Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

POZNAŃ BAROQUE. Festiwal smakoszy

Trafnie powiedział ktoś pewnego razu, że dźwięk bez wibracji jest jak kobieta bez makijażu. Dopiero odkrywszy surowe, naturalne piękno, można rozsmakować się w różnych sposobach jego zdobienia.

. - grafika artykułu
.

Takim festiwalem smakoszy był, moim zdaniem, tegoroczny Poznań Baroque. Bo jego rola nie ograniczała się wyłącznie do zaprezentowania nieznanych szerszej publiczności, a przy tym często rewelacyjnych, dzieł. Nie polegała także tylko na przyjęciu w progi licznych poznańskich sal koncertowych artystów z różnych stron Europy. Festiwal ukazał słuchaczom niezmierzony przepych baroku: bogactwo instrumentów, repertuaru i - co najcenniejsze - interpretacji.

Barok o stu twarzach

Wierni słuchacze festiwalu mieli okazję spróbować epoki podanej na przeróżne sposoby. Każdy z artystów przywiózł ze sobą worek z przyprawami, z którymi mu barok smakuje najlepiej.

Mieliśmy więc na przykład barok przepyszny, pełen finezyjnych zdobień i ornamentów - w tej kategorii największą fantazją wykazał się według mnie włoski skrzypek Davide Monti, który dwukrotnie wystąpił w zespole ArParla w towarzystwie szarpanych instrumentów strunowych.

Dano nam również próbkę baroku "surowego" - zadbała o to Orkiestra Kameralna L'Autunno i zespół Alfa już pierwszego wieczoru festiwalu.

Był barok melancholijny, bo taki w dużej mierze wydźwięk miały angielskie kompozycje z XVI i XVII wieku na gambę solo, które wybrała na swój recital niemiecka artystka Frederike Heumann.

Był również barok radosny, bo takie oblicze orkiestry Les Ambassadeurs zapamiętam najsilniej. Muzycy dysponowali jednak - zawsze na bazie ogromnego profesjonalizmu - bogatym zapasem różnorodnych emocji. Akompaniując szwedzkiemu Tenorowi, Andersowi Dahlinowi, wspólnie stworzyli barok szalenie namiętny.

Barok wyciszający natomiast wykreowało francuskie rodzeństwo Marc i Angelique Mauillon, wykonując (fenomenalnie!) pieśni Johna Dowlanda z towarzyszeniem harfy.

Niektórym zdarzało się przesadzić z przyprawami, wskutek czego zaserwowano barok przeinterpretowany - tak odebrałam niecodzienne wykonanie "Wariacji Goldbergowskich" Bacha przez duńskie trio Alpha.

Był także barok pełen sprzeczności, bo... logiczny i nielogiczny zarazem. Mam na myśli jeden z występów kanadyjskiego zespołu Les Voix Humaines Consort, a dokładnie wykonanie bodaj najbardziej dojrzałego dzieła, jakie powstało w tej epoce, czyli "Kunst der Fuge" Jana Sebastiana Bacha. Z jednej strony klarownie oddana niesamowita polifoniczna architektura, z drugiej - dość zagadkowa kolejność kontrapunktów, niewyjaśniona niestety odbiorcom.

Nie taki barok klasyczny

Zdarzyło się podczas festiwalu parę momentów zabawnych, jak choćby chwile konsternacji wśród publiczności, kiedy wypełniała ją wątpliwość - czy artysta już gra już, czy wciąż jeszcze się stroi. Lubią tak człowieka zwodzić zwłaszcza instrumenty szarpane i gamby... Pojawiały się także wesołe wnioski, takie na przykład, że muzyka country wywodzi się bezpośrednio z XVII-wiecznej Hiszpanii; te nasuwał występ chyba najbardziej nieklasycznych gości festiwalu, czyli członków tria Los Otros.

Trzecia edycja festiwalu niestety za nami. Nie będziemy mieli w najbliższym czasie podanych na tacy dwóch czy trzech koncertów muzyki dawnej każdego dnia. Jestem jednak pewna, że 23 różne koncerty, które wybrzmiały w ramach tegorocznej odsłony Poznań Baroque zdołały zaspokoić głodnych muzyki tej epoki. Co więcej - ich bogactwo i różnorodność przyczyniły się, jak myślę, do wyostrzenia naszych "kubków słuchowych". Miejmy nadzieję, że organizatorzy (wiedząc, że apetyt rośnie) zbierają już pomysły na przyszłoroczne - co najmniej równie wykwintne - repertuarowe menu.

Magdalena Lubocka

  • Festiwal Poznań Baroque 2013
  • 6-17.11