Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Teraz!

Podobno jeden z opiekunów filmu powiedział Jagodzie Szelc, jego reżyserce: "To jest film dla 55 widzów, więc zrób go najodważniej jak umiesz". I z pewnością Wieża. Jasny dzień byłby filmem dla 55 widzów, gdyby podeszła do niego zachowawczo. Na szczęście posłuchała mentora i stworzyła nie tylko jeden z najbardziej intrygujących polskich debiutów ostatniej dekady, ale również obraz, który koniecznie trzeba obejrzeć, a następnie pokochać albo znienawidzić.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Już sam plakat filmu sugeruje, że tytułową wieżą jest Mula - ta, która utrzymuje status quo i zapewnia trwałość, stoi na straży porządku, jest ostoją rodziny, chroni przed światem zewnętrznym, dyscyplinuje. Z kolei jasnym dniem jest jej nieśmiała siostra Kaja - ta, która się zjawia, budzi do życia i odchodzi. Mula wraz z mężem wychowuje w małej górskiej wsi 8-letnią Ninę, którą Kaja - jej biologiczna matka - z niewiadomych przyczyn opuściła 6 lat wcześniej. Jednak dziewczynka właśnie idzie do komunii i z tej okazji cała rodzina zjeżdża się na uroczystość. Przy tej okazji dochodzi również do spotkania sióstr, które stanie się zaczątkiem nieoczekiwanych, tajemniczych zdarzeń.

Wieża. Jasny dzień rozpoczyna się jak kino obyczajowe, by płynnie przejść w dramat, do którego powoli przesącza się horror metafizyczny. W rzeczywistości jednak film Szelc od kina gatunkowego dzielą lata świetlne, a skrzętnie budowany obraz świata, w którym drzewa z każdym dniem szumią bardziej złowrogo, a niepokojące dźwięki z każdą chwilą coraz bardziej wytrącają z równowagi, szybko zaczyna się rozpadać. Trudno stwierdzić na ile jest to działanie Kai, która szepcze do ucha (zaklęcie?) swej ciężko chorej, otępiałej matce, po czym ta niedługo potem wraca do żywych, a kiedy dotyka dłoni księdza, ten traci kontakt z otoczeniem. Czy siostra marnotrawna jest demonem, który zamierza zasiać ferment w umysłach mieszkańców wioski? Szamanką, która chce przywrócić ludziom świat duchów i natury? A może chce tylko odzyskać swoją córkę, o co podejrzewa ją Mula? Bez wątpienia obraz znienawidzą ortodoksyjni zwolennicy domkniętych fabuł, za to zachwycą się nim ci, którzy lubują się w kinie nieoczywistym, emocjonalnym, jak ognia unikającym dosłowności.

Tym bardziej że młoda reżyserka radzi sobie doskonale z materią filmową - rozpad znanej i bezpiecznej rzeczywistości jest tak sugestywny tylko dlatego, że najpierw jawi się ona jako niezwykle precyzyjnie zbudowana konstrukcja. Nie ma tutaj ani jednej zbędnej sceny czy ujęcia, nie ma też niepotrzebnego grzebania w przeszłości bohaterów czy wyjaśniania ich skomplikowanych relacji. Liczy się to, co można odebrać wprost zmysłami. To, co jawi się bezpośrednio na ekranie - gest, spotkanie, konfrontacja dwóch światów i jej przerażające konsekwencje.

Nie brakuje porównań debiutanckiego filmu Jagody Szelc do Stanleya Kubricka (scena otwarcia niczym w Lśnieniu), Davida Lyncha (budowanie atmosfery niepokoju) czy Michela Hanekego (umiejętność wytrącania widza z równowagi). W gąszczu zestawień i porównań nie powinna jednak umknąć rzecz najważniejsza - na gruncie polskiej kinematografii pojawiła się wyjątkowa reżyserka, która potrafi stworzyć unikalne kino. Gęste od emocji, niewygodne, włażące pod skórę, drażniące i jednocześnie zachwycające. Nie przychodzi mi do głowy nikt, kto w ostatnich latach tak celnie i sugestywnie skomentował na ekranie otaczającą nas rzeczywistość - i to po uprzednim, dokładnym oczyszczeniu ekranowego świata z politycznych złogów. Wieża. Jasny dzień to bowiem film, który nawołuje do powrotu do autentycznej, bliskiej naturze, niezapośredniczonej instytucjonalnie duchowości, ale też uśwadamia, w jakim głębokim kryzysie komunikacyjnym się znaleźliśmy. Niechże więc ten debiut będzie nie tylko diagnozą, ale też zaczątkiem czegoś większego. Życzyłbym sobie, żeby polskiej nowej fali refleksyjnego, wyrazistego i przede wszystkim oryginalnego kina, bo wyjście z impasu musimy znaleźć w sobie sami.

Adam Horowski

  • "Wieża. Jasny dzień"
  • reż. Jagoda Szelc

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018