Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Syny z Aniką w Lesie

Kilka tygodni temu członkowie duetu Syny wydali świetne solowe płyty. Teraz wspólnie wystąpią w poznańskim klubie LAS. Obok nich, na ich zaproszenie, zaprezentuje się brytyjska artystka Anika.

. - grafika artykułu
Syny, fot. P. Zanio

Polscy twórcy i ich brytyjski gość odbędą w najbliższych dniach krótką wspólną trasę koncertową po naszym kraju. W jej zapowiedzi czytamy: "po raz pierwszy w Polsce, na specjalne zaproszenie duetu Syny, ze swoim solowym projektem wystąpi brytyjska artystka niemieckiego pochodzenia - Anika". Oczywiście, obok niej na scenie zaprezentują się także Syny i, jak wieść niesie, będzie to jedna z niewielu w tym roku okazji, by zobaczyć i usłyszeć ich na żywo w duecie. Pośród czterech miast, w których artyści wystąpią, jest Poznań.

Anika

Artystka, która gościnnie pojawi się w naszym kraju, naprawdę nazywa się Annika Henderson. Pochodzi z Bristolu, mieszka w Berlinie. Jest poetką i piosenkarką o niemieckich korzeniach. Zyskała rozgłos jako odkrycie Geoffa Barrowa, znanego przede wszystkim z Portishead, który zaprosił ją do nagrań z jego eksperymentalnym projektem - Beak. Efektem tej współpracy były dwie płyty.

Anika, znana także jako DJ-ka, prowadzi audycję w Berlin Community Radio. Współpracowała z szerokim gronem znanych w świecie muzyków i producentów. W zeszłym roku ukazał się album projektu Exploded View, o tym samym tytule, który Anika powołała do życia wraz z meksykańskimi muzykami Martinem Thulin, Hugo Quezadą oraz Amonem Melgarejo. Na ten rok artystka ma mnóstwo planów. Znalazła jednak czas na koncerty w Polsce.

Syny, czyli P/E

Gospodarzami będą Syny czyli Robert Piernikowski i Przemysław Jankowski (występujący jako producent 1988, wcześniej działał pod szyldem Etam Etamski).

Duet Syny powstał w 2014 roku. Ich debiutancki album "Orient" sprzed dwóch lat wydany przez niezależną wytwórnię Latarnia bardzo szybko stał się pozycją kultową. Pisano o niej, że jest "płytą niejednoznaczną, pełną strzępów zdań i słów, skojarzeń, błędów językowych i klisz tworzących złożone obrazy. Ta płyta to esencja wyciśnięta z tego, co w rapie najciekawsze - płyta brudna, szczera i spontaniczna".

Syny to zespół w pewnej mierze poznański. W naszym mieście mieszka jeden z dwóch członków formacji (Piernikowski), tutaj też miały miejsce ważne wydarzenia w historii (czy prehistorii) zespołu. Tu bowiem powstała koncertowa płyta "Live in Kisielice", sygnowana jako P/E, czyli Piernikowski / Etamski, która była zapowiedzią dalszej współpracy. Albo - jak mówią sami artyści - pierwszym "obozem treningowym".

Obaj przyznają, że wychowali się na klasycznym rapie, ale, jak mówią komentatorzy, ich muzyka mieści się w kręgu szerokich inspiracji: abstrakcyjnym, alternatywnym hip-hopem, eksperymentującą elektroniką, improwizacją, fascynacjami jazzem i rockową sceną niezależną, klimatami muzyki filmowej. Recenzenci dopatrywali się tu różnych skojarzeń, a to dowodzi nieoczywistości, oryginalności ich muzycznej propozycji. 

Dodajmy jeszcze, że Piernikowskiego poznańska publiczność powinna pamiętać również z zespołu Napszykłat (później NP), laureata konkursu dla młodych kapel w Jarocinie 2007, który także pozostawił po sobie kilka bardzo udanych płyt, takich jak "Plenum", "Dzieci winy", "Kultur shock".

"No fun"

Kilka tygodni temu na rynku ukazały się niemal równolegle - wydane w tej samej oficynie, Latarnia Records - solowe krążki obu artystów. Oba są zresztą dalszym krokiem, szczególnym wyrazem współpracy artystów, oba są - jeśli można się tak wyrazić - albumami bliźniaczymi.

Krążek Piernikowskiego zatytułowany został znacząco "No fun". Poszczególne utwory zaplatają się jeden w drugi, jakby były nie tylko kolejnymi rozdziałami opowieści o naszym tu i teraz, o Polsce - raczej smutnym kraju roku 2017, ale jakby były właśnie jedną, zamkniętą historią. W klimat całości znakomicie wpisują się również utwory instrumentalne, które bynajmniej nie są "wypełniaczami" czy dodatkami, tylko w oczywisty sposób współtworzą tę intrygującą całość. Oczywiście, płytę i jej przesłanie definiują przede wszystkim utwory wokalno-instrumentalne. Charakterystyczny sposób śpiewania / opowiadania Piernikowskiego, jego osobna, indywidualna forma melorecytowania sprawia, że całość jest szczególnie naturalna i wiarygodna. Pozostaje też dzięki temu świeżym odrębnym zjawiskiem.

W jego utworach jest pustka osiedli i blokowisk, jest smutek plaż, na których "ludzie leżą gęsto, jak groby", ale jest też budzący nadzieję zapach burzy, ale też mocna wiara "w to, że jutro będzie inaczej, inaczej". Jest wreszcie swego rodzaju litania zmartwienia: "o dzieciaki na froncie, o ludzi z kredytami, o dziewczyny i chłopaków, o was, o starych ludzi z mojego bloku, znowu o nas, o Babcię co siedzi w ciemności..." - wszystkie te wezwania (i kilka innych) wieńczone są powtarzanym "martwię się". Jest to bowiem (paradoksalnie?) muzyka nieobojętności. W swej elektronicznej i eklektycznej formule, będącej efektem estetycznych poszukiwań w historii muzyki, znajduje natchnienia i w estetyce klubowej, i nu jazzowej, i echach dubu. Na pozór jest wyabstrahowana z rzeczywistości, tymczasem tak naprawdę głęboko w nią zanurzona. Piernikowski śpiewa, jest autorem tekstów i całości muzyki.

"Gruda"

1988 nagrał płytę nowoczesną, choć zarazem podszytą melancholią. "Gruda" to album, na którym momentami bardzo wyraźnie wydają się być słyszalne tęsknoty do brzmień "z dawnych lat" - i klasycznego dla hip hopu czasu lat dziewięćdziesiątych, i brzmień jazzowych, analogowej elektroniki czy krautrocka, i - szczególnie wyrazistych - odwołań czy skojarzeń z muzyką filmową, ilustracyjną. Nadają one tej współczesnej, cyfrowej produkcji, szczególnego klimatu, liryzmu, jakiegoś nawet romantyzmu. Podkreślają to oniryczne, rozmazane brzmienia, dźwięki, niczym w kalejdoskopie, rozkładające się w kolorowe, wielobarwne układy. To twórczość, co istotne, niemal wyłącznie instrumentalna, choć z drobnymi partiami wokalnymi, wykonywanymi przez samego 1988 i - oczywiście - Piernikowskiego.

Sam autor zdaje się nie ukrywać emocji stojących za tym materiałem. Płytę zadedykował, co głosi już pierwsza strona okładki, "nieustraszonym marzycielom". Swoiste klatki filmowe, czy wizualizacje tego dźwiękowego "filmu" tworzą, umieszczone we wnętrzu okładki, zdjęcia w niemal sepiowej konwencji: podniszczonej dawnej szczecińskiej wypożyczalni kaset VHS, pustej plaży w Świnoujściu, zaniedbanej stacji kolejowej Szczecin Pogodno. Jak nietrudno się domyślić, to ważne miejsca w przestrzeni i we wspomnieniach artysty. W wyrazistej warstwie rytmicznej, ukrywają się, snują melancholijne, refleksyjne, subtelne melodie, pojawiające się i znikające - niczym owe wspomnienia - w gęstwinie dźwięków. Intrygujący album do "wielokrotnego użytku". Masteringiem obu płyt zajął się Marcin Cichy z duetu Skalpel.

Studyjne prace obu artystów z Synów brzmią imponująco. W czwartek przekonamy się, jaka jest ich aktualna forma koncertowa.  

Tomasz Janas

  • Syny, Anika
  • Koncert: LAS (Małe Garbary 7a)
  • 22.06, g. 20
  • bilety: 35 / 45 zł
  • CD Piernikowski "No fun", wyd. Latarnia Records
  • CD 1988 "Gruda", wyd. Latarnia Records