Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Pewnego razu w dyspozytorni

Czy film, w którym kamera przez niemalże półtorej godziny przygląda się w zbliżeniu mężczyźnie rozmawiającemu przez telefon, może trzymać w napięciu? Odpowiedź twierdząca byłaby tu swego rodzaju niedopowiedzeniem. W "Winnych" atmosfera jest bowiem tak gęsta, że gdyby ów duński thriller trwał kilka minut dłużej, w obawie o zdrowie widzów należałoby ewakuować całą kinową salę.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Odkąd policjant Asger Holm został karnie przeniesiony do dyspozytorni linii alarmowej, swoją pracę wykonuje rutynowo - odbiera telefony od wszelkiej maści rannych, pokrzywdzonych, okradzionych, pijanych, zdesperowanych, następnie wysyła na miejsce karetkę lub radiowóz. Kiedy jednak dzwoni do niego porwana kobieta, przerażona i uwięziona w jadącej w nieznanym kierunku furgonetce, mężczyzna postanawia pomóc jej za wszelką cenę. Łamiąc wszelkie procedury, polegając wyłącznie na swoim doświadczeniu, intuicji i telefonie, rozpoczyna wyścig z czasem, którego stawką jest ludzkie życie.

"Winni" to kino wymagające precyzji - wystarczyłaby jedna fałszywa nuta i cała misterna konstrukcja rozsypałaby się niczym domek z kart. A jednak, reżyser Gustav Möller prowadzi narrację koncertowo. Bez rozbudowanej ekspozycji czy zbędnych retrospekcji od razu wrzuca nas w świat przedstawiony, który składa się z zaledwie dwóch pomieszczeń dyspozytorni, głównego bohatera oraz kilku obsługujących linie telefoniczne współpracowników, nie odgrywających większej roli w fabule. Cała reszta dzieje się poza ekranem, po drugiej stronie słuchawki, przez którą docierają do nas sekwencje dźwięków - głosy porwanej i porywacza, funkcjonariuszy i kilkuletniej dziewczynki, odgłosy mknących samochodów i policyjnej syreny, echa dziejących się i niedostępnych dla naszych oczu wydarzeń. Dzięki temu film Möllera angażuje wyobraźnię w stopniu rzadko spotykanym w kinie gatunkowym.

Nie byłoby "Winnych" bez wcielającego się w głównego bohatera Jakoba Cedergrena, który daje takie one man show, że mógłby zawstydzić niejednego hollywoodzkiego weterana. Łatwo byłoby w tej roli stracić umiar, na szczęście pochodzący ze Szwecji aktor jest powściągliwy kiedy trzeba i doskonale wyczuwa momenty, kiedy może sobie pozwolić na przypuszczenie szarży. Mimiką i gestami operuje perfekcyjnie, na dodatek jego Asger, którego historię możemy poskładać ze strzępków dialogów, okazuje się postacią wielowymiarową - daleko mu do szlachetnego herosa w mundurze, podejmującego ekstremalnie trudne, ale zawsze trafne decyzje. Kiedy przenosi się do drugiego, pustego pomieszczenia, w którym zasuwa rolety, robi się coraz bardziej mrocznie i klaustrofobicznie. Nie bez przyczyny - mężczyzna mierzy się bowiem nie tylko z porywaczem, ale również z własnymi grzechami i sumieniem.

"Winni" Möllera to film wyważony niczym włócznia Ateny - pozbawiony zbędnego balastu w postaci morałów i taniego efekciarstwa, trafia precyzyjnie, bezpardonowo wbijając w fotel. To esencja thrillera psychologicznego z winą i odkupieniem w tle, ale bez czyhającego na końcu katharsis. Kawał porządnego skandynawskiego kina.

Adam Horowski

  • "Winni"
  • reż. Gustav Möller

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018