Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Bez przymusu i ciśnienia

Rozmowa z Przemysławem Lembiczem z poznańskiego Kwartetu ProForma*.

. - grafika artykułu
Kazik i Kwartet ProForma. Na pierwszym planie w środku: Przemysław Lembicz. Fot. Kasia Zaremba

W minionym roku ukazały się aż trzy Wasze wydawnictwa, w tym dwa zrealizowane z Kazikiem. Czujesz się dumny czy zakłopotany?

Jedno i drugie. Jak wiesz, nasza współpraca z Kazikiem rozpoczęła się od koncertu charytatywnego Dla Hani w 2012 roku. Wtedy podobno Kazik chodził za sceną strasznie zdenerwowany i mówił o nas: "Jezu! Jak to będzie? To tacy strasznie dobrzy muzycy!". Nie traktowałem jednak tych opowieści serio. Ale następnego dnia odwoziłem go na dworzec i on mówi: "Fajnie wyszło! Może byśmy czasami razem coś pograli, parę waszych, parę moich utworów?". Potraktowałem to jako grzecznościową wypowiedź. Uznałem, że chciał, żeby to się miło skończyło.

Ciąg dalszy jednak nastąpił...

Tak. Później Kazik napisał ponoć maila, że chciałby nagrać wspólną płytę. Ale ten mail do mnie nie dotarł! A on brak odpowiedzi potraktował jako kolejną odmowę. Spotkaliśmy się na jakimś koncercie i Kazik pyta: "Rozumiem, że nie chcecie ze mną płyty nagrać?". My na to:  "Co??? Czy moglibyśmy nie chcieć?!". To było w czerwcu 2014, a nagranie robiliśmy we wrześniu, więc trzeba to było bardzo szybko zorganizować.

Każdy z was w zespole zaczynał na scenie rockowej, metalowej...

Ja z Wojtkiem i moim bratem Piotrem mieliśmy metalowy zespół Moabit. Grałem też na basie w grupie Lebenssteuer. Marek z Marcinem grali w zespole Ad Patres. Wszystko się obracało wokół rocka i metalu! I było młodzieńcze marzenie, żeby zrobić coś, co zatrzęsie polską sceną rockową. A z ProFormą nigdy nie robiliśmy niczego z przymusu i pod ciśnieniem. Może dlatego się udało.

A jak to się zaczęło?

Mój wieloletni przyjaciel Damian Wojna dał mi znać, że kolega otwiera lokal o nazwie Totoda. Zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie zagrałbym na otwarciu. Musiałem znaleźć jakiegoś klawiszowca. Przypadek sprawił, że pomyślałem o Marcinie Żmudzie. Mówię do niego: "Grasz świetnie i organistą jesteś (bo jest organistą z wykształcenia). Dałbyś radę takie rzeczy pograć?". Zgodził się. Szczegóły omówiliśmy w pociągu do Katowic, kiedy jechaliśmy na koncert deathmetalowego zespołu Deicide. (śmiech)

A repertuar duetu?

Właśnie, pytanie: co gramy? Wiadomo było, że Kaczmarskiego, ale od samego początku był też Staszewski. Wiedzieliśmy, że aby to było atrakcyjne, musimy postawić na słowo. Tyle że Marcin kompletnie nie znał tej twórczości.

Ujął mnie na pierwszej próbie. Wzięliśmy na warsztat Lekcję historii klasycznej Kaczmarskiego. Puściłem mu wersję z płyty Krzyk. On mówi: "Ale tu są dwa pianina nałożone na siebie, dwie ścieżki". I tak jest rzeczywiście. "Tego się zagrać nie da!" Po czym usiadł do pianina i zagrał. (śmiech) Pierwszy koncert przerodził się w granie prawie do rana. I tak grywaliśmy: co dwa tygodnie, później co tydzień, a był taki moment, że nawet dwa razy w tygodniu. Dziś to jest dla mnie niepojęte! Ale też nadal to trwa. Teraz są koncerty co miesiąc w Kultowej, w której właśnie rozmawiamy.

Rozrósł się skład, zmieniła się nazwa.

Zaczynaliśmy od Młodszych Panów Dwóch. Młodszych Panów Trzech jeszcze brzmiało, ale dalsze rozszerzanie tej nazwy nam nie pasowało. Powstał Kwartet ProForma. Zależało nam na tym, żeby nazwa nic nie znaczyła, ale to się nie udało. Bo kwartet ogranicza nas do czterech muzyków, co jakoś obeszliśmy, ale nazwa kojarzy się z muzyką klasyczną.

Pomijam to, że - jak się okazało - istnieje zespół weselny Pro Forma. Czterech muzyków z Poznania i okolic. (śmiech) Bardzo się z nimi zaprzyjaźniliśmy.

Wasza własna płyta Na końcu świta, wydana jesienią, nagrana została 5-6 lat temu.

Postanowiliśmy, że będziemy wydawać to sami, zabrakło nam wtedy kasy na miksy i dopieszczenie całości, więc to trwało.

Ale to fascynujące, że nie działaliście pospiesznie, spokojnie czekaliście.

Tyle że ten materiał się zestarzał. Więc tym bardziej zapraszamy na koncerty, bo dzisiaj już inaczej to brzmi, gdy gramy wszystkie utwory z perkusją, nawet piosenki tria Kaczmarski-Gintrowski-Łapiński.

A jak wygląda sprawa teledysku z Johnem Malkovichem?

Wszystko jest przygotowane z naszej strony. I jest zgoda Malkovicha, ugadana osobiście. On i jego przyjaciel z Polski Jacek Szumlas są w kontakcie z reżyserem. Malkovich po prostu przesunął swój przyjazd do Polski. Jak tylko się pojawi, będziemy kręcić! Czekamy! A scenariusz, zapewniam, jest świetny.

Wydałeś też tomik tekstów Stanisława Staszewskiego. Jest on spełnieniem...

...wieloletnich marzeń.

Dlaczego Stanisław Staszewski?

Jacek Bończyk, kiedy wydawał płytę Mój Staszewski, napisał, że to są teksty, które w pewnym wieku do faceta muszą trafić. I ja się pod tym podpisuję, z tym że dla mnie ten "pewien wiek" to było wcześniej niż u Jacka, bo gdy miałem dwadzieścia kilka lat.

Uważam Staszewskiego za jednego z dwóch największych poetów XX wieku, obok Jacka Kaczmarskiego. Choć to może ryzykowna teza...

Poetów-bardów, poetów piosenki?

No powiedzmy. I o ile Kaczmarski zostawił po sobie ogromny dorobek, to Staszewski dość niewielki. Reprezentowali dwie odmienne formuły: Kaczmarski jest intelektem, umysłem; Staszewski jest uczuciem, sercem.

Natrafiłem kilka lat temu na stronę w internecie, gdzie ktoś się rozprawiał z błędami w tekstach śpiewanych przez Kult i innych. Zacząłem to drążyć. Okazało się, że błędów jest mnóstwo. Pytałem Kazika, czy ma w archiwum coś, co można by przejrzeć, a może da się odnaleźć coś nowego i umuzycznić. Kazik mówił, że prawie nic nie ma. I że nie chce umuzyczniać tekstów ojca.

Ale nie odpuściłeś...

W połowie 2014 roku pomyślałem, że zbliżają się 90. urodziny Stanisława. Fajnie by było, żeby te teksty wyszły w formie małego tomiku, poprawione. Poszedłem do Kazia, syna Kazika, i powiedziałem mu: "Ja jestem wariat, ja te teksty wezmę, spiszę, zrobię to za darmo, znajdę finansowanie na tomik, ale przychodzę z tym do ciebie, bo wszystkie rzeczy związane z Kazikiem ukazują się w twoim wydawnictwie". Chyba go ująłem. I tak rozpoczęło się przeglądanie archiwum.

Najzabawniejsze, że te skarby, odnalezione teksty, były w piwnicy Kazika, o czym on nie wiedział.

No tak, nie wiedział, że tego jest tyle. Przejrzał to przed publikacją książki Tata mimo woli, ale znalazł niewiele. Ja myślałem, że te 21 tekstów, które znaliśmy wcześniej (bo tyle ich jest na obu płytach Kultu), wzbogaci się może o dodatkowych dziesięć. A tu się okazało, że jest tego w sumie prawie sto! I to niektóre naprawdę perły! Inna sprawa, że część tekstów wymagała prawdziwego odszyfrowywania.

Największy szok Kazik przeżył chyba, jak mu przesłałem, na kilka dni przed drukiem, PDF-a ze złożonym już tomikiem. Tego samego wieczoru zadzwonił i mówi: "Niesamowite! Nie wiedziałem, że tego tyle jest". I nagle kompletna zmiana nastawienia: "Słuchaj, ja jeszcze Kultu zapytam dla formalności, ale robimy razem Tatę trzy w przyszłym roku!".

Zyskałeś akceptację wszystkich pokoleń Staszewskich...

Po naszym koncercie z Kazikiem w Pabianicach jego mama powiedziała mi, że od 40 lat słucha tych piosenek i w takim wykonaniu jak moje jeszcze ich nie słyszała. Odpowiedziałem, że teraz mogę już spokojnie umrzeć.

rozmawiał Tomasz Janas

*Kwartet ProForma powstał wiosną 2001 roku jako duet Młodsi Panowie Dwaj. Początkowo skupiał się głównie na własnych, wybitnych interpretacjach piosenek Jacka Kaczmarskiego (i tria Kaczmarski-Gintrowski-Łapiński) oraz Stanisława Staszewskiego. W późniejszych latach skoncentrował się na własnej twórczości. Od roku 2012 współpracuje z Kazikiem Staszewskim.

  • koncert Kwartetu ProForma
  • 4.02, g. 20.30
  • Kultowa, ul. Wrocławska 16
  • wstęp wolny