" nie otwiera automatycznie drzwi? Mimo, że jesteście świetną marką, współpracujecie ze wspaniałymi artystami. Z waszej edukacji skorzystało w ciągu 45 lat ponad 300 tysięcy ludzi - moglibyście być potężnym lobby...

W Poznaniu jest wiele osób, które otarły się o Pro Sinfonikę. Prawie wszyscy oni mówią, że pozostała w nich zarówno wiedza, jak i zamiłowanie do muzyki. Ale trudno się dziwić, skoro dla Pro Sinfoniki występowały takie sławy, jak: Krystian Zimerman, Yehudi Menuhin, Wanda Wiłkomirska, Konstanty Andrzej Kulka, dyrygowali Stanisław Wisłocki, Jan Krenz, Henryk Czyż, przyjeżdżali Witold Lutosławski, Jerzy Waldorff i wielu innych. Takie spotkania musiały zapaść w pamięci. O randze i żywotności Pro Sinfoniki mogą świadczyć słowa prof. Andre Mellera, który - podsumowując nasze działania - miał powiedzieć: - Jestem oczarowany Pro Sinfoniką, to jest nie tylko organizacja muzyczna, to nowa religia. Pro Sinfonika ma bogatą historię i piękną tradycję... Nie ma już z nami Alojzego Andrzeja Łuczaka, ale nadal rozwijamy się i uczymy; nadal zapraszamy wybitnych wykonawców, by pokazywać młodzieży to, co najlepsze. W minionych dwóch sezonach występowali dla nas Julian Bliss ze swoim jazzowym bandem, Ingolf Wunder, Sir Christopher Hogwood, fenomenalni The Swingle Singers, Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze. Niewielu organizatorów koncertów dla dzieci i młodzieży może poszczycić się takimi nazwiskami.

Może się za mało chwalicie swoimi gwiazdami?

Mam wrażenie, że to taki kompleks Poznania: nie umiemy się chwalić. Każda instytucja działa osobno, a może trzeba by to robić w ramach ogólnej polityki promocyjnej miasta i regionu? Pro Sinfonika do tej pory jest jedynym w Polsce takim ruchem dla dzieci i młodzieży. Kto o tym wie?

Rozmawiała Anna Kochnowicz

  • Inauguracja 46. sezonu Pro Sinfoniki: "Muzykoteka młodego człowieka"
  • 5.10, g. 10, Sala Lubrańskiego (inauguracja), g. 11 Aula Uniwersytecka (koncert)