Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Trzy gitary z Multikulti

Najnowsze trzy płyty w katalogu poznańskiej oficyny Multikulti wiele zawdzięczają brzmieniu gitary. Nie za każdym razem instrument ten zdominował brzmienie krążka. Ale też trudno wyobrazić sobie któryś z nich bez gitary - na pewno każdy wiele by na tym stracił. 

. - grafika artykułu
Najnowsze propozycje Multikulti Project

Co niemniej ważne, na każdej ze wspomnianych płyt gitara brzmi zupełnie inaczej, pełni odmienne funkcje, wyrażając różne osobowości instrumentalistów, ukazując szeroką paletę jej barw i możliwości. Owe trzy tytuły to albumy kwintetu Blackbird, zespołu Marca Bernsteina i tria Radka Wośko.

Blackbird

Najwcześniej ukazała się płyta zespołu Blackbird i to chyba ona spośród tych trzech tytułów ma  szansę trafić do stosunkowo najszerszego kręgu słuchaczy. Co nie znaczy, że któryś z krążków wypełnia muzyka hermetyczna.

Blackbird to kwintet, w którego graniu młodość i spontaniczność splata się z doświadczeniem i wykonawczą klasą. Mamy tu znakomite zgranie instrumentalistów oraz wielką pasję, emocjonalność w ich wykonawstwie. Słychać też w graniu grupy świadomość wielu ważnych nurtów, nie tylko klasyki muzyki improwizowanej, ale też tego, co ważne w ostatnich dekadach: od nu jazzu, przez post rock do współcześnie rozumianego elektrycznego jazzu czy fusion. Członkowie zespołu potrafią jednak dawkować nawiązania do różnych stylów. Dzięki temu ich płyta nie jest mozaiką czy kolażem złożonym z różnych elementów, a autonomiczną, własną całością, w której raz po raz pobłyskuje echo muzycznej współczesności.

Piękne partie unisono grają gitarzysta Michał Walczak i trębacz Paweł Surman. Zresztą, jeśli wolno tak powiedzieć, to oni dwaj grają tu pierwszoplanowe role. Proponują brawurowe, dojrzałe, a nie przeszarżowane partie solowe. Walczak grający na elektrycznej gitarze potrafi być zarówno liryczny, jak i drapieżny, epicki, ale i czasami bardzo dyskretny.

Swoje wyraźne miejsce w tej muzycznej układance  mają też pozostali muzycy, a warto wspomnieć, że w składzie znajdziemy też wybitnego perkusistę Franka Parkera, który swym graniem dodaje charakteru wielu utworom. Gościnnie pojawia się tu też w dwóch utworach, jako szósty członek zespołu, Bernard Maseli. Grający na marimbie oraz jej elektronicznej inkarnacji - instrumencie MalletKAT, klasyk polskiego jazzu, znakomicie odnajduje się w tej artystycznej konwencji, budując oryginalność przekazu zespołu.

Wspomnieć trzeba wreszcie i o warstwie kompozytorskiej. Autorami niemal całego repertuaru są Walczak i bardzo dobry pianista Michał Rorat. Świetne, nośne tematy, takie jak choćby  stylowy "Funerality" sprawiają, że chce się do tej muzyki wracać wielokrotnie.

Bernstein i Ducret

Do nieco innych emocji odwołuje się kwartet prowadzony przez saksofonistę i klarnecistę Marca Bernsteina, ze znaczącym udziałem gitarzysty Marca Ducreta. To twórczość bardzo skoncentrowana, introwertyczna, nastrojowa, choć będącą jednocześnie intelektualną przygodą.

Pisząc o muzyce zespołu, zawartej na tym krążku wolno chyba użyć sformułowania "architektura". Z jednej strony mamy tu bowiem poczucie obcowania z formą, której żywiołem jest improwizacja, z drugiej - walorem tego nagrania jest jego ściśle przemyślana oś dramaturgiczna, wspaniała konstrukcja, która sprawia, że całość jest tak wciągająca.

Kwartet w piękny sposób odwołuje się do estetyki jazzu europejskiego. Bernstein - choć jest Amerykaninem z urodzenia - większość życia spędził w Danii i to właśnie skandynawskie brzmienie słychać w jego muzyce. Efekt ten wzmacnia również obecność duńskiej sekcji rytmicznej Nils Davidsen/Peter Bruun.

Walorem tego krążka jest jego zgoła narracyjna moc. Bernstein i jego partnerzy opowiadają historie i nie powinno nas zaskoczyć jeśli usłyszymy w niej dalekie echa wielkich dokonań jazzowej historii czy muzyki żydowskiej. To jednak poważna, męska opowieść, trochę w klimacie noir, egzystencjalna, bez kolorowych, wesołych melodii, za to niezwykle intensywna, pełna emocji. Wielkim walorem płyty jest wspomniana już obecność Ducreta. Ten wybitny francuski gitarzysta - samouk swoimi nieoczywistymi, czasami zaskakującymi instrumentalnymi komentarzami dodaje muzyce czasami nieco niepokoju, czasami ją uspokaja. Zawsze pojawia się w ożywczy sposób. Jego gra jest szalenie różnorodna, wyrafinowana, wysmakowana. Czasami wydaje się, że drogowskazem do jego twórczości, czy skojarzeniem, mogą być dawne dokonania Marca Ribota czy nawet Billa Frisella. Ducert potrafi jednak przemówić bardzo indywidualnym, własnym, osobistym tonem. Całość jest doskonale osadzona w wysublimowanym i wyrazistym brzmieniu wspomnianej skandynawskiej sekcji rytmicznej.

Trio Wośki

Skandynawskie poblaski odnajdziemy też w muzyce tria Radka Wośki - wszyscy jego członkowie aktywni są na duńskiej scenie. Wośko, ten świetny perkusista, znany już m.in. z płyt nagrywanych wcześniej dla Multikulti wykreował w nowym nagraniu intrygujący świat. W onirycznym klimacie poszczególne utwory brzmią jak wyznania, jak intymne opowieści. Zresztą na okładce płyty znajdziemy informację, że jest ona inspirowana "osobistymi przeżyciami Radka z pewnego magicznego miejsca na Pojezierzu Drawskim". Jakkolwiek zagadkowo by to nie brzmiało, nie musimy brnąć w dalsze szczegóły. Zwłaszcza, że pięknie, subtelnie opowiada sama muzyka.

Lider potrafi wykreować nastrój, umykając od sztampowych perkusyjnych "zagrywek". Nie techniczna wirtuozeria, ale barwa, brzmienie, nastrój, który można stworzyć za pomocą perkusyjnych brzmień - są dla niego najważniejsze.

Wspaniale pomagają mu budować ów nastrój i dramaturgię dwaj towarzyszący muzycy: trębacz, kornecista Kasper Tranberg i gitarzysta Marek Kądziela (także znany z kilku bardzo ciekawych płyt wydanych w ostatnich latach). Obaj są również bardzo niesztampowymi instrumentalistami.

Znów, szczególnie rzuca się w oczy (uszy) dojrzała, rozważna, a zarazem fascynująco różnorodna gra gitarzysty. Odwołuje się do szeregu oryginalnych brzmieniowych efektów, pomagając budować tę trochę nierzeczywistą, trochę poetycką przestrzeń. Bo muzyka tria to z jednej strony niemal liryczne impresje, z drugiej pełne charakteru, chropowate improwizacje. Z połączenia tych dwóch światów - i trzech muzycznych osobowości, którym umiejętności techniczne nie przeszkadzają w graniu spontanicznej, intuicyjnej, poszukującej muzyki - powstał ten bardzo interesujący album.

Tomasz Janas

  • Blackbird Blackbird
  • Marc Bernstein's Out Of The Blue feat. Marc Ducret
  • Radek Wośko, Kasper Tranberg, Marek Kądziela Contouring
  • Wyd. Multikulti Project