Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Z gitarą na barykady

Emel Mathlouthi pokazuje nam Tunezję, jakiej nie znajdziemy na wystylizowanych fotografiach w katalogach biur podróży.

Emel 3413 (c) Azza Béji & Ghaith Arfaoui - grafika artykułu
Emel 3413 (c) Azza Béji & Ghaith Arfaoui

Artystka zabiera publiczność do wnętrza dramatycznych niekiedy wydarzeń, które zmieniły oblicze jej rodzinnego kraju oraz innych państw arabskich.

Jeden z głównych placów w Tunisie. Zgromadzone tłumy świętują zbliżającą się klęskę autorytarnego reżimu Ben Alego. Wśród rozradowanych Tunezyjczyków stoi młoda, drobna kobieta, która nie zważając na zagłuszające ją okrzyki miejscowej ludności ze łzami w oczach śpiewa "Kelmti Horra" ("Mój głos jest wolny"). Piosenka, jak i sama artystka, przejdą do historii jako symbol Jaśminowej Rewolucji.

Taki wstęp byłby w pełni uzasadniony, gdyby w sobotni wieczór w poznańskim Blue Note zapanowała poważna, uginająca się pod ciężarem patosu, atmosfera. Wszak miało być o przewrotach oraz hymnach. I w pewnym stopniu tak było, jednak Emel Mathlouthi udowodniła, że nie jest osobą, którą można z pełną odpowiedzialnością zaszufladkować jako artystkę wyłącznie kontestacyjną. Podczas dwugodzinnego występu pokazała nam co najmniej kilka swoich twarzy.

Bard w falbankach (przed kolanko)

Ma w sobie coś z dokazującego dziecka, które nie potrafi spokojnie ustać w jednym miejscu. Wydaje się o wiele młodsza niż jest w rzeczywistości (podobno skończyła 30 lat, ale kto ją zobaczy, zacznie przecierać oczy ze zdumienia, że to w pełni dorosła osoba). Patrząc na jej dziewczęcą sukienkę, kaskady ciemnych kręconych włosów, delikatne dłonie z pomalowanymi na czerwono paznokciami, aż trudno uwierzyć, że w tak niepozornym ciele kryje się moc i odwaga, która wyniosła ją na czele tłumów sprzeciwiających się dyktatorskim władzom.

Na scenie zmienia się wraz z utworami, jakie wykonuje. Kręci się w kółko, energicznie wymachuje rękami, skacze, tańczy, flirtuje z publicznością. Gdy porusza kwestie wolności i innych fundamentalnych praw, jest w pełni skupiona, wyczuwa się w jej głosie determinację, gniew i siłę. Jej wrażliwość na ludzkie cierpienie (impulsem do napisania jednej z kompozycji stała się tragedia w Gazie w 2008 roku) sprawia, że choć polska publiczność nie zna języka arabskiego (inna sprawa, że artystka śpiewa również po francusku i angielsku), jej przesłanie trafia celnie do samego wnętrza słuchających i staje się dla nich w pełni zrozumiałe.

Nie tylko rock i kontrkultura

Emel Mathlouthi debiutowała na scenie już jako ośmiolatka. W ciągu minionych kilkudziesięciu lat poszukiwała własnego stylu przechodząc od rocka (w czasach liceum), przez mocniejsze heavymetalowe brzmienie, aż po muzykę, w której istotną rolę odgrywa tekst o zabarwieniu polityczno-społecznym. Jej debiutancki album to połączenie muzyki klasycznej, tradycyjnej muzyki arabskiej oraz inspiracji innymi nurtami. Lista wykonawców, którzy ukształtowali jej spojrzenie na muzykę, jest dosyć długa. Należą do nich między innymi gwiazdy amerykańskiej kontrkultury (Bob Dylan oraz Joan Baez), niewidomy egipski pieśniarz i kompozytor Sheikh Imam, a także libański artysta Marcel Khalife. Mathlouthi chętnie sięga po utwory pochodzące z innych krajów (Macedonii, Teheranu, Hiszpanii); na koncercie finałowym XXII Dni Kultury Francuskiej i Frankofonii zaprezentowała własną interpretację takich piosenek jak "Hallelujah" Leonarda Cohena czy popularnej na Bałkanach, a dzięki Goranowi Bregovičowi rozpowszechnionej w całej Europie, pieśni cygańskiej "Ederlezi".

Mury runęły

W marcu 1971 roku kataloński pieśniarz Lluís Llach został zmuszony do opuszczenia rodzinnego kraju. Napisana przez niego piosenka "L'Estaca" trafiła na czarną listę. Powodem pięcioletniej banicji była jego działalność w ruchu antyfrankistowskim wymierzonym przeciwko reżimowi generała. Utwór Llacha w wersji Yassera Jradi ("Dima, dima"), który zadedykował wszystkim Tunezyjczykom walczącym przeciwko tyranii i nadużyciom władz, wszedł do repertuaru niepokornej Emel Mathlouthi. Artystka nie wiedziała jednak, że i nam "L'estaca" jest bardzo bliska. W 1978 roku właśnie do tej melodii Jacek Kaczmarski napisał przecież słowa:

Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany, połam bat
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!

Istnieją utwory, które nigdy się nie starzeją. Ich uniwersalne przesłanie, odwołujące się do rdzenia ludzkiej natury, stanowiące sprzeciw wobec wszelkich ograniczeń sprawia, że identyfikują się z nimi kolejne pokolenia. Słuchają ich dziadkowie, rodzice, dzieci.

Muzyka Emel Mathlouthi, pełna emocji i wiary w lepszy świat, łamie wszelkie bariery i, zgodnie z życzeniem samej Mathlouthi, stanowi most łączący odrębne kultury i cywilizacje. Czy jej pieśń "Kelmti Horra", hymn kojarzony z początkiem Arabskiej Wiosny, dorówna popularnością utworowi katalońskiego pieśniarza? Nawet jeśli tak się nie stanie, warto śledzić karierę i dokonania tej nietuzinkowej fascynującej artystki.

Karolina Gumienna

Napisz do redakcji: kulturapoznan@wm.poznan.pl

  • Emel Mathlouthi
  • 24.03. g. 20
  • Blue Note
  • organizator: Dom Bretanii
  • koncert odbył się w ramach XXII Dni Kultury Francuskiej i Frankofonii.