Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Vinylshop w Arsenale

Na co dzień okładka płytowa jest - o ile ktoś płyty jeszcze kupuje - miłym dodatkiem do muzyki. Wystawa odwraca tę hierarchię, jednocześnie pokazując, jak zmieniały się mody i tendencje w polskiej sztuce użytkowej.

. - grafika artykułu
fot. Galeria Miejska Arsenał

Przedmioty codziennego użytku coraz częściej bywają doceniane i eksponowane w szacownych przestrzeniach galeryjnych, żeby przypomnieć chociażby słynną wystawę Chcemy być nowocześni w warszawskim Muzeum Narodowym. Ale meble, szkło, tkanina - czyli najogólniej mówiąc dekoracje - to przedmioty łatwo rzucające się w oczy. Okładka płytowa w tej codzienności jest tak oczywista i niedostrzegalna, że umyka kuratorskiej percepcji. Pod tym względem Arsenał jest wyjątkiem, a obecna wystawa kuratorowana przez Mateusza Torzeckiego stanowi niejako pokłosie jego własnych badań i publikacji na ten temat oraz konkursu 30/30 organizowanego przez poznański Arsenał. W czasach totalnej cyfryzacji muzyki to właśnie winyl, jako przedmiot kolekcjonerski lub specjalne, wypasione wydania płyt CD - chociażby takie, jakie projektuje Forin dla polskich raperów - są w stanie się tej cyfryzacji na chwilę wymknąć.

Wystawa w Arsenale, prezentując okładki płyt, począwszy od lat 60. do współczesności (łącznie 150 egzemplarzy), pokazuje jednocześnie, jak zmieniają się mody i tendencje w projektowaniu użytkowym w ogóle. Okładka płytowa nie funkcjonuje przecież w oderwaniu od tego, jak w danym okresie wygląda plakat, ilustracja prasowa czy oprawa graficzna książek. Lata 60. to oczywiście moment przełomowy, fascynacja psychodelią, szaloną typografią i kolorem. Na wystawie zobaczymy to, podziwiając chociażby  płytę Czerwono-Czarnych Mamy dla was kwiaty. Z biegiem lat pojawia się cudowny kicz lat 80., włącznie z fascynacją konwencją heroic-fantasy na okładkach płyt metalowych. Aż w końcu nadchodzą mroczne dla polskiego projektowania lata 90., gdzie konceptualność nie ma aż takiego znaczenia jak swobodna zabawa z programami graficznymi. No chyba że jest się Apteką czy Acid Drinkers, tam wciąż rządzi rysunek. Co prawda na wystawie jest bardzo demokratycznie, jeśli o gatunki - mamy rock, pop, silnie reprezentowany hip-hop, natomiast bardzo brakuje niezależnej sceny hardcore-punk - estetycznie siermiężnej, totalnie DIY-owej, ale jednak dla polskiej muzyki ważnej. Myślę tu o takich zespołach, jak choćby Alians, Homomilitia, Apatia czy La Afera, ale wymieniać tak można by długo.

Im bliżej lat dwutysięcznych, tym polskie okładki stają się lepiej zaprojektowane, bardziej różnorodne i konceptualne. Na poziomie meta historia w pewien sposób zatacza jednak koło. Warto wspomnieć o aranżacji wystawy, idąc bowiem na piętro Arsenału, czujemy się naturalnie i swobodnie, jak w gigantycznym vinylshopie. Można nawet muzykę odtworzyć, zakładając słuchawki i rękawiczki. Tylko w koszach pełnych płyt nie pogrzebiemy, w końcu jesteśmy w galerii. Pomysł bardzo dobry, bo nie ma nic gorszego niż wystawa poświęcona muzyce, której nie da się posłuchać. Tu na szczęście nikt tego błędu nie popełnił.

Sebastian Frąckiewicz 

  • Wystawa "mPOP - Polska Okładka Płytowa"
  • kurator: Mateusz Torzecki
  • aranżacja: Rafał Górczyński
  • Galeria Miejska Arsenał
  • czynna do 3.09