Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

TRANSATLANTYK. Smak whisky a sprawa rosyjska

Jak wiele odcieni może mieć kino, pokazują kolejne projekcje na Transatlantyku. 

"Człowiek, który wiedział za dużo", fot. materiały festiwalu - grafika artykułu
"Człowiek, który wiedział za dużo", fot. materiały festiwalu

Pod pozorem tandety

Na pierwszy rzut oka już same tytuły: "Nagi Lunch" i "Norweski Ninja", nakazują zastanowić się dwa razy przed pójściem do kina. Chyba że ktoś od dziecka jest zagorzałym pasjonatem kinematografii klasy B i filmów akcji, w których dobro zawsze zwycięża, a główny bohater nawet nie musi nic mówić, bo i tak cały czas zajęty jest walką. Tym razem jednak warto zaryzykować. Pozornie tandetny obraz Davida Cronenberga - opowiadający o mężczyźnie, który popada w skrajną paranoję, bratając się z robakami ludzkich kształtów i rozmiarów - to tak naprawdę historia o uzależnieniu od narkotyków i jego tragicznych skutkach. Drugie dno bierze się stąd, że film jest zainspirowany (nie oddaje wiernie treści, ale to akurat atut w tym wypadku) częściowo autobiograficzną powieścią "Nagi lunch" Williama Burroughsa, który sam odurzał się i tracił kontrolę nad rzeczywistością. Drugi z obrazów to kolejna wariacja na temat bohaterskiego wojownika, tym razem z Norwegii. Ma on za zadanie na zlecenie samego króla uratować swoją ojczyznę przed atakami terrorystycznej grupy. W międzyczasie zostaje niesłusznie oskarżony o szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego. Jak dla mnie - zabawna, uroczo absurdalna i zdecydowanie bardziej strawna wersja od pozostałych filmów pod szyldem "ninja". Widzom jednak polecam pierwszy z filmów. I z góry uprzedzam, by dać mu szansę i nie zważać na nietypowy skądinąd widok kopulującej maszyny do pisania tudzież zębatej waginy.

Anna Solak

Whisky drugiej szansy

W "Whisky dla aniołów" Ken Loach znów angażuje się w temat społeczny. Tym razem portretuje grupkę przestępców z robotniczej dzielnicy Glasgow - kradzieże, bójki, chuligańskie wybryki itp. - którzy za złe sprawowanie zostają skazani na prace społeczne. Trudno powiedzieć, że się przyjaźnią. Łączy ich wspólny wyrok, brak perspektyw i marzenie o normalnej przyszłości poza kryminalną pętlą. Mimo kiepskiej perspektywy na najbliższe miesiące, mają dużo szczęścia. Trafiają na fantastycznego opiekuna, który po przymusowych godzinach uczy ich... smakować prawdziwą szkocką whisky. Harry zabiera ich do Edynburga na kurs kiperów. Robbie - skazany za pobicie - odkrywa tam swój talent, który okaże się z czasem biletem do lepszego świata. A wszyscy dowiadują się, że jest gdzieś w Szkocji beczka whisky warta okrągły milion funtów. Wymyślają szalony "skok", który odmieni ich życie. W tej historii spotykają się dwa bardzo odległe światy: znawców i kolekcjonerów whisky, gotowych zapłacić za bursztynowy trunek absurdalne pieniądze i młodych ludzi z kryminalną przeszłością, których potrzeby nie sięgają tak daleko. Film dobrze się kończy. A wcześniej bawi i wzrusza. Po prostu. I to wystarczy.

Sylwia Klimek

Oni, czyli Nasi

"Pocałunek Putina" przybliża widzom funkcjonowanie szczególniej rosyjskiej demokracji. Narratorem filmu jest Oleg Kaszyn, opozycyjny dziennikarz, który opowiada historię Maszy Drokowej, działaczki młodzieżowego ruchu Nasi. Masza wstąpiła do organizacji, gdy miała 16 lat. Była bardzo ambitna i szybko zyskała uznanie Wasilija Jakimienki. Została rzeczniczką ruchu i prowadziła prorządowy program telewizyjny. Jej kariera rozwijałaby się do dziś, gdyby nie to, że zaczęła podejmować niezależne od Jakimienki decyzje i spotykała się prywatnie z niezależnymi dziennikarzami. Podczas jednego z programów telewizyjnych Masza - zapytana, jaką książkę chciałaby spalić, gdyby mogła - odparła, że pisma opozycjonisty Limonowa. Została za to ostro skrytykowana. Podczas urodzin opozycjonisty Witalija Szuszkiewicza spalono książkę Surkowa, ideologa ruchu Nasi. Masza opuściła urodziny, zanim to się stało, ale zażądano od niej wyjaśnień. Po incydencie ataki na opozycję wzmogły się. Podczas corocznego marszu w Dzień Jedności Narodowej (4.11) uczestnicy ruchu Nasi trzymali tablice z wizerunkami "tych, którzy przynoszą Rosji wstyd". Na sygnał rzucili tablice na stos, po którym chodzili strażnicy, deptając po twarzach opozycji. Masza nie była już wtedy rzeczniczką Naszych. Ostatecznie wystąpiła z niego po brutalnym pobiciu Kaszyna przez bojówki ruchu. Dokument duńskiej reżyserki zasłużenie został nagrodzony na tegorocznym festiwalu w Sundance. Pedersen opowiada się po stronie opozycji, jednak pokazuje, że problem rosyjskiej demokracji nie może być rysowany w czarno-białych barwach. Można powiedzieć, że Drokowa miała szczęście. Kaszyn zauważa, że udało jej się "wyrwać z tej sekty (Naszych) bez ponoszenia strat, bo jej życie dopiero się zaczyna. Chciałabym, żeby Kaszyn miał rację.

Aleksandra Glinka

H jak Hitchcock 

- Bardzo łatwo mnie wystraszyć, a są cztery rzeczy, które wywołują u mnie zwiększoną produkcję adrenaliny: 1. małe dzieci, 2. policjanci, 3. wysokie budynki, 4. fakt, że mój następny film nie będzie tak dobry, jak poprzedni - mówił w jednym z wywiadów Alfred Hitchock. Jako jeden z nielicznych pozostawił po sobie spuściznę w każdej z epok kina: niemej, dźwiękowej i barwnej. "Człowieka, który wiedział za dużo" nakręcił dwa razy. Pierwszy film powstał w 1934 r., a jego remake (zupełnie odmienny) w 1956 r. Od pierwszych minut wiadomo, że jest to dzieło mistrza suspensji. Film ze świetną rolą Petera Lorre'a (obsadzony również w "Kruku" Rogera Cormana i "Casablance" Wylera), jest filmową hybrydą - łączy w sobie elementy melodramatu, filmu szpiegowskiego i kryminału. Posiada charakterystyczne cechy, których nigdy nie zabraknie w filmach twórcy "Ptaków". Hitchcock jak nikt potęguje napięcie i w sposób nie do podrobienia operuje kamerą. Jego bohaterami są zwykli śmiertelnicy, przeciętni ludzie, którzy przypadkowo zostają wplatani w niewiarygodne wydarzenia. A jego filmy zawierają w sobie dozę czarnego humoru. Takie filmy albo się lubi, albo nie... "Człowiek, który wiedział za dużo" stał się dla artysty biletem za ocean. Ja go doceniam, choć wiem, że nie jest to jego najlepszy film.

Monika Nawrocka