Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Klub frywolnej książki

Mało jest w Hollywood miejsca dla dojrzałych aktorek, które szczyty swoich karier osiągały dekady temu. Szkoda, bo Diane Keaton, Jane Fonda, Candice Bergen i Mary Steenburgen w "Pozycji obowiązkowej" udowadniają, że z wiekiem ani talentu, ani ekranowej energii im nie ubyło.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Niektórzy zapewne postawiliby już na nich krzyżyk, ale czterem przyjaciółkom nie w głowie emerytura, a tym bardziej żegnanie się z życiem. Wszystkie są spełnione zawodowo, inteligentne, oczytane i uwielbiają swoje towarzystwo. W ramach prowadzonego przez siebie klubu książki spotykają się raz w miesiącu i w towarzystwie kilku butelek wina dyskutują na temat wybranej pozycji. Jednak pewnego razu zamiast kolejnego tomiku wierszy Dylana Thomasa biorą na tapetę "50 twarzy Greya". Odmienna od dotychczasowych lektura sprowokuje je do gorących rozmów na temat uczuć i intymności, a nawet zainspiruje do wprowadzenia w życie kilku nieoczekiwanych zmian.

Wszystko dzieje się w lokacjach żywcem wyjętych z powieści Harlequina - w otoczeniu bogatych domów, drogich hoteli czy rancz z widokami na rozgwieżdżone niebo, co jest jednoznacznym sygnałem, że twórcy zaserwują nam cały zestaw romansowych klisz. I rzeczywiście, perypetie bohaterek kreślone są grubą kreską, a przesłanie koniec końców okazuje się banalne, na dodatek okraszone kilkoma dość pompatycznymi monologami.

Trudno jednak czynić z tego mocny zarzut, wszak poruszamy się w gatunkowej przestrzeni komedii romantycznej. A już w tej kategorii "Pozycja obowiązkowa" wypada nad wyraz dobrze. Wielka w tym zasługa wspaniałych aktorek - Diane Keaton, której bohaterka mogłaby być starszą wersją Annie Hall z niezapomnianego filmu Woody'ego Allena, Jane Fondy, która powinna pamiętać jeszcze czasy II wojny światowej, a tu z powodzeniem odgrywa tę najbardziej seksowną i wyzwoloną, Candice Bergen, z początku tej najbardziej powściągliwej, odkrywającej na ekranie cienie i blaski internetowego randkowania, i wreszcie Mary Steenburgen, która w jakiś magiczny sposób niezmiennie od lat siedemdziesiątych zachwyca dziewczęcym urokiem.

Między kobietami da się wyczuć intensywną ekranową chemię, tym bardziej że dialogi zostały rozpisane z precyzją i wyczuciem - bohaterki co prawda czytają Greya i raz wspominają nawet o "wewnętrznej bogini", ale na szczęście odrobinę częściej o życiu, seksie i dawnych miłościach rozmawiają Herzogiem, Melville'em czy Cervantesem. Umiejętnie celebrują wieloletnią przyjaźń, humorem i pozytywną energią potrafią zarazić także o wiele młodszego widza. I choć daleko produkcji Holdermana do pozycji obowiązkowej, to jako fakultatywna, niezobowiązująca lektura filmowa sprawdzi się wśród miłośników romansowych opowieści doskonale.

Adam Horowski

  • "Pozycja obowiązkowa"
  • reż. Bill Holderman

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018