Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

POZNAŃ POETÓW. Książka sama wie, kiedy ma przyjść

Na świecie nurt picture book istnieje od dawna, w Polsce dopiero zaczyna być doceniany. - Wciąż pokutuje przekonanie, że z książek z obrazkami się wyrasta i że zajmowanie się nimi to zajęcie mało poważne - twierdzi Iwona Chmielewska, ilustratorka. Spotkanie z nią było jednym z ostatnich punktów w programie festiwalu Poznań Poetów.

. - grafika artykułu
Iwona Chmielewska i Jarosław Borowiec. Fot. Maciej Kaczyński/mat. CK Zamek

Sobotni wieczór autorski odbywał się w miejscu nieprzypadkowym. Do końca maja w CK Zamek trwa wystawa Iwona Chmielewska. Prace codzienne, odświętne i szczególnie ważne, prezentująca ilustracje stworzone m.in. do takich tytułów jak Czarownica, Na wysokiej górze, Kieszonka czy Oczy. Jak zauważył prowadzący spotkanie Jarosław Borowiec: - Od kilku lat obserwujemy w Polsce rodzącą się popularność książek obrazkowych. To pewien rodzaj szczęścia i dumy, że ktoś taki jak Iwona Chmielewska publikuje właśnie u nas.

Jak ona sama postrzega to zjawisko? W którym momencie zaczyna się praca nad książką? Kim są jej odbiorcy? Ile wyrzeczeń kosztuje wejście w historię i czym różni się Polska od Korei Południowej? Zobaczmy...

  • Obrazki dla dzieci. Obrazy dla dorosłych

- Nie lubię określenia "książka obrazkowa". Zdrobnienie sugeruje, że to coś przeznaczonego wyłącznie dla dzieci. Że oto mamy jakiś obrazek, który można pokolorować, a na nim zajączka, który idzie łąką i spotyka kaczuszkę. Tymczasem to często książki o rzeczach ważnych, czasem przeznaczone również dla dzieci, innym razem tworzone z myślą o dorosłych. Ja sama tworzę książki dla siebie i dla ludzi, którzy ich potrzebują. O miłości, odrzuceniu, pięknie, samotności, pustce. Czekam aż ktoś wymyśli jakiś dobry, przystający termin. Póki co zostaje nam tylko obcojęzyczne określenie picture book, które ma jednak tę zaletę, że nie wartościuje dziedziny, jaką się zajmuję.

  • Najważniejsze są emocje

- Zawsze szukam książek, które mnie wzruszają. Mogą być bardzo brzydko zilustrowane, nie-designerskie, jak to się teraz mówi, wręcz nieudane jeśli chodzi o zaprojektowanie. Czasami książki są biedne, niedoszacowane, a mnie i tak płyną łzy, kiedy je oglądam. Niestety, mamy u  siebie niewiele książek obrazkowych, które karmiłyby duszę, a nie tylko uczyły czy informowały. W moim przypadku podczas projektowania emocje za każdym razem są inne. Przy Kieszonce nie były zbyt wielkie, ale już przy Pamiętniku Blumki płakałam codziennie. Zachorowałam na tę książkę. Teraz kończę pracę nad książką o lubelskich Żydach, którzy zginęli w Majdanku. Jest piękna, a ja patrząc w lustro wyraźnie widzę, jak podczas pracy nad nią zbrzydłam.

  • Nie każdy pomysł zasługuje na książkę

- Książka sama wie, kiedy ma przyjść. Chodzi za mną, a ja naprawdę nie wiem, kiedy mnie zaatakuje. Ale kiedy już naprawdę mnie męczy, biorę się za nią. Tematy owszem, są zamawiane, ale już to, jak to będzie zrealizowane, rodzi się z czasem.

  • Gościnne, otwarte, uniwersalne

- Ja trochę za dużo myślę o odbiorcy. Ale nigdy nie dookreślam czy to 30-letnia pani z bagażem życiowym czy mały, beztroski chłopiec. To paradoks, bo przecież mimo to, w jakiś tam sposób wyobrażam sobie tego, kto kupi bilet w postaci mojej książki i nie będzie się bał tego, dokąd ta podróż go zaprowadzi. Można więc powiedzieć, że szukam odbiorcy uniwersalnego i staram się robić książki otwarte, gościnne. Dla ludzi, którzy chcą się w nich znaleźć i czasem wiedzą lepiej ode mnie, o czym one są. Często zaskakuje mnie to, co ludzie widzą w tych książkach, jak je interpretują.

  • Korea Południowa

- Tam czuję się trochę jak osoba niezwykła. Bo nosi się nade mną parasol, a na spotkaniach autorskich nie mogę tak po prostu wyjść do toalety. Dlaczego? Bo czytelnicy nie mogą zobaczyć, że twórca ma takie przyziemne potrzeby. Korea jest krajem, w którym kładzie się duży nacisk na oświatę i kulturę. Rocznie wydaje się tam tysiące książek, często o okrutnych tematach. Jest na przykład książka dla dzieci o kobietach wykorzystywanych seksualnie przez armię japońską. Kiedyś zdarzało mi się wydawać tam trzy tytuły rocznie, teraz to się zmieniło na korzyść Polski.

  • Polska

- W Polsce brak mi książek obrazkowych o ważnej treści. Historie często są miałkie, mamy dużo książek do nauki, albo takich do "uhahania się". A mnie brakuje takich historii, jak koreańska opowieść o chłopcu, który na przystanku czeka na swoją mamę, która ma nigdy nie przyjechać. Zaledwie kilka zdań, ale to właśnie tę opowieść zabrałabym na bezludną wyspę.

  • Książki są jak architektura

- Dopóki żyję, będę wymyślać, co jeszcze zrobić z książką. Książka to takie drzwi, które zapraszają do poszczególnych pokojów. Można ją obracać na wiele stron, wykorzystywać w różny sposób. W Czarownicy, Kieszonce i Na wysokiej górze wykorzystałam motyw awersu i rewersu pojedynczej strony. Przede wszystkim chodzi o to, żeby nie ilustrować w sposób dosłowny. Jeśli czarownica, to nie z zakrzywionym nosem. A jeśli wiersz mówi o rosie na liściu, to nie można namalować obok liścia z rosą! Bo jeśli tak się stanie, zrobimy czytelnikowi krzywdę - już nigdy nie będzie mógł sobie inaczej tego wyobrazić.

  • Motyl jako narzędzie władzy

- Dlaczego w polskich przedszkolach dzieci wciąż wyklejają te same motyle? Bo to narzędzie sprawowania nad nimi kontroli. Zamiast pozwolić im działać samodzielnie, nieustannie wtłaczamy je w ramy. Boimy się zostawić dzieci same z książką poetycką, bo na przykład w Czarownicy zobaczą nóż i co? I nie daj Boże wyciągną go z kuchennej szuflady i zasztyletują babcię. Po Pamiętniku Blumki usłyszałam nawet opinię, że ta książka zwiększa prawdopodobieństwo samobójstw wśród dzieci i młodzieży. Zaskakujące, prawda?

Anna Solak

  • Festiwal Poznań Poetów: spotkanie z Iwoną Chmielewską
  • 23.05
  • CK Zamek