Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Udana zabawa w "Berka"

Trochę inspiracji ludowych i zasłuchanie w tradycję akustycznego jazzu plus wrażliwość, wyobraźnia i muzykalność - te wszystkie elementy decydują o jakości nowych dokonań zespołu Mateusz Smoczyński Quintet.  Słuchaliśmy go w środę na żywo w Zamku. 

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

"Berek" to tytuł nowej, wydanej dosłownie dwa tygodnie temu, płyty kwintetu Mateusza Smoczyńskiego. Poznański koncert zespołu był zatem jednym z pierwszych w ramach trasy promującej to wydawnictwo. Trochę było to słychać w graniu grupy: z jednej strony efekt nowości, świeżości, który powoduje pewną emocjonalność, radość muzykowania, z drugiej - materiał jeszcze nieograny, stąd również pewna powściągliwość instrumentalistów, dbałość o właściwe wykonanie utworów, kosztem większej spontaniczności czy fantazji. Nikt z obecnych w środowy wieczór w Sali Wielkiej Zamku chyba jednak nie żałował swej decyzji. Słuchaliśmy bowiem czołowych polskich muzyków - nie tylko czołowych młodego pokolenia, bo swady, muzykalności i umiejętności mogliby im pozazdrościć starsi koledzy. Słuchaliśmy też oryginalnej i szlachetnej muzyki - nowej, choć przecież także wyraźnie zapatrzonej w przeszłość.

Muzyka naturalna

Koncert kwintetu odbył się w ramach cyklu JazZamek. Świetna to inicjatywa, pokazująca, że nie tylko w swoich najbardziej oczywistych miejscach (typu klub Blue Note), mieści się muzyka jazzowa. Że również Sala Wielka Zamku - sala koncertowa, przeznaczona dla większej publiczności, a zarazem z bardzo dobrą akustyką, jest znakomitą przestrzenią nie tylko dla jazzowych gwiazd (które pojawiają się tu przy okazji różnych festiwali), ale i dla "zwykłych", cyklicznych koncertów polskich wykonawców. Ideą cyklu jest bowiem właśnie prezentowanie zwykłej, to znaczy naturalnej, to znaczy nie-koturnowej muzyki jazzowej. Takiej, która ma swój charakter, która gwarantuje ciekawe przeżycia i to, że publiczność jej szybko nie zapomni. Są to wreszcie wieczory promujące zazwyczaj nowe płyty, często uznanych już - pomimo młodego wieku - wykonawców. Tak było właśnie i tym razem.

Z własnej woli

Skład Mateusz Smoczyński Quintet wypełniają bowiem muzycy raczej młodzi - między trzydziestką a czterdziestką - choć przecież świetnie znani jazzowej publiczności. I to tacy, o których dokonaniach można by napisać książkę: od nagrań dla kultowych oficyn w rodzaju ECM, po występy z wybitnymi przedstawicielami nie tylko polskiej, ale i amerykańskiej muzyki; od koryfeuszy jazzu po ważnych wykonawców sceny folkowej, a nawet popowej. Słowem - artyści niezwykle doświadczeni i tacy, którzy w tym zespole grają tę akurat muzykę,  jak należy przypuszczać z własnej, nieprzymuszonej woli: nie dla komercyjnego sukcesu czy wielkiej sławy, ani nie dla wielkiego zarobku. Ale dlatego, że ona właśnie jest im najbliższa. Że jest wyrazem ich prawdziwych pragnień i potrzeb. I to też słuchać w graniu kwintetu.

Wachlarz

Program środowego koncertu w całości oparty został na materiale ze wspomnianej płyty "Berek". Mimo, że kwintet ma już na koncie dwa wcześniejsze krążki - tym razem dominowała wyłącznie nowa muzyka, zagrana zresztą w tej samej kolejności co na płycie. Oczywiście, koncertowe wersje poszczególnych nagrań  różniły się od studyjnych wersji - rozkwitały w dłuższych, barwnych, finezyjnych partiach solowych poszczególnych improwizatorów. Pierwsze - nomen omen - skrzypce grał tu lider. Mateusz Smoczyński prezentował się nie tylko na tradycyjnej odmianie tego instrumentu, ale też na nieco różniących się brzmieniem skrzypcach barytonowych. Zaprezentował sporo świetnych partii solowych,  demonstrując szeroki wachlarz umiejętności, rozmaitość technik i brzmień. Niewątpliwie najważniejszą, obok niego, osobą w zespole jest jego starszy brat - pianista Jan. Dojrzałość grania, naturalna ekspresja wsparta znakomitą dyscypliną i stale rosnące doświadczenie sprawiają, że jest on niezwykle cenionym muzykiem i aranżerem - w świecie szeroko rozumianej (także popowej) muzyki w naszym kraju. Poznański koncert to też potwierdził. Fantastycznie pracowali w sekcji perkusista Michał Miśkiewicz i kontrabasista Wojciech Pulcyn. Celnie dopełniało całości brzmienie gitary Konrada Zemlera.

Skojarzenia

Świetnym pomysłem organizatorów było tego wieczora usunięcie sceny. Artyści grali bezpośrednio na podłodze sali, a ta okoliczność powodowała, że mogli stanąć bardzo blisko widowni. To spotęgowało naturalny, kameralny nastrój, tak niezbędny przy tego typu muzykowaniu. Całość nabrała też ciekawego charakteru wizualnego. Mieliśmy bowiem przed sobą swego rodzaju trójkąt wyznaczany z lewej strony fortepianem, w tyle sceny kontrabasem, a prawej - perkusją. W jego centrum znajdowali się skrzypek i gitarzysta. Ożyły raptem w graniu zespołu geometryczne idee, muzyka niemal namacalnie wędrowała pomiędzy instrumentalistami. A w nowocześnie rozumianym graniu kwintetu Smoczyńskiego odnaleźć można było skojarzenia i z klasyką akustycznego jazzu, i z echami muzyki ludowej, która też wyraźnie inspirowała kompozytorów. Można było więc przywoływać na myśl, na przykład, stare dokonania Zbigniewa Namysłowskiego, który niegdyś tak udanie zaplatał ludowe natchnienia w jazz (choć robiło to wielu polskich improwizatorów). Można było też  przywoływać w pamięci nagrania genialnego Zbigniewa Seiferta, którego skrzypcowa technika niewątpliwie inspirowała Mateusza Smoczyńskiego. Na szczęście ten ostatni potrafi wydobyć spod tych wielkich natchnień swoją własną, ciekawą muzykę.

Tomasz Janas

  • Z cyklu JazZamek: Mateusz Smoczyński Quintet
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 10.05