Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Małe życie

Melita Norwood, nazywana przez opinię publiczną "szpiegiem-babcią" w wieku 80 lat na konferencji prasowej w swoim ogrodzie przyznała się do bycia szpiegiem. Ze względu na wiek nie została osądzona i zmarła we własnym domu mając 93 lata. Opowieść opartą na jej życiorysie snują Tajemnice Joan, których największą siłą jest właśnie ta niewiarygodna historia.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Zaczynamy w roku 2000 na przedmieściach Londynu, gdzie Joan Stanley, poczciwa staruszka przycinające róże przed domem, zostaje aresztowana przez MI5 i oskarżona o szpiegostwo na rzecz komunistycznej Rosji. Przesłuchanie jakiemu zostanie poddana stanie się punktem wyjścia do opartego na retrospekcji filmu o błędach młodości, życiu w cieniu wojny i politycznych rozgrywek, olbrzymiej odpowiedzialności nauki i okupionej cierpieniem wierze w niedoścignione ideały. I o tym, jak życie i decyzje jednego człowieka mogą wpłynąć na losy całego świata.

Joan w sędziwym wieku znakomicie wykreowana przez jak zawsze oszczędną w środkach ekspresji, a mimo to bezsprzecznie przykuwającą uwagę Judi Dench, mimo zarzutów postawionych jej przez Koronę, medialnego szumu wokół jej osoby i rozczarowania dorosłego już syna-prawnika wciąż wierzy w to, co zrobiła. Pracując w latach 40. wspólnie z fizykami z Cambridge nad skonstruowaniem dla Wielkiej Brytanii bomby atomowej przekazywała tajne informacje na temat jej budowy dawnym przyjaciołom sympatyzującym z rosyjskimi komunistami. Do ostatniej chwili utrzymuje, że jej decyzje były słuszne, bo pozwoliły stworzyć względną równowagę militarną między najbardziej liczącymi się w obu wojnach światowych państwami, a w konsekwencji nie dopuścić do powtórki z Hiroszimy i Nagasaki. Naiwność czy prawdziwy heroizm? Dench jako napiętnowana i nazywana "czerwoną Joan" staruszka twardo obstająca przy swoim nie pozwala od razu rozstrzygnąć tej kwestii.

Nie pozwala na to również - choć tu już w zdecydowanie mniejszym stopniu - cofnięcie się do czasów młodości głównej bohaterki, wykreowanej w jak dla mnie nieco zbyt mdły sposób przez Sophie Cookson. Mając okazję obserwowania jak 20-kilkuletnia Joan daje się wciągnąć kolejno w działalność komunistycznej młodzieżówki, nigdy niespełnioną, bo opartą wyłącznie na politycznym interesie miłość do Leo Galicha - Żyda niemieckiego pochodzenia i przyjaźń z jego kuzynką Sonią, a następnie romans z żonatym profesorem, któremu asystuje w badaniach nad bronią nuklearną szybko mamy wyraźne wrażenie przesytu jej naiwnością i prostolijnością, żeby nie powiedzieć głupotą. Tak jednotorowo i na wskroś przejrzyście zbudowana kluczowa postać tej opowieści prędko zniechęca i irytuje, osłabiając potencjał fenomenalnej przecież historii. Pozornie dzieje się tu dużo, Joan miota się między podszeptami serca a głosem rozsądku, na przemian będąc niezależną i uległą, ale nie ma w tym prawdy i siły przekonywania, by najnowsze dzieło Trevora Nunna można było nazwać poruszającym i zapadającym w pamięć dramatem.

Jedyne co naprawdę warto docenić w tym filmie to brawurowe, a jednocześnie dyskretne ukazanie rażąco nierównej społecznej pozycji kobiet tamtego okresu, nawet w tak cywilizowanym kraju za jaki od zawsze chciała uchodzić Wielka Brytania. Grające w tle i jakby stworzone do misternego wyłapywania przez widza "smaczki", takie jak niepodawanie Joan ręki przez zasłużonych profesorów czy ignorowanie jej obecności na ważnych naradach, nie wspominając już o prostym sugerowaniu jej zajęcia się zrobieniem prania czy zaparzeniem herbaty, to coś, co naprawdę zajmowało mnie podczas seansu. Ten kij ma jednak dwa końce - policjant przeszukujący jej torebkę z powodu zawstydzenia nie znajdzie mikroaparatu ukrytego w pudełku podpasek, a śledzący ją tajniak nie wejdzie za nią do sklepu z damską bielizną. Zresztą jak mówi Sonia: - Nie będą nas podejrzewać, w końcu jesteśmy kobietami.

Anna Solak

  • "Tajemnice Joan"
  • reż. Trevor Nunn

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019